W napakowanej testosteronem, pełnej eksplozji i trupów siejących się gęsto drugiej odsłonie "Niezniszczalnych" Sylvester Stallone po raz kolejny skrzykuje największe gwiazdy kina akcji sprzed 20 lat. W Stanach Zjednoczonych film od razu wskoczył na szczyt box office'u. "Niezniszczalni 2" krytyków nie zachwycają, ale za oceanem mają swoją publiczność. W naszym kraju pierwsza część radziła sobie nieźle, więc można liczyć na zainteresowanie widzów mimo średnich recenzji także drugą, która właśnie trafia do kin.
Większość recenzentów zgodnie podkreśla, że twórcy sequela "Niezniszczalnych" najwyraźniej kierowali się filozofią: wszystkiego więcej niż w części pierwszej. Dlatego do Stallone'a, Dolpha Lundgrena czy Arnolda Schwarzeneggera, których można było zobaczyć w filmie z 2010 roku, dołączyli m.in. Chuck Norris oraz Jean-Claude Van Damme. Panowie mają już swoje lata, ale nadal wiedzą, jak się trzyma karabin maszynowy w ręku i powala bandziorów kopniakiem z półobrotu .
Tym razem jest oczywiście również więcej wybuchów i strzelanin, scen wykorzystujących sztuki walki, a także karkołomnych wyczynów kaskaderów. "Niezniszczalni 2" niczego nowego nie odkrywa, a ci, którzy lubią kino akcji w starym stylu, znajdą w nim to, czego się spodziewali.
Stallone jako Barney Ross znów skrzykuje grupę najemników, tym razem wynajętych przez CIA, by odzyskać ładunek z wraku samolotu. W tym celu ruszają na Bałkany i w konsekwencji stają oko w oko z przebiegłym francuskim złoczyńcą Vilain (po angielsku... złoczyńca). - Fabuła jakaś w filmie być musi, ale bez obaw: śledzić jej wielopiętrowe komplikacje można bez wysiłku , w czym zapewne nie przeszkodził fakt, że scenariusz współtworzył sam Stallone - pisze Paweł T. Felis z "Co Jest Grane" .
W USA film w pierwszych dniach zarobił 28,8 mln dolarów , mniej niż poprzednia część (ponad 35 mln dolarów w weekend), ale i tak pozwoliło to na zajęcie pierwszego miejsca w box office. Poprzednia odsłona w Polsce także pokonała konkurencję , gdy debiutowała w kinach. Film radził sobie zresztą bardzo dobrze również w innych krajach, gdzie widzowie pamiętają doskonale takie przeboje kasowe jak "Rocky", "Rambo", "Terminator" czy "Szklana pułapka". A twórcy "Niezniszczalnych 2" to doskonale wykorzystują, nawiązując do najbardziej popularnych filmowych wcieleń aktorów, którzy pojawiają się w produkcji.
- Schwarzenegger i Bruce Willis przerzucają się kultowymi odzywkami ze starych kinowych hitów, Dolph Lundgren przypomina, że zanim wybrał kino, był doktorem chemii, a Norris wkracza do akcji przy dźwiękach muzyki ze spaghetti westernu. Jak widać, niezłomnym seniorom prócz pary w pięściach nie brakuje również poczucia humoru i autoironii - zauważa Łukasz Muszyński z Filmwebu .
Niektórzy zastanawiają się jednak, czy twórcy nie przesadzili i nie skończyły się im pomysły? - Serwuje jeszcze raz to samo, tylko w rozmiarze XXL. Pochłania się to miło, choć po wszystkim nie mamy już ochoty na dokładkę - ocenia Michał Burszta ze Stopklatka.pl . - Ogląda się to wszystko z podszytą wzruszeniem przyjemnością (złota era VHS), ale po seansie trudno uciec przed myślą, że film wyczerpał już potencjał serii - dodaje.
Nie tylko on podkreśla wątek nostalgiczny - oczywiste jest przecież, że Stallone i spółka próbują jeszcze raz zagrać (i zarobić) na wizerunku twardzieli, dzięki któremu zdobywali sławę w latach 80. - Dawka staromodnego testosteronu w sam raz na sobotni wieczór z kumplami przy piwie, a zarazem spełnienie marzeń z dzieciństwa o spotkaniu największych herosów ekranu w jednym filmie - podsumowuje "Niezniszczalnych 2" Krystian Buczek z Portalufilmowego.pl .
Wszystko wskazuje na to, że wielbiciele "Niezniszczalnych" nie muszą jeszcze żegnać się z serią. Twórcy już zapowiedzieli nakręcenie trzeciej części i chcieliby, aby wystąpili w niej m.in. Harrison Ford i Clint Eastwood. Ostatnio pojawiła się także informacja na temat planów realizacji podobnej produkcji z kobietami w roli głównej . Dla niektórych z tych wszystkich aktorów będzie to ostatnia okazja, by pokazać mięśnie i pobiegać z karabinem przed kamerą, a dla widzów jedna z nielicznych szans, by obejrzeć współczesny film akcji, w którym głównej roli nie grają... efekty specjalne.