Meryl Streep ratuje "Żelazną Damę". Im też się udało - TOP 10 filmowych charakteryzacji

Niewiele brakowało, żeby ten film okazał się klapą. Prasa rozpisywała się o nim już od kilku miesięcy, podejrzenia z miejsca jednak wzbudził scenariusz. - To film o starzeniu się i demencji, a nie o niezwykłej premier - stwierdził premier Wielkiej Brytanii. Ale przed publicznym linczem uratowała twórców jedna osoba: Meryl Streep.

Żelazna Dama - Meryl Streep

Moda na filmy biograficzne trwa w najlepsze. Reżyserzy filmowi wciąż chętnie sięgają po życiorysy znanych postaci. Wśród nich muzycy, aktorzy, politycy, pisarze, ale zdarzają się też osoby niezwiązane ze światem polityki czy show-biznesu - pod warunkiem, że mają za sobą ciekawą historię.

"Żelazna Dama" od razu wzbudziła zainteresowanie. Głównie przez Meryl Streep, która zagrała byłą premier Wielkiej Brytanii, mimo to krytycy go nie oszczędzali: "Meryl Streep to, jak się okazuje, jedyna porządna broń tego często płytkiego i podejrzanego filmu" - pisał "Guardian". Recenzent "Daily Mail" krótko stwierdził: "Wspaniała rola, fatalny film".

Przygotowując się do tej roli, Streep obejrzała podobno dziesiątki historycznych nagrań z wystąpieniami Żelaznej Damy, zaczęła też używać tej samej szminki, co była premier Wielkiej Brytanii. Charakteryzatorzy zadbali ponadto o podobne fryzury i perłowe kolczyki, nie mogło też zabraknąć damskiej torebki, która była częstym obiektem żartów z byłej pani premier.

Obecnie 62-letnia aktorka wskazywana jest jako główna faworytka do Oscara, ale producenci nie kryją obaw, jak jej rolę odbiorą członkowie Amerykańskiej Akademii Filmowej. Jedno jest pewne: pochwały pod adresem Streep odebrały argumenty tym krytykom, którzy twierdzili, że Thatcher powinna zagrać brytyjska, a nie amerykańska aktorki.

Michelle Williams jako Marilyn Monroe Michelle Williams jako Marilyn Monroe Kolaż Lula.pl

Marilyn Monroe - Michelle Williams

- Chciałabym ją grać przez resztę mojego życia - mówi Michelle Williams o roli w filmie "Mój tydzień z Marilyn". To kolejna wzbudzająca emocje premiera ostatnich tygodni. Williams zgarnęła już za nią Złoty Glob i uważana jest za główną rywalkę Streep w wyścigu o Oscara.

Na co dzień w niczym nie przypomina legendy Hollywood. Nosi dżinsy i krótką, skromną fryzurę. Nie przeszkodziło jej to zachwycić widzów i krytyków jako filmowa Marilyn. "Trudno wyobrazić sobie lepszy występ w roli ikony" - pisał o niej "Vanity Fair".

Akcja filmu dzieje się latem 1956 roku. Marilyn Monroe przyjeżdża do Londynu, gdzie ma wystąpić w filmie u boku Laurence'a Oliviera (Kenneth Branagh). Przy okazji nawiązuje znajomość z młodym asystentem reżysera Colina (Eddie Redmayne), a ta z każdym dniem staje się coraz bardziej intensywna.

Williams już zaczęła zgarniać za swoją kreację najważniejsze nagrody. Obok Jeana Dujardina z "Artysty" została uhonorowana Złotym Globem w kategorii najlepszych aktorów komediowych i musicalowych. Dokładnie tą samą nagrodę odebrał przeszło pół wieku temu sama Marilyn - za rolę w "Pół żartem, pół serio" w 1960 r.

Bob Dylan - Blanchett, Bale, Ledger, Gere, Whishaw i Franklin

Dzieło niezwykłe. Choć od początku wiadomo, że "I'm Not There" to film o życiu Boba Dylana, nazwisko legendarnego barda nie pada tutaj ani razu.

Wcieliło się w niego aż sześciu aktorów: Christian Bale, Heath Ledger, Richard Gere, Ben Whishaw, Marcus Carl Franklin i Cate Blanchett, która otrzymała za tę rolę nominację do Oscara.

Jim Morrison - Val Kilmer

Biografie muzyków to już właściwie osobny gatunek filmowy. W ostatnich latach do kin trafiały m.in. "8 Mila", gdzie zagrał Eminem, "Ray" o Rayu Charlesie, w którego wcielił się Jamie Foxx, "Control" o Joy Division w reżyserii Antona Corbijna i "Spacer po linie" o Johnnym Cashu - Joaquin Phoenix.

Wciąż jednak za autora jednej z najlepszych kreacji uważa się Vala Kilmera, który brawurowo zagrał Jima Morrisona w "The Doors" Olivera Stone'a. To jeden z tych filmów, w którym nawet najwięksi fani mieli problem z rozróżnieniem aktora od granej przez niego postaci.

Richard Nixon - Frank Langella

Politycy albo postaci ze światem polityki związane zawsze intrygowali filmowców i nadal intrygują. Powstają m.in. "Lincoln" Stevena Spielberga z Liamem Neesonem, "The Rise of Theodore Roosevelt" Martina Scorsese z Leonardo DiCaprio, niedawno premierę miał "J. Edgar" Clinta Eastwooda o wieloletnim dyrektorze FBI - znów z DiCaprio w roli głównej.

Sporo zamieszanie kilka lat temu wzbudził "Frost/Nixon" Rona Howarda z aktorskimi popisami Franka Langelli i Michaela Sheena.

"To, co wyczynia tu Langella, jest godne Oscara. Aktor przypomina Nixona z wyglądu, ani chybi dobrze go podejrzał, i co najistotniejsze - prześwietlił i przeanalizował jego charakter" - pisał Jacek Szczerba w "Gazecie Wyborczej". - "Świetnie punktuje zwłaszcza słabości eksprezydenta - pocenie się nad górną wargą, skąpstwo, cierpkie poczucie humoru i kompleksy wynikające z nieprzynależności do amerykańskiej elity (nie zmienia tego nawet fakt zostania prezydentem Stanów)".

Wszystkie odloty Cheyenne'a - Sean Penn

Jedna z bardziej oczekiwanych premier filmowych. "Wszystkie odloty Cheyenne'a" włoskiego reżysera Paolo Sorrentino pokazywany był na festiwalu w Cannes i zebrał świetne recenzje. Podstarzałego rockmana o aparycji i makijażu żywo przypominającym Roberta Smitha z The Cure, który postanawia wytropić esesmana - oprawcę jego ojca z Oświęcimia - zagrał brawurowo Sean Penn.

"Piękny", "wzruszający", "zasługujący na Złotą Palmę" - pisali krytycy. Głównej nagrody nie dostał, ale i tak wzbudza entuzjazm. Penn poddał się efektownej charakteryzacji - jego bohater, z długimi czarnymi włosami i mocnym makijażem przypomina połączenie lidera The Cure, Ozzy'ego Osbourne'a czy Boy'a George'a.

Gandhi - Ben Kingsley

Był już polskim alkoholikiem i płatnym mordercą, grał Watsona, ale to ta rola wzbudzała u niego panikę. - To przerażająca odpowiedzialność - mówił Ben Kingsley o pracy przy filmie "Gandhi".

Potencjalnymi kandydatami do zagrania Mahatmy Gandhiego byli m.in. Dustin Hoffman, Alec Guiness i Anthony Hopkins. Kingsleya zarekomendował reżyserowi podobno jego syn - Michael Attenborough. Aktor specjalnie na tę okazję zgolił włosy, ćwiczył jogę i zrzucił 20 kg.

Dzieło Attenborougha zgarnęło osiem Oscarów (w tym dla najlepszego filmu, reżysera i aktora pierwszoplanowego) i do dziś uważane jest za jedną z najbardziej znanych filmowych biografii w historii.

Chaplin - Robert Downey Jr.

Kolejna wielka filmowa biografia Attenborougha i jedna z lepszych ról Roberta Downeya Jr., który świetnie pokazał i komediowy talent Chaplina, i jego życiowe dramaty.

Reżyser brał pod uwagę do tej roli aż siedmiu aktorów (w tym m.in. Antony'ego Shera i Jimiego Carreya), z każdym też ponoć przeprowadzał próby. Dodatkowego smaczku produkcji dodało obsadzenie Geraldine Chapline w roli... jej własnej babci, czyli popadającej w chorobę matki Chaplina.

- Mając 25 lat wielbiłem go jako człowieka, teraz mam okazję złożyć mu hołd opowiadając o jego życiu - mówił o Chaplinie Attenborough.

Capote - Philip Seymour Hoffman

Pisarze cieszą się chyba najmniejszym wzięciem wśród twórców filmowych, a jeśli już się na wielkim ekranie pojawiają, to często pod przykrywką wymyślonych przez siebie postaci.

Mimo to kilku reżyserów już udowodniło, że ich życie niejednokrotnie stanowi ciekawszy materiał na scenariusz niż książki. Wśród nich Bennett Miller, który opowiedział o tym, jak powstawała najbardziej znana książka Trumana Capote'a "Z zimną krwią", czyli reportaż o brutalnym morderstwie rodziny farmerów z Kansas. Za tytułową rolę Philip Seymour Hoffman dostał Oscara.

Biografie made in Poland: Chopin, Jan Paweł II, generał Nil

A jak to wygląda w Polsce? - Wybieramy takie postaci, jak Jan Paweł II, Chopin czy generał Nil. Romantyzm i sentymentalizm polskiej szkoły filmowej nie pozostawia miejsca na wielowymiarowość postaci - opowiadała tygodnikowi "Wprost" dr Barbara Giza z Instytutu Kultury i Komunikowania SWPS.

Wyjątkiem potwierdzającym regułę był "Skazany na bluesa" o Ryśku Riedlu, zmarłym liderze Dżemu.

Proporcje może też nieco odwrócić filmowa biografia rapera Magika, członka Kalibra 44 i kultowej Paktofoniki. Specjalnie na potrzeby zdjęć w katowickim Spodku został odtworzony słynny pożegnalny koncert formacji z 2003 roku, zadedykowany zmarłemu Magikowi. Premiera filmu Leszka Dawida zapowiedziana została na 9 marca.