Brodka w 2010 roku dokonała w polskiej branży muzycznej małej rewolucji i pokazała nagle światu zupełnie nowe oblicze. Jej trzecia w dorobku długogrająca płyta "Granda" okazała się ożywczym uderzeniem - krytycy wychwalali ją za niesztampowe i odważne podejście do muzyki, która choć z jednej strony miała alternatywny sznyt, to była też bardzo chwytliwa. Także za sprawą błyskotliwych tekstów, które rozochoceni ludzie wyśpiewywali na koncertach. I to jakich!
Bo przy okazji "Grandy" Brodka pokazała też, że potrafi rewelacyjnie bawić się swoim wizerunkiem, którym uzupełnia i podbija muzykę. Jej koncerty zyskały szaloną i kolorową oprawę, a sama wokalistka zachwycała coraz ciekawszymi i niestandardowymi stylizacjami, które krok po kroku doprowadziły do tego, że stała się ważnym głosem w polskiej modzie.
Od tego czasu zyskała miano prawdziwego muzycznego kameleona, odważnej eksperymentatorki, która zmienia się przy każdym kolejnym projekcie. Sama w wywiadach mówiła: "Bawię się swoim wizerunkiem i przesuwam kolejne granice". I faktycznie, ludzi szokowało, że z szalonych loków zrezygnowała na rzecz ogolonej na łyso głowy i przyklejanych na twarzy masek z pereł.
Doszło nawet do tego, że gdyby pojawiła się na scenie w zwykłych jeansach, ludzie zaczęliby podejrzewać, że to jakiś podstęp, część przemyślnego i niewątpliwie ekscentrycznego planu. Bo jedyny pewnik u Brodki, to ciągła zmiana. Nie inaczej jest w przypadku jej najnowszej płyty - "Brut". Artystka po raz kolejny wymyśliła siebie na nowo - a przy okazji umożliwiła także innym taką metamorfozę.
Tytuł płyty nie jest oczywiście przypadkowy - Brodka tym razem inspirowała się brutalizmem, bardzo charakterystycznym nurtem architektonicznym, który w Europie rozwijał się od lat 40. XX wieku, a w Polsce szczególnie popularny stał się na przełomie lat 60. i 70. Co w nim najbardziej zaintrygowało piosenkarkę?
Brutalizm to w pierwszej kolejności bezceremonialność formy, mocne kształty i wzory, które lubią dominować nad otoczeniem i jednocześnie stają się nieodzowną częścią pejzażu, która cały czas prowokuje do myślenia. Brodka chciała, żeby w jej muzyce było słychać starcie emocji i racjonalizmu, przewrotność i zabawę z utartymi szablonami. Nowy wizerunek jest surowy i niebinarny - ma łączyć w sobie wiele znaczeń.
W jej nowym świecie to, co stereotypowo jest damskie albo męskie, przenika się nawzajem i wymienia znaczeniami oraz formami. Co artystka przy okazji postarała się też oddać w swoich stylizacjach, które towarzyszą promocji albumu. To dobrze widać np. w teledysku do "Game Change", gdzie bawi się konwencją i odrzuca płciowe stereotypy.
Na jego potrzeby powstał pożyczony z męskiej szafy garnitur, który do kolekcji trafił w niezmienionej formie. To nie wszystko - szary trencz z wideo do "Hey Man" przeszedł z kolei modyfikację poprzez złagodzenie linii ramion i dodanie mu asymetrii.
Brodka tak opowiada o pracy nad swoją kolekcją ubrań:
Najpierw określiliśmy ogólny zarys, następnie stworzyłam moodboardy z moimi fascynacjami: od odniesień folkowych przez marokańskie dywany po luźne skojarzenia związane z podróżami, moim dorastaniem i wcieleniami artystycznymi, z którymi mogliby kojarzyć mnie odbiorcy.
By dobrze pokazać wszystkie te inspiracje, kolekcji Reserved towarzyszy sesja zdjęciowa autorstwa Bartka Wieczorka, który z Brodką pojechał do Walencji.
Tam znaleźli gmach Espai Verd - ukończony w 1986 roku. Jak mówi fotograf, jest niesamowity. "Budynek, który wygląda, jakby ktoś go z dziesięciu budynków złożył w takie puzzle. Myśmy dość mocno musieli kombinować, jak z tego budynku wyjąć jego najmocniejsze strony, ten rdzeń, jak choćby tę fontannę, betony, a ominąć tę część mieszkalną, której jednak jest tam bardzo dużo. To jest normalny blok, w którym mieszkają ludzie, na balkonach stoją doniczki, suszy się pranie, jest basen na dachu, itd. A na zdjęciach wygląda, jak opuszczony, bo trochę tak go potraktowaliśmy" - opowiada Wieczorek.
Tutaj sztuka i zabawa formą łączą się z praktycznością, dzięki czemu powstały niebanalne ubrania do noszenia na co dzień. Wielofunkcyjność była tutaj bardzo istotna: płaszcz po odpięciu rękawów staje się kamizelką, marynarkę z geometrycznymi nacięciami można nosić jako bluzkę, a spodnie dzięki paskom w nogawkach mogą być - w zależności od preferencji - wąskie albo szerokie. W kolekcji, która trafiła do sprzedaży 28 września, klientki salonów Reserved znajdą z jednej strony pikowane płaszcze, peleryny i oversize'owe garnitury, a z drugiej są tam też sukienki: niby proste, a zarazem widowiskowe.
Brodka sięgnęła również po dzianiny z mocnymi wzorami, którym towarzyszą dekonstrukcyjne żakiety. Inspiracje brutalizmem widać właśnie w śmiałych krojach i wyrazistych deseniach - przykładem niech będzie choćby sweter ze wzorem, który odzwierciedla charakterystyczny "rytm", jaki często pojawia się w ułożeniu okien na poszczególnych gmachach stworzonych w tym nurcie architektonicznym.
Dodajmy też, że flagowy nadruk z kolekcji Brodki to motyw fali, który pojawia się także na albumie "Brut". Właśnie te fale sprawiają, że cała kolekcja - pełna tak odmiennych form wynikających chociażby z zamiłowania Brodki do sztuki japońskiej - jest odrębna i spójna. Fale pojawiają się na guzikach, przywieszkach, nietypowych metkach i żakardowych podszewkach. Teraz śmiało można będzie zadać kłam stwierdzeniu, że "nie ma fal".