Miesiączkowy seks i pierwszy okres w pieprzonej Statui Wolności - czyli jak menstruujemy w (pop)kulturze

Zanim dostałam pierwszej miesiączki, czytałam "Anię z Zielonego Wzgórza". Była też pogadanka ze szkolną pielęgniarką, z której wyproszono chłopców. Dlatego choć po odkryciu śladów krwi na majtkach wiedziałam, że nie umieram, byłam pewna, że o tych sprawach trzeba mówić szeptem. A jak to wygląda w dzisiejszej (pop)kulturze?

"Okres w moim życiu" to kampania społeczna zorganizowana przez Gazeta.pl i inicjatywę TakDlaPodpasek.pl, realizowaną przez Okresową Koalicję i Kulczyk Foundation. Apelując o darmowe podpaski w szkołach, rozmawiamy z kobietami o akceptacji własnego ciała, dostępie do środków higienicznych i o tym, jak okres wpływa na ich życie zawodowe.

W dzieciństwie sporo chorowałam, a najlepszym lekiem na anginę były dla mnie książki. Dlatego pochłaniałam kolejne tomy "Ani z Zielonego Wzgórza", "Harry’ego Pottera" i "Jeżycjady". Zwłaszcza z Anią czułam sporą więź. Sama mówiłam jak katarynka, lubiłam patos i jeszcze w podstawówce wpadłam w niejedną "otchłań rozpaczy". No i Ania – w przeciwieństwie do Hermiony - dostała okresu. Z lektury zapamiętałam to jako coś doniosłego - jak niemal wszystko, co przydarza się dorastającej bohaterce. Dlatego, kiedy sama dostałam pierwszego okresu, czułam, że to ważne wydarzenie. Narracja, o "stawaniu się kobietą", była we mnie równie mocno zaszczepiona co wstyd związany z comiesięcznym krwawieniem.

Miesiączka jest dla mugoli 

Pierwszy okres zaskoczył mnie podczas wakacji u babci. I szczerze mówiąc, nie mogłoby być lepiej. Dostałam podpaski, czekoladę i przyzwolenie na spędzenie całego dnia przed telewizorem. Hermiona mogła walczyć z Voldemortem i używać zmieniacza czasu, ale takie "ludzkie" sprawy jak comiesięczne krwawienie nie dotyczyły młodej czarodziejki. Nie pamiętam też żadnej menstruacji w książkach Małgorzaty Musierowicz, choć jej bohaterki zakochiwały się, oblewały maturę i rodziły dzieci. Pewnie dlatego wyobrażenie o pierwszej miesiączce czerpałam z powieści Lucy Maud Montgomery. Dzięki Ani wiedziałam, że nie umieram. Do dziś wzrusza mnie speszony, ale troskliwy Mateusz. Kiedy jednak wróciłam do domu rodziców, nie było ani kwiatów, ani sukienki z bufiastymi rękawami. Wtedy uruchomiły się we mnie inne okresowe wzorce - zaczerpnięte z pogadanki ze szkolną pielęgniarką, z której chłopców wyproszono. Było o higienie, podpaskach i o tym, żeby wszystko odbywało się dyskretnie. 

 

"Staję się kobietą" i uczę się być cicho 

Już wtedy czułam frustrację, którą świetnie wyraża rudowłosa Shirley w serialu "Ania, nie Anna". Dlaczego mamy się wstydzić okresu i ukrywać go przed mężczyznami, skoro miesiączka świadczy o tym, jak niesamowite możliwości ma nasze ciało? Z jednej strony, w obecnej w serialu narracji okres oznacza, że Ania "staje się kobietą", z drugiej - ma  ukrywać dowody na to, że ciało się zmienia. Lęk, przed zabrudzeniem sukienki krwią jest tak duży, że błyskotliwa nastolatka nie jest w stanie udzielić odpowiedzi na pytanie nauczyciela. Za bardzo skupia się na zasłanianiu tyłu fartuszka dłońmi.

W polskiej produkcji okres widziałam tylko raz. Za to na poważnie - bo u Andrzeja Wajdy. Scena z "Panny Nikt" na zawsze utkwiła mi w pamięci, pewnie dlatego, że jest niezwykle dramatyczna. Najpierw skurcze, które pojawiają się u Marysi podczas pracy w polu, potem stróżka krwi spływająca aż do kostki, a na koniec niepokojące słowa matki: "Tak już musi być, to znak, że urodzisz dzieci. (...) Tak Pan Bóg to urządził z kobietami, żeby ludzkość nie umarła". W kolejnej scenie dziewczyna wiesza wyprane, białe majtki na sznurku do suszenia bielizny. Udało się, ślady zostały zatarte.

'Panna Nikt'"Panna Nikt" mat. pras.

W moim przypadku ukrywanie było dość trudne - i nie chodzi o owijanie podpasek kilkoma warstwami papieru toaletowego. Towarzyszące menstruacji bóle były prawdziwym koszmarem. Czasem nie mogło się obyć bez zastrzyku, ale nawet o wizycie na SOR-ze mówiłam ściszonym głosem. Dopiero na studiach zaczęłam otwarcie rozmawiać o tym z koleżankami, a wtedy okazało się, że nie jestem jedyna. I było jakoś lżej.

Przeklęte białe szorty 

Może byłoby łatwiej przełamać okresowe tabu, gdybym miała swojego Hormonalnego Potwora, jak dzieciaki w animowanym serialu "Big Mouth". Jessy dostaje pierwszego okresu w najgorszych możliwych okolicznościach: w publicznej toalecie, na szkolnej wycieczce, i to w dniu, w którym mama namówiła ją, żeby włożyła białe szorty. Serial Netfliksa  przełamuje seksistowskie tabu, w którym okres, to tylko "kobieca" sprawa. 

Właśnie dostałam pierwszego okresu w pieprzonej Statui Wolności - mówi spanikowana Jessie.

Z pomocą przychodzi kolega z klasy, który jako pierwszy zauważył plamę na spodniach dziewczynki. Co prawda nastolatek jest w lekkim szoku, jednak staje na wysokości zadania. W publicznej łazience brakuje nie tylko tamponów. Nie ma tam nawet papieru toaletowego. Jessie musi się zadowolić wielkim ręcznikiem napisem "Let’s Go Mets". To jedyne, co Andrew znalazł w sklepie z pamiątkami. 

 

Okres strikes again 

Zwykle na okresowej inicjacji menstruacyjne wątki się kończą, jednak nie w przypadku "Big Mouth". Kilka sezonów później Jessie uczy się, jak wkładać tampony. Ma dobry powód. Decyduje się na inne środki higieniczne, po tym, jak jej podpaska wchłonęła całe jezioro na letnim obozie. Sprawa nie jest łatwa, ale na szczęście dziewczynka ma bardzo komunikatywną waginę. Podziwiam determinację bohaterki. Moje pierwsze próby z tamponem bardziej przypominały kurs jogi dla zaawansowanych. 

 

Niezwykle rzadko widzimy, kobiety na ekranach, które robią to, co w realnym życiu zdarza się mniej więcej raz w miesiącu: kupują środki menstruacyjne. Jeśli tampony czy podpaski już się na ekranie pojawiają, to zwykle w komicznym kontekście. Chociaż Phoebe Waller-Bridge w emitowanym w BBC serialu "Fleabag" nie ma problemu z zabraniem nowo poznanego mężczyzny do sex shopu, to jednak kiedy wpada w sklepie na swojego kochanka, panicznie wymienia opakowanie superchłonnych tamponów, na te w wersji "regular". Jakby większe krwawienie sprawiało, że jest mniej atrakcyjna. 

 

Miesiączka nie jest natomiast przeszkodą dla Rebekki z "Crazy Ex-Girlfriend". Nie tylko nie ukrywa krwawienia przed swoim chłopakiem, ale wręcz zachęca go do "okresowego seksu". I to piosenką. Niestety, ze stosunku nici, ale to nie okres jest tutaj przeszkodą. Josha bardziej przerażają witaminy dla kobiet w ciąży, które Rebecca kupiła, kiedy miesiączka nie przyszła na czas. Okres jest tu więc czymś normalnym - w przeciwieństwie do wszystkiego innego.

 

Miesiączka a kwestia zaufania 

Nie wierzę niczemu, co krwawi przez pięć dni i nie umiera - powiedział nauczyciel w "South Parku", a po nim tę frazę powtórzono bazylion razy na szkolnych korytarzach.

Heheszkom nie było końca. Wiem, wiem, zaraz usłyszę, że "brakuje mi dystansu". Jednak właśnie takie żarty podtrzymują okresowe tabu i sprawiają, że na tych samych korytarzach, kiedy już "ciotka przyjechała" niespodziewanie, podpaski przekazywałyśmy sobie tak, żeby nikt nie dostrzegł tego drobnego gestu siostrzeństwa. Sama nieraz byłam po obu stronach takiej wymiany. Pamiętam nawet, że kiedyś kupiłam w drogerii specjalną dyskretną puszkę na podpaski, żeby nikt się nie zorientował, co noszę w torebce. 

 

Ale krwawienie to nie wszystko. Tematem żartów bywa też PMS - zespół napięcia przedmiesiączkowego. Nie zliczę, ile razy, kiedy się złościłam lub okazywałam inne silne emocje, słyszałam pytanie: "czy to TE dni?". To okropny sposób na uciszanie kobiet i świetny temat do żartów. W "Modern Family" Luke  jest przerażony, bo kobietom w jego domu zsynchronizowały się cykle, a Chandler i Joey z "Przyjaciół" bardziej precyzyjnie są w stanie określić, kiedy ich sąsiadki miesiączkują, niż one same. Ta wiedza pozwala nie wchodzić dziewczynom w drogę, kiedy to niebezpieczne, ale pomaga też wygrać w quizie, którego stawką jest lepsze mieszkanie. 

Oczywiście, w różnych fazach cyklu zmienia się poziom hormonów w naszych organizmach, jednak czy to faktycznie powód do bagatelizowania czyichś emocji?  

Seksistowskie pytanie nabiera innego wymiaru, w świetle badań, z których wynika, że u kobiet cierpiących na PMS występuje podwyższony poziom testosteronu, czyli "męskiego" hormonu. 

Kubeczek na koniec świata

Na szczęście dziś rzeczywistość wygląda trochę inaczej. I nie musiałyśmy do tego przeżywać apokalipsy. W "The Last of Us" Elie dostaje kubeczek menstruacyjny. Chociaż jego budowa trochę ją zadziwia, to wszystko wyjaśnia dołączona do podarunku instrukcja. Wydaje się, że to najodpowiedniejszy produkt na tak trudne czasy – nie generuje śmieci i można z niego korzystać wiele razy. Sprawdzi się więc lepiej niż znalezione przez nastolatkę kilka odcinków wcześniej tampony. Co jest wyjątkowego w scenie pokazanej przez twórców "The Last of Us"? Właśnie nic i o to tutaj chodzi. Okres jest czymś naturalnym, doświadczeniem tak zwyczajnym, jak podcinanie końcówek włosów, nie żadnym rytuałem przejścia czy pretekstem do niewybrednych żartów.

Wejdź na >>> www.okreswmoimzyciu.pl

Więcej o: