O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu ***
Tylko kochankowie przeżyją.
Złe Miasto. Tak nazywa się miejsce, w którym rozgrywa się akcja filmu. To tu swoją działalność prowadzi alfons Said (stylizowany na Ninję z zespołu Die Antwoord). Mężczyzna dostarcza heroinę ojcu Arasha (Arash Marandi). Ponieważ uzależniony staruszek jest niewypłacalny, Said zabiera Arashowi ukochaną brykę. Pokrzywdzony będzie chciał odzyskać auto, w czym nieoczekiwanie pomóc mu może nieoficjalny, lokalny szeryf - młoda wampirzyca (Sheila Vand, "Operacja Argo"), karząca pod osłoną nocy niegrzecznych mężczyzn. Czy przypadkowe spotkanie tytułowej bohaterki i Arasha może nadać jej nieżyciu i jego życiu nowy sens, i przerodzić się w miłość?
"O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu" traktowany jest jak film irański, ale tak naprawdę pochodzi z USA. Akcja umiejscowiona jest w Iranie, ale rzecz kręcona była w opuszczonym kalifornijskim miasteczku, a new wave'owa muzyka ze ścieżki dźwiękowej brzmi jak wyciągnięta z amerykańskiego kina niezależnego. Wisienką na torcie jest obsada, której estetyki pozazdrościć mógłby filmowi niejeden blockbuster (Marandi naprawdę wygląda jak perski James Dean, Vand w niesamowity sposób przyciąga wzrok, a grająca drugoplanową rólkę Rome Shadanloo jest nieprzyzwoicie piękna).
Debiut reżyserki i scenarzystki Any Lily Amirpour żywot zaczął jako krótki metraż. Następnie powstała powieść graficzna, skupiająca się na postaci wampirzycy, a w końcu pełnometrażowy film. Są w nim momenty naprawdę fenomenalne, jak ten, gdy po raz pierwszy możemy przyjrzeć się tytułowej bohaterce, która niczym hipsterka ubrana w niezwykle urokliwą bluzeczkę w czarno-białe pasy tańczy we własnym pokoju do utworu "Dancing Girls" irańskiej piosenkarki o pseudonimie Farah. Być może najlepsza (i najzabawniejsza) w "O dziewczynie..." jest scena, w której wampirzyca poznaje wracającego z balu przebierańców "Draculę". Podobnych perełek jest tu jednak zdecydowanie za mało.
Gatunkowy misz-masz (w sumie to romans, ale z elementami horroru i komedii a także kina damskiej zemsty, choć Amirpour się od tego ostatniego odżegnuje) nie zawsze filmowi służy. Największą atrakcją obrazu są prześliczne zdjęcia, ale nawet one nie zrekompensują okropnych dłużyzn, których reżyserka ewidentnie się nie obawiała. A powinna, bo nie ma do opowiedzenia zbyt skomplikowanej ani nader ciekawej historii. W efekcie, "O dziewczynie..." zdaje się należeć do tego samego rodzaju filmów, co "Ida" - odjęcie im kolorów sprawia wrażenie obcowania ze znacznie większym dziełem, niż jest w rzeczywistości. Lubię czarno-białe filmy, ale na tę sztuczkę nie daję się nabrać. Najlepszym wampirzym filmem ostatnich lat pozostaje nowozelandzka komedia "Co robimy w ukryciu".
Ocena: 3/6
"O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu", horror, romans, USA, Iran 2014, 99 min., reż. Ana Lily Amirpour, występują: Sheila Vand, Arash Marandi, Marshall Manesh, Mozhan Marnó, Dominic Rains, Rome Shadanloo, Reza Sixo Safai
"O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu" traktowany jest jak film irański, ale tak naprawdę pochodzi z USA. Akcja umiejscowiona jest w Iranie, ale rzecz kręcona była w opuszczonym kalifornijskim miasteczku, a new wave'owa muzyka ze ścieżki dźwiękowej brzmi jak wyciągnięta z amerykańskiego kina niezależnego. Wisienką na torcie jest obsada, której estetyki pozazdrościć mógłby filmowi niejeden blockbuster (Marandi naprawdę wygląda jak perski James Dean, Vand w niesamowity sposób przyciąga wzrok, a grająca drugoplanową rólkę Rome Shadanloo jest nieprzyzwoicie piękna).
Debiut reżyserki i scenarzystki Any Lily Amirpour żywot zaczął jako krótki metraż. Następnie powstała powieść graficzna, skupiająca się na postaci wampirzycy, a w końcu pełnometrażowy film. Są w nim momenty naprawdę fenomenalne, jak ten, gdy po raz pierwszy możemy przyjrzeć się tytułowej bohaterce, która niczym hipsterka ubrana w niezwykle urokliwą bluzeczkę w czarno-białe pasy tańczy we własnym pokoju do utworu "Dancing Girls" irańskiej piosenkarki o pseudonimie Farah. Być może najlepsza (i najzabawniejsza) w "O dziewczynie..." jest scena, w której wampirzyca poznaje wracającego z balu przebierańców "Draculę". Podobnych perełek jest tu jednak zdecydowanie za mało.
Gatunkowy misz-masz (w sumie to romans, ale z elementami horroru i komedii a także kina damskiej zemsty, choć Amirpour się od tego ostatniego odżegnuje) nie zawsze filmowi służy. Największą atrakcją obrazu są prześliczne zdjęcia, ale nawet one nie zrekompensują okropnych dłużyzn, których reżyserka ewidentnie się nie obawiała. A powinna, bo nie ma do opowiedzenia zbyt skomplikowanej ani nader ciekawej historii. W efekcie, "O dziewczynie..." zdaje się należeć do tego samego rodzaju filmów, co "Ida" - odjęcie im kolorów sprawia wrażenie obcowania ze znacznie większym dziełem, niż jest w rzeczywistości. Lubię czarno-białe filmy, ale na tę sztuczkę nie daję się nabrać. Najlepszym wampirzym filmem ostatnich lat pozostaje nowozelandzka komedia "Co robimy w ukryciu".
Ocena: 3/6
"O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu", horror, romans, USA, Iran 2014, 99 min., reż. Ana Lily Amirpour, występują: Sheila Vand, Arash Marandi, Marshall Manesh, Mozhan Marnó, Dominic Rains, Rome Shadanloo, Reza Sixo Safai
POPULARNE
NAJNOWSZE
-
Polscy widzowie zaskoczeni tłumaczeniem. Kim jest Cipcia Obfita?
-
Mają być wielkie zmiany w oprawie i logotypach TVP. Na razie Kurski potwierdza "przyciemnienie koloru niebieskiego"
-
Będzie proces przeciwko Bayer Full. Zawrotna kariera w Chinach? "Chciałbym położyć kres tej mistyfikacji"
-
"365 dni" może przejść do historii. Jest w kolejce po nominacje do Złotych Malin
-
Potrafisz opowiadać bajki? Dzięki konkursowi możesz wydać własną książkę dla dzieci
- Cezary Pazura o "Tajemnicy zawodowej": Ja nie wiedziałem, że tak przeżywam seriale
- Nie ma powodów do paniki, za film o Tadeuszu Kościuszce biorą się producenci "Bożego Ciała" i Paweł Maślona
- 12 pytań o "Stawkę większą niż życie". Pamiętasz jeszcze ten serial?
- "Zmieniasz facetów szybciej niż Taylor Swift" - wokalistka reaguje na żart z serialu Netfliksa
- Piotr Adamczyk z dużą rolą w amerykańskim serialu "For All Mankind". Obsadzili "po warunkach"