To nie był zwykły odcinek 'Gry o tron'. Nie tylko dlatego, że najdłuższa bitwa w historii telewizji trwała blisko 80 minut. Także dlatego, że prawie nic nie było widać, bo zdjęcia były za ciemne. A co więcej, stało się coś niespotykanego jak na krwawą sagę prosto z Westeros.
To była wielka bitwa, wiele osób zginęło, ale... przeżyli najbardziej kluczowi bohaterowie. Wszyscy byliśmy przygotowani na to, że pożegnamy się z jakimiś ulubionymi postaciami pierwszoplanowymi, więc dużo bardziej zaskakujące było to, że prawie wszyscy przeżyli. Choć podkreślmy, że zgony postaci mniej wyeksponowanych były naprawdę bardzo smutne.
Powyżej obrazek zdradzający najbardziej pamiętne sceny z tego odcinka z użyciem adekwatnych kadrów i zdjęć niepowiązanych z serialem.
Nie martwcie się o spoilery i tak nic nie będzie widać!
Często powtarzają się komentarze, że wszyscy spodziewali się po tej bitwie dużo, dużo, dużo więcej.
I ten żart nagle jest bardzo dosłowny.
Nocny Król ma tę przypadłość, że jednym ruchem ręki może wskrzesić dowolną liczbę osób. A to oznacza, że jeśli ktoś zginął w walce z jego Białymi Jeźdźcami, zaraz może zacząć mordować swoich sprzymierzeńców. To można uznać za oszukiwanie.
Mimo tego, że przez większość epizodu panowały egipskie ciemności, zdarzały się jednak krótkie momenty, kiedy na ekranie było coś widać! Stąd też poniższe podziękowania:
Osobiście chcę podziękować Drogonowi (to smok - przyp. red), Rhaegalowi, Melissandre i księżycowi za to, że starali się dostarczyć nam odrobiny światła w trakcie tego odcinka.
Naprawdę w Winterfell działo się bardzo źle, zanim Arya Stark nie dopadła w ogrodzie Nocnego Króla. Stąd też przeróbka plakatu filmu, w którym w międzyczasie zagrała Maisie Williams o znaczącym tytule "Kiedy się pojawiłaś".
Wojska w Winterfell włożyły dużo serca, żeby uzbroić dodatkowo warownię. Niestety na niektórych nie pomogą żadne zabezpieczenia - np. na olbrzyma. Bezpośrednie starcie miała z nim młoda i dzielna Lyanna. Ubiła wroga, ale przypłaciła to życiem. To był jeden z najsmutniejszych momentów w trakcie odcinka.
What an absolute Queen. I would have bent both knees ????#NotToday #TheLongNight #GameofThronesseason8episode3 pic.twitter.com/zks476enTc
- Keels (@lovekeels) 29 kwietnia 2019
Daenerys próbowała zabić Nocnego Króla w trakcie bitwy. Smok zionął na niego ogniem dobrych kilka minut. Ku wielkiemu zaskoczeniu Matki Smoków, jej wróg wyszedł z płomieni nietknięty. Wtedy zrobiło się naprawdę kiepsko.
Bran wykazał się nie lada odwagą proponując, że będzie żywą przynętą w trakcie bitwy. I choć jego plan się udał, Nocny Król trafił tam, gdzie miał się znaleźć, ludzie naprawdę przeżywają, że najmłodszy Stark pozostawał tak bardzo nieporuszony wydarzeniami naokoło niego. Stąd też podpis pod jego zdjęciem:
Kiedy jest praca w grupie i nic nie robisz.
Było już bardzo, bardzo źle, wszyscy mieliśmy pewność, że odcinek skończy się tryumfem armii nieumarłych, kiedy do akcji wkroczyła Arya Stark. Wyskoczyła na Nocnego Króla z nicości i wbiła mu sztylet prosto w żebra.
Już dawno dostaliśmy wskazówki dotyczące tego, że to właśnie Arya Stark pokona Nocnego Króla. Przepowiednie mówiły, że "Nikt" go nie pokona. A właśnie tak o sobie Arya mówiła, kiedy została "Człowiekiem Bez Twarzy". "Jestem nikim" w jej ustach teraz brzmi nader profetycznie.
Pamiętacie kreskówkę 'Sąsiedzi'? Ktoś uznał, że kadr z bajki świetnie nadaje się do porównania ze zwycięskim skokiem Aryi Stark.
Ponieważ cały czas było bardzo, bardzo ciemno, z analizą kluczowej sceny, kiedy to Nocny Król Ginie z ręki Aryi Stark przyszedł uczynny użytkownik portalu wykop. Na potrzeby innych obrysował kluczowe postaci i akcję zupełnie niczym Jacek Gmoch wydarzenia z meczów piłki nożnej.
W momencie, w którym Arya Stark ugodziła swoim sztyletem Nocnego Króla, ten rozsypał się na tysiące lodowych kawałeczków. Jak strzaskany sopel lodu.
Melissandre przewidziała, że Arya Stark zamknie 'wiele oczu'. Wskazała nawet odpowiednie kolory oczu, które mieli jej naczelni wrogowie. Teraz do kolekcji młodej wojowniczki dołączył Nocny Król, który miał przeraźliwie niebieskie oczy. Zostały jeszcze oczy zielone. A tak się składa, że właśnie takie ma Cersei Lannister.
Jamie Lannister do tej pory mógł się szczycić tym, że zabił Szalonego Króla i tym samym uratował Westeros przed tragedią. Jednakże to dokonanie blednie w świetle wyczynu Aryi Stark, która zgładziła najniebezpieczniejszego wroga świata.
Bran Stark nie może chodzić po tym, jak w pierwszym odcinku pierwszego sezonu wyrzucił go z okna Jamie Lannister. I choć chłopak jest niepełnosprawny, to dysponuje niezwykłą mocą - ma wizje z przeszłości. Co więcej potrafi jednocześnie przebywać w teraźniejszości i przeszłości. Z powodu jego wyjątkowych mocy Nocny Król chciał go zabić - zależało mu na wymazaniu wszelkich wspomnień po ludzkości, których Bran jest teraz strażnikiem. Dlatego też w ogrodzie Winterfell ustawiono zasadzkę - najmłodszy Stark czekał aż jego wróg przyjdzie go zabić, a w tym czasie strzegł go dzielnie Theon Greyjoy.
Ludzie trochę się nabijają z tego, że całe Winterfell paliło się i waliło, a Bran nie reagował na to, dzieje się wokół niego.
To jasne, że Arya Stark stała się niekwestionowaną bohaterką. Stąd też ten uroczy kolaż porównujący jej dokonania z Diego Maradoną i jego radością po zdobyciu mistrzostwa świata w 1986 r.
Nie umknął uwadze widzów fakt, że podczas kiedy w Winterfell toczyła się walka o przeżycie wszystkich w Siedmiu Królestwach, Cersei nie zrobiła nic, żeby pomóc. Kiedy inni ginęli, ona sobie słodko spała w Kings Landing.
"Gra o tron" to nie tylko bitwy, intrygi i sceny erotyczne. To także miłość kiełkująca wśród bohaterów. I chyba trudno o kogoś, kto w swoim uczuciu jest bardziej wytrwały niż Tormund. Nieodmiennie adoruje Brienne z Tarthu, a ta nieodmiennie go ignoruje. Ostatnio nawet opowiadał jej, że jest taki silny, bo przez trzy miesiące żywił się mlekiem wielkoludów. Na szczęście on i ona raczej przeżyli bitwę - czy nieczułe serce Brienne w końcu dla niego zabije? Wszyscy na to liczymy!
Czy teraz Brienne spojrzy przychylnie na swojego zalotnika? Czy jednak rzuci się w ramiona Jamiego Lannistera? Obawiamy się, że te zaloty nie skończą się pomyślnie.