To przez 'Grę o tron' powiedzonko 'everybody dies' - 'wszyscy umrą' - nabrało nowego wymiaru. Tu nie było, nie ma i nie będzie żadnej litości - jeśli polubiliście jakąś postać, możecie być pewni, że zginie nagle i niespodziewanie, śmiercią wyjątkowo bolesną, jak i jednocześnie spektakularnie brutalną. Cytat 'Porzućcie nadzieję ci, którzy tu wchodzicie' opisuje idealnie to, co 'Gra o tron' robi ze swoimi fanami. W tej historii co rusz dzieje się coś takiego, czego w telewizji nikt wcześniej nie pokazał. Dlatego też warto wymienić te najbardziej pamiętne sceny. A ponieważ było ich naprawdę dużo w przeciągu pierwszych siedmiu sezonów, wybór nie był łatwy i na pewno nie wszyscy się z nim zgodzą. Niemniej oto nasze typy.
Już w pierwszym odcinku serialu było gęsto. Najpierw poznaliśmy Neda Starka, jego żonę i spore grono potomków w różnym wieku, niektórzy z nas nawet zdążyli zapałać sympatią do poszczególnych bohaterów. Jednym z nich był Bran, sympatyczny chłopiec, który w ramach rozrywki lubił wspinać się po murach swojego rodzinnego dworu Winterfell. Pech w tym, że szło mu to za dobrze.
Wybrał złą ścianę i bardzo nieodpowiednie okno. Bran bowiem nakrył królową Cersei w trakcie kazirodczego seksu z jej bratem bliźniakiem Jamiem Lannisterem. I tedy ten sam rycerski Jamie wypchnął go przez okno, licząc na to, że dzieciak zginie. I na tym pierwszy odcinek się skończył. To był dokładnie ten moment, kiedy czytelnicy i widzowie 'Pieśni Ognia i Lodu' mogli się przekonać, że w tej historii może wydarzyć się naprawdę wszystko. Bran upadek przeżył, został jednak sparaliżowany.
Ned Stark musiał zginąć. Nie tylko dlatego, że grał go Sean Bean, a jak wiadomo jego bohaterzy najczęściej kończą martwi jeszcze przed końcem filmu. Ned był człowiekiem głęboko honorowym, słownym, uczciwym, odważnym, rodzinnym i zakochanym we własnej żonie. Pojechał do stolicy na prośbę swojego przyjaciela, króla Roberta, choć wiedział, że potencjalnie kiepsko to może się skończyć. Po śmierci tegoż samego przyjaciela był jednym z nielicznych, którzy mieli odwagę przeciwstawić się tyrańskim rządom jego następcy, czyli Joffrey'a. A młody władca niezadowolony z tego, że ktoś jest dla niego niewygodny, skazał Neda na ścięcie głowy - mimo tego, że to był najlepszy przyjaciel jego ojca Roberta (jak wszyscy oficjalnie myśleli) oraz ojciec jego narzeczonej Sansy.
Ned Stark został (skrajnie niesprawiedliwie) zdekapitowany na oczach własnych córek - to był moment, który przyczynił się do stworzenia fenomenu 'Gry o tron' chyba najbardziej. Ludzie po prostu nie mogli uwierzyć, że do takiego świństwa może dojść. A jednak doszło i było już tylko gorzej.
Nie ma co ukrywać, starszy brat jakże lubianej przez większość fanów 'Gry o tron' Daenerys, Viserys Targaryen to był kawał drania. Zacznijmy od tego, że traktował siostrę wybitnie przedmiotowo, co sprowadziło się m.in. do tego, że sprzedał ją za żonę Khalowi Drogo dla własnych korzyści. Chciał, by jego waleczne plemię Dothraków pomogło mu odzyskać utraconą przez jego ojca władzę i koronę - przy czym sam nimi serdecznie pogardzał i uważał za barbarzyńców. Nieszczególnie też go obchodziło, czy jego młodsza siostra ma na to małżeństwo ochotę. Viserys nie przewidział jednak, że Daenerys i Khal zapałają do siebie autentycznym uczuciem, co spowodowało, że Khal nie patrzył obojętnie na to, jak Viserys nad Daenrys się znęcał.
Nie pomagało też to, że Żebraczy Król intensywnie i męcząco upominał się o złotą koronę. Khal potraktował ich umowę bardzo, bardzo dosłownie - osobiście wylał szwagrowi na czaszkę roztopione złoto, gotując go żywcem. Co ciekawe, Viserys naprawdę się zdziwił, że jego siostra również życzy sobie jego śmierci i z niego kpi - wtedy też padło jakże szydercze zdanie 'Ogień nie może zabić prawdziwego smoka'.
fot. HBO, 'Gra o tron'
Moment, w którym Daenerys stała się Matką Smoków, był równie spektakularny, co i dramatycznie smutny. Nim do niego doszło, Daenerys przeżyła prawdziwą tragedię. Naprawdę zakochana w swoim mężu, próbowała uratować jego życie za wszelką cenę po tym, jak został ciężko ranny w bitwie. Uciekła się nawet do magii i nakazała Mirri Maz Duur, by ta przeprowadziła rytuał magii krwi, który skończył się fatalnie. Khal skończył w stanie wegetacji, a Daenerys poroniła i straciła ich bardzo oczekiwane dziecko. Zdecydowała się skończyć męki męża i zakończyć jego życie, po czym sama weszła na jego stos pogrzebowy ze smoczymi jajami.
I wtedy się stało coś, czego nikt nie przewidział - z jaj wykluły się pierwsze od setek lat smoki, zaś sama Daenerys pozostała nietknięta przez płomienie. Z ognia wyszła jako Matka Smoków i pierwsza w historii swego ludu kobieta wódz Dorthraków. Ta sama dziewczyna, którą sprzedał jej własny brat, traktowana jak przedmiot, przejęła kontrolę i wyszła z płomieni (kompletnie naga, niczym nowo narodzone dziecko) jako bodaj najpotężniejsza i najbardziej charyzmatyczna kobieta w całym Westeros, która już niedługo pokaże, na co naprawdę ją stać.
Krwawe Gody to była prawdziwa jatka, przerażająca nawet jak na standardy 'Gry o tron' - a w tle polityczne spiski i zdrady.
Najpierw Robb Stark, wybrany na Króla Północy, nie dotrzymał obietnicy, że pojmie za żonę córkę Waldera Freya. Potem Frey postanowił się na nim za to zemścić i ubić interes z Lannisterami, w efekcie czego doszło do masowego mordu na terenie jego zamku. W trakcie tej pamiętnej rzezi zginęła wdowa po Nedzie Starku, Lady Catelyn Stark, a z nią jej syn, Król Północy Robb Stark i jego ciężarna żona Talisa oraz wiele, wiele innych osób wchodzących w skład wojsk Starków i ich sprzymierzeńców.
Nawet pobieżny opis sytuacji pokazuje, jak było to traumatyczne wydarzenie. Do zbiorowego mordu zaplanowanego przez Lorda Waldera Freya i Tywina Lannistera doszło w trakcie wesela po ślubie Edmure'a Tully'ego z Roslin Frey. Walder Frey zwabił Starków do swojej siedziby, odwołując się do świętego prawa gościny, którego złamanie oznaczałoby złamanie wszystkich praw ludzkich i boskich - niemniej Frey i tak to zrobił.
Kiedy świeżo poślubieni małżonkowie udali się skonsumować swój związek, weselna sala została dyskretnie zamknięta, a ukrywający broń ludzie Roose'a Boltona obstawili pomieszczenie, by rzucić się do ataku, kiedy padnie odpowiedni sygnał. A była nim zagrana przez orkiestrę melodia 'Deszcze Castamere' (hymn rodu Lannisterów). Muzycy zresztą byli wynajętymi mordercami, którzy ostrzelali Robba Starka i jego ludzi.
fot. HBO, 'Gra o tron'
Lady Catelyn jako pierwsza zorientowała się, że zostali wciągnięci w pułapkę, ale już za późno, żeby cokolwiek z tym zrobić. Chwilę później Lothar Frey dźgał ciężarną Talisę Stark w brzuch i zamordował jednocześnie ją i jej nienarodzone dziecko. Ciężko ranny Robb próbował doczołgać się do żony, a w tym czasie Catelyn podjęła desperacką próbę uratowania swojego syna. Dopadła młodą żonę Lorda Freya i zagroziła, że jeśli ten nie puści Robba wolno, poderżnie jej gardło. Nic to nie dało, zamachowiec niewzruszony oznajmił, że znajdzie sobie nową żonę - Lady Catelyn patrzyła jak Robb umiera ugodzony w serce przez Roose'a Boltona.
Ona słowa jednak dotrzymała i również zamordowała Joyeuse Frey. Chwilę potem z rozpaczy wpadła w katatonię, patrząc na ciało martwego syna. Nie zareagowała nawet, kiedy Walder Rivers podcinał jej gardło.
fot. HBO, 'Gra o tron'
Martin uznał, że warto sytuację jeszcze 'podkręcić' - w czasie rzezi na zamku była obecna Arya Stark, która miała nadzieję, że po długiej rozłące w końcu spotka się z rodziną. Eskortowana przez groźnego Sandora Clegane'a dostała się na zamek i z ukrycia obserwowała masakrę ludzi jej brata (a także jego wilkora) - udało jej się uciec w ostatniej chwili dzięki udatnej pomocy nadzorcy. Zresztą moment, kiedy połączyli siły, by razem się mścić był później bardzo symboliczny - mała dziewczynka, która widziała jak ginie prawie cała jej rodzina, staje się skutecznym mordercą.
Śmierć młodego króla Joffrey'a Baratheona była definitywnie jednym z najbardziej wyczekiwanych momentów w całej historii. Joffrey był naprawdę wyjątkowo paskudnym osobnikiem - rozpieszczonym, marudnym sadystą, którego okrucieństwo przechodziło wszelkie granice ludzkiej odporności. Zrodzony z kazirodczego związku Cersei i jej brata bliźniaka Jamiego z nieludzką przyjemnością znęcał się choćby nad nieznośnie wtedy pokorną Sansą Stark, co było trudno znieść nawet jego rodzonemu wujowi, Tyrionowi.
Ku wielkiej satysfakcji wszystkich osób, które pałały do niego nieskrywaną nienawiścią, młodzieniec zginął w męczarniach na własnym weselu, chwilę po tym, jak wziął ślub z niezwykle atrakcyjną Margaery Tyrell. Otruty Joffrey dokonał żywota podtrzymywany przez matkę i ojca (no i jednocześnie ciotkę i wujka). Trudno jednak było naprawdę cieszyć się z jego śmierci, bo spisek uknuty przez Petyra 'Littlefingera' Baelisha i Olennę Tyrell (babcię panny młodej) doprowadził do tego, że kozłami ofiarnymi zostali właśnie Tyrion Lannister i Sansa Stark.
Śmierć Hodora załamała wielu fanów serialu. To był kolejny wysoce traumatyczny i zasmucający moment w dziejach 'Gry o tron'. Głównie dlatego, że Hodor był postacią bardzo poczciwą. Obecny w narracji już od pierwszego sezonu sympatyczny stajenny Starków okazał się także postacią równie tragiczną.
Nikt tak naprawdę nie wiedział, jak stajenny z Winterfell ma naprawdę na imię, bo jedyna rzecz, jaką potrafił powiedzieć, było słówko 'Hodor' (od czego wzięło się jego późniejsze miano). Hodor z racji tego, że mówił w kółko tylko jedno słowo, został uznany za niepełnosprawnego umysłowo, jednak nie przeszkadzało mu to w wiernej służbie Branowi Starkowi. Duży i silny transportował sparaliżowanego panicza wszędzie, gdzie trzeba było. Bardzo długo nie wiedzieliśmy o Hodorze za dużo, aż przyszedł sezon piąty. Wtedy też Bran odkrył, że może telepatycznie wędrować w czasie, co powoduje, że jednocześnie przebywa w przeszłości i teraźniejszość. Młody Stark szkolił swoje moce pod okiem Trójokiego Wrony w jego siedzibie.
Pewnej nocy zaatakowali ich Biali Wędorwcy - w trakcie najazdu zabili mentora Brana, który akurat w tym czasie miał wizję w Winterfell. Jak się okazało, zawędrował do czasów, kiedy Hodor był jeszcze zupełnie normalny - dopiero wtedy też dowiedzieliśmy się, że miał na imię Wylis.
Mat. prasowe
Bran mimo transu był również świadomy ataku, podczas którego Hodor i Meera zaczęli z nim z Drzewa uciekać. Bran w akcie desperacji przejął kontrolę nad umysłem Hodora, by w ten sposób walczyć z agresorami i się jakoś uratować. Przebywając jednocześnie w przeszłości i teraźniejszości doprowadził swojego sługę do stanu, w którym go poznał - kiedy przejmował nad nim kontrolę w przeszłości, w teraźniejszości Meera krzyczała do Hodora by 'trzymał drzwi', co po angielsku brzmi 'Hold The Door'.
I właśnie to były ostatnie słowa, jakie usłyszał młody stajenny Wylis, nim stał się Hodorem. Wizja ataku Białych Wędrowców, którą zesłał na niego Stark w młodości traumatyzuje go do tego stopnia, że wpada w trans, w którym krzyczy coraz bardziej wyczerpany 'Hold The Door' co ostatecznie skraca się do 'Hodor'. Potem Wylis już nigdy nie będzie w stanie powiedzieć nic innego, a 'trzymanie drzwi' do których dobijają się Inni okazuje się jego życiową misją, Hodor ginie bowiem rozszarpany przez nich żywcem. Przerażające.
'Bitwa Bękartów' z szóstego sezonu była bodaj do tej pory największą sceną batalistyczną w historii telewizji - teraz wiemy, że twórcy 'Gry o tron' obiecali nam jeszcze większą bitwę w sezonie ósmym - 'Bitwa o Winterfell' ma być skrajnie spektakularna. Niemniej, warto wspomnieć o jej poprzedniczce.
Bitwa między wojskami dowodzonymi przez Jona Snowa i Ramsaya Boltona to coś, na co czekało wielu fanów 'Gry o tron'. Ekipa twórców pracująca nad tym odcinkiem liczyła aż 600 osób, a do aktorów grających główne i drugoplanowe role dołączyło aż 500 statystów. W scenach bitwy bękartów wykorzystano także 70 koni. I chociaż nikt nie podaje konkretnych liczb, jeśli chodzi o budżet, prawdopodobnie wyniósł więcej niż średnia - a średnio każdy odcinek w szóstej serii 'Gry o tron' kosztował 10 milionów dolarów!
Wszyscy, którzy oglądają 'Grę o tron' wiedzą, że w kolejnym odcinku może zginąć KAŻDY. Teraz zobaczyli, jak umiera jedna z najbardziej znienawidzonych postaci. Ramsay Bolton odrzucił wyzwanie Jona Snowa, by oszczędzić życie tysiącom ludzi i rozstrzygnąć losy bitwy 'w starym stylu', w pojedynku jeden na jednego, ale i tak nie udało mu się dotrwać do końca walki.
Mat. prasowe
To w trakcie tej bitwy zobaczyliśmy przejmujące i dojmujące momenty z życia wielu bohaterów, ale najbardziej uderzające były chyba sekwencje Jona Snowa.
Najpierw Jon Snow samotnie szarżujący na wojska wroga, by pomścić śmierć swojego brata Rickona, który sekundy wcześniej umarł godzony strzałą w tył głowy. Potem rumak tego samego Snowa pada powalony falą strzał wystrzelonych przez łuczników Boltona. No i Jon stojący samotnie w środku pustego pola i na widok nacierającej na niego kawalerii wyciągający swój miecz - Długi Pazur. To był ten moment, kiedy pogodził się z faktem, że zaraz zginie (znowu, kilka odcinków wcześniej został wskrzeszony). I to rosnące napięcie było siłą sceny.
Warto też podkreślić, że Sansa doczekała się w końcu swojej zemsty - tak jak obiecała wcześniej Boltonowi, zginął marnie. To właśnie Sansa Stark razem z Petyrem Baelishem wysyła armię z Doliny, by zmiotła wojska Boltonów, którzy chwilę wcześniej byli przekonani o swoim zwycięstwie.
Trzeba tu przyznać, że Iwan Rheon genialnie grał rolę Boltona - to w bardzo dużej mierze jego zasługa, że ten bohater wzbudzał aż takie emocje. Wielu z tych, którzy oglądali 'The Battle of the Bastards' nie potrafiło ukryć, że czekali na tę śmierć od czasów, gdy z życiem pożegnał się równie okrutny i nielubiany król Joeffrey.
Śmierć Jona Snowa w finale 5. serii 'Gry o tron' była dla fanów serialu ogromnym zaskoczeniem. Mianowany na Lorda Dowódcę bohater został zaatakowany i śmiertelnie zraniony przez swoich własnych ludzi z Nocnej Straży. Uknuli spisek, bo nie mogli mu wybaczyć, że poświęcił życie ich towarzyszy, by mogli przeżyć dzicy. To dla nich była niewybaczalna zdrada, którą postanowili ukarać śmiercią. Zadbali też o to, by o tym wiedział przed śmiercią, stawiając znak z napisem 'zdrajca'. Jon Snow umarł w kałuży własnej krwi, zadźgany przez ludzi, którym ufał.
Przez rok ludzie nie mogli sobie poradzić z utratą jednego ze swoich ulubieńców - ostatecznie Jon był bohaterem szlachetnym, do bólu sprawiedliwym i przy okazji skrajnie niesprawiedliwie traktowanym. Jon Snow powrócił do życia ku zaskoczeniu wszystkich. Davos bowiem wybłagał Melllisandrę, by przeprowadziła rytuał przywracający zamordowanego do życia. Mimo wahania kobieta się zgodziła, niemniej rytuał nie przyniósł od razu oczekiwanych przez nią efektów - powtórzyła specjalną formułkę dwukrotnie, a nie stało się nic. Dopiero kiedy z komnaty wyszli prawie wszyscy obecni Jon niespodziewanie otworzył oczy i wziął kilka głębokich oddechów. I jak tu nie uwierzyć, że w 'Grze o tron' wszystko jest możliwe?
W tym samym odcinku, którym zdrajcy zamordowali Jona Snowa, niemniej ciekawy los spotkał Cersei Lannister. I choć trudno powiedzieć, by to była bohaterka pozytywna, los, który zgotowali jej przeciwnicy. Cersei, aby wydostać się z więzienia i dotrzeć do swojego syna, zasiadającego na tronie króla Tommena, musiała poświęcić wiele: przyznać się do cudzołóstwa (przynajmniej do tego, na które są niezbite dowody) i zgodzić się na przejście nago przez miasto, którego królową była zaledwie chwilę temu. Widzowie mogli zobaczyć na jej twarzy dumę, determinację, chęć wzięcia odwetu na tych, którzy zmuszają ją do takiego upokorzenia, a później także cierpienie, wstyd i załamanie - została obnażona nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Szła naga, bezbronna, z obciętymi włosami, i wysłuchiwała obelg tłumów, którymi pogardza.
W samej scenie nie widzieliśmy zresztą nagiej Leny Headey grającej Cersei. Powody były co najmniej dwa: w tamtym czasie aktorka była już w ciąży, a poza tym podobno nie do końca popierała to, że twórcy chcą w taki sposób obnażyć graną przez nią postać. Niektórzy spekulują również, że Headey, która swego czasu często rozbierała się przed kamerą, teraz jako aktorka o większej pozycji mogła wywalczyć sobie odpowiedni zapis w kontrakcie, dzięki któremu nie musi pokazywać więcej, niż by chciała.
print screen You Tube
George R.R. Martin, który na kartach książki powołał Cersei do życia, tłumaczy jednak w wywiadzie promującym koniec piątej serii, że takie jej potraktowanie było w tym przypadku uzasadnione.
- Są symboliczne aspekty tego spaceru. Jesteś naga. Nie masz nic do ukrycia. Odmówiono ci możliwości zakrycia się w jakikolwiek sposób. Twoje włosy zostały ścięte. Jesteś zupełnie bezbronna. To duchowe uzasadnienie tego typu rzeczy - tłumaczył.
- Ludzie nie widywali władców często, poza sytuacjami, w których mijali ich w ich otoczeni luksusami - ten splendor pomagał im rządzić. Jeśli zabierzemy to wszystko królowej takiej jak Cersei, widywanej do tej pory pięknej kobiety, przebywającej w otoczeniu służek i ochranianej przez straż, pozbawiamy ją całej siły powiązanej z jej majestatem - dodaje Martin.
Martin zauważa, że w tym przypadku ważny był również stosunek ludu do byłej królowej. - Cersei nie jest kochana przez mieszkańców Królewskiej Przystani. To kobieta, która za nieposłuszeństwo każe wyrywać języki. Teraz ludzie mogą wykrzykiwać w jej stronę wulgarne wyzwiska, oskarżenia, nie obawiając się żadnej kary. To zmienia jej odbiór, taki był plan - mówił.
To dla wielu ludzi był najbardziej brutalny moment w historii 'Gry o tron'. Stannis Baratheon, słynący z tego, że jest władcą sprawiedliwym, choć i okrutnym, musiał wybierać pomiędzy własnymi ambicjami i miłością do rodziny. Wybrał ambicję i poświęcił bogowi ognia własną córkę, by osiągnąć swój cel - Żelazny Tron. Omamiony przez Melissandre władca Krańca Burzy i i prawowity dziedzic Tronu, uwierzył, że jeśli poświęci swoje dziecko, otrzyma łaskę boga R'holl.
Shireen ufająca ojcu bezgranicznie, gotowa dla niego zrobić wszystko, została spalona żywcem na stosie. Dziecko na stos wloką żołnierze Stannisa, by zginęło w płomieniach. Do ostatniej chwili rozpaczliwie krzyczała i błagała o ratunek. Filmowcy nie pokazali chwili jej śmierci, za to można było patrzeć na twarze świadków okrutnego rytuału.