Nigdy nie był pokazany polskiej publiczności, nikt go nie opisał. Od kilkunastu lat leży na półkach Filmoteki Narodowej. Scenariusz napisał pewien Żyd i nakręcił za arabskie pieniądze pod opieką artystyczną Jerzego Hoffmana. Muzykę skomponował Zbigniew Preisner, Jerzy Gościk zrobił zdjęcia, zagrali m.in. Ludwik Benoit i Artur Barciś.
- Przygotowywałem leksykon polskich filmów. Raptem w katalogu widzę nieznany mi tytuł "Kołysanka" - opowiada Grzegorz Pieńkowski, kierownik działu rozpowszechniania filmów w Filmotece Narodowej. - Biorę go na salę projekcyjną, a to niesamowity film! Wspaniała opowieść o Holocauście. Próbowałem się czegoś o nim dowiedzieć. Nic! Poprosiłem Andrzeja Bukowieckiego, krytyka z "Życia Warszawy", żeby napisał notatkę: "Biała plama, film, o którym nic nie wiadomo". No i wpada potem do Filmoteki Maciej Putowski, scenograf "Kołysanki": - Nie ruszajcie tego tematu! Jak Hoffman się dowie, że ktoś przy tym chodzi, to wykorkuje na zawał! - wykrzyczał.
"Kołysanka" to trzy filmowe nowele. Pierwsza nosi tytuł "Kwiaty".
Mężczyźni w czarnych chałatach układają ciała zmarłych na wózku, pod płachtą z gwiazdą Dawida. Mała dziewczynka bawi się skakanką. Z oddali patrzy na nią chłopiec.
- Kocham cię - mówi chłopiec. - Nie wierzę. Wszyscy mężczyźni to kłamcy - mówi dziewczynka. Jest jednak sposób, by to sprawdzić. Dziewczynka prosi chłopca, by przyniósł jej kwiaty potrzebne do wróżby "kocha - nie kocha". Za murem getta rozciąga się łąka. Chłopiec mija ją codziennie, idąc wraz z innymi mężczyznami do pracy. Codziennie próbuje przemycić pod kurtką rumianki. Przy wejściu do getta przeszukują go niemieccy żołnierze, wyrzucają kwiaty... Chłopiec wyznaje dziewczynce, że na całym świecie nie ma kwiatów. Następnego dnia znowu próbuje wnieść do getta rumianki...
Latem 1984 roku do Warszawy przyjechali dwaj przyjaciele - rosyjski Żyd Efraim Sevela i egipski biznesmen Hany M. Kamal. Chcieli robić film.
Wynajęli pokój w Forum i poszli do Jerzego Hoffmana - dyrektora artystycznego Studia Filmowego "Zodiak". Sevela był pewien, że Hoffman mu pomoże. Poznali się kilka lat wcześniej na festiwalu w Berlinie. Sevela pokazał Hoffmanowi swoje opowiadania. Hoffman się zachwycił.
30 sierpnia 1984 roku Kamal podpisał umowę z Filmem Polskim na produkcję "Kołysanki" [Film Polski był jedyną instytucją w ówczesnej Polsce, która mogła podpisywać umowy z zagranicznymi kontrahentami - red.]. W umowie zapisano, że Hoffman będzie kierownikiem artystycznym filmu i że "Kołysankę" zrealizuje Zodiak.
- Spotkałem człowieka, który zachwycił mnie swoimi opowiadaniami, wszedłem w to, zaczęliśmy współpracę, a potem przeklinałem moment, w którym się zdecydowałem. Ten człowiek, świetny zresztą pisarz, okazał się hochsztaplerem - twierdzi dzisiaj Hoffman.
- Matka Kamala była ważną urzędniczką w Egipcie, przyjaciółką prezydenta Nasera - opowiada Tadeusz Drewno, który kilka razy rozmawiał z Egipcjaninem. - Kamal wyjechał do Moskwy na studia. Sądząc po jego miernej znajomości rosyjskiego, długo nie studiował. Wyjechał do USA i założył firmę FDF International, która generalnie zajmowała się wszystkim, czyli konkretnie niczym. W USA poznał Sevelę.
Kamal i Sevela mieszkali razem w hotelu Forum, robili furorę w SPATiF-ie. - Żyd i Egipcjanin, niebywały duet - mówi Tadeusz Drewno. - Cały czas wyobrażali sobie moment, gdy na premierze "Kołysanki" wyjdą na scenę i trzymając się za ręce, zaproszą widzów na projekcję. Ta ich przyjaźń miała być czymś w rodzaju żydowsko-arabskiego pojednania na niwie kultury. Ale gdy zaczęła się praca nad "Kołysanką", Kamal wyjechał szukać pieniędzy na film. Więcej do Warszawy nie wrócił. A potem, gdy film był gotowy i Sevela zobaczył, jaki jest dobry, postanowił "Kołysankę" Kamalowi ukraść.
Wycie syren. Z obozu jenieckiego ucieka mężczyzna. W pogoń rusza niemiecki strażnik z tresowanym wilczurem. Uciekinier jest zmęczony. Traci przytomność. Gdy wreszcie się budzi, widzi koło siebie groźnego psa. Zwierzę nie pozwala mu się ruszyć, ale zamiast atakować, zaczyna opiekować się mężczyzną. Kiedy w drodze zaczyna słabnąć, pies karmi człowieka i holuje. Mężczyzna odzyskuje przytomność i...
Kamal podpisał umowę na produkcję "Kołysanki", a Sevela z Gościkiem udali się do mazurskiej daczy Hoffmana w Sikorach Jurskich. Na podstawie trzech opowiadań Seveli - "Kwiaty", "Przyjaciel", "Przepowiednia" - zaczęli pisać scenopis. W dzień pracowali, wieczorem balowali. Po dziesięciu dniach scenopis był gotowy.
Potem zaczęły się zdjęcia.
- Bagna nad Biebrzą, łąki na Mazurach, wioska pod Warszawą, Bug pod Wyszkowem - Jerzy Gościk wylicza miejsca, gdzie kręcono. To on wybierał plenery, Sevela zajął się aktorami. Nie zależało mu na profesjonalistach, szukał twarzy. Jeździł po Polsce i patrzył. Zatrudnił aktorów Teatru Żydowskiego, potem Artura Barcisia, Ludwika Benoit oraz spotkanego przypadkiem w SPATiF-ie Piotra Szulkina.
- On wyglądał jak ikona biblijnego Żyda - wspomina Gościk. - Proszę zrozumieć, "Kołysanka" to taki szczególny film, w którym nie bardzo trzeba było grać, wystarczyło być.
Hoffman prawie nie bywał na planie. Prawdziwie zaangażował się dopiero w montaż filmu.
- Faktycznie to Gościk i Hoffman zrobili "Kołysankę" - uważa Tadeusz Drewno.
- Seveli wydawało się, tak jak wielu ludziom na świecie, że reżyserka to nic trudnego - mówi Gościk.
W budynku dzisiejszego kina Kultura odbyła się kolaudacja "Kołysanki". Seveli na niej nie było. Producenci, reżyserzy, cenzorzy i urzędnicy z Komitetu Kinematografii przyjęli film dobrze.
Hoffman, Gościk, Drewno, Pieńkowski - wszyscy mówią dzisiaj, że jest świetny.
Dlaczego więc nigdy nie został pokazany w Polsce?
- Kilka razy chciałem się dowiedzieć. Pytałem Hoffmana, ale reagował alergicznie. Odpowiadał, że Sevela zabrał film. Nic więcej nie chciał mówić. No, może tyle, że Sevela to kawał drania - mówi Gościk.
- Sevela wymyślił sobie, że jak film przez rok zostanie w Polsce, to uda mu się go wydostać, i to bez niezbędnej zgody Kamala. Uknuł misterny plan - opowiada Tadeusz Drewno. Jego zdaniem Sevela wiedział, że film nie może być wydany, póki Film Polski nie otrzyma wszystkich należnych pieniędzy. Wiedział również, że Kamal tych pieniędzy nie ma. Głównymi sponsorami "Kołysanki" mieli być arabscy przyjaciele Kamala.
- Szczególnie dużo pieniędzy dał pewien Libańczyk. Sevela napisał więc do niego list i zagroził, że jeśli ten wpłaci ostatnią ratę, to on powiadomi libańskie media, że człowiek z Libanu finansuje prożydowski film. Kamal został odcięty od funduszy. "Kołysanka" utknęła w Polsce - opowiada Tadeusz Drewno.
Teraz Sevela musiał wydobyć film. Zaproponował, że wykupi "Kołysankę". Zaczął szukać pieniędzy. - To było bardzo naiwne. Istniała przecież umowa, która sprawę regulowała szczegółowo. Film mógł odebrać Kamal i tylko on - tłumaczy Drewno.
Sevela nie rezygnował. Nie wiadomo skąd wydobył serwetkę, na której rzekomo Kamal pisemnie oświadczał, że Sevela jest współproducentem.
- Latał z tą serwetką i wykłócał się, byśmy mu ten film wydali. Mówił, że tak się umówił z Kamalem, że to gentlemen's agreement. Nie zgodziłem się. Nie wierzyłem w dżentelmeńską umowę między Żydem i Arabem - opowiada Drewno.
Wtedy Sevela złożył donos na ekipę "Kołysanki". - Powiedział, że szef Zodiaku, czyli ja, oraz operator, scenograf i producent wzięli od Araba łapówki i nie chcą wydać filmu. A do tego, że umówiliśmy się z Arabem, że zaraz po skończonym montażu wydamy mu "Kołysankę", on ją wywiezie, a Film Polski nie dostanie pieniędzy - opowiada Hoffman.
Wybuchła afera. Urząd Bezpieczeństwa działał błyskawicznie. Funkcjo-nariusze bez zbędnych wyjaśnień zabrali paszporty Hoffmanowi i Drewnie, a Film Polski zażądał wyjaśnień.
- Na moją prośbę Kamal przesłał oświadczenie, w którym zaprzeczał wszystkim insynuacjom Seveli - mówi Drewno.
- A UB o nic nie pytało, nie było żadnego śledztwa, ale paszportów nie oddawali. Takie czasy - wspomina Hoffman i dodaje: - Po roku dotarłem do Czesława Kiszczaka i poprosiłem o pomoc w sprawie. Oddano nam paszporty. Po latach zobaczyłem Sevelę w Moskwie, w Domu Kina. Jak mnie spostrzegł, natychmiast wyszedł. Chciałem dać mu w mordę.
"Polana, sosny, złoty piasek. Słychać kukanie kukułki. Mężczyźni, kobiety i dzieci czekają, stojąc w rzędzie na skraju wielkiego rowu. Niemiecki żołnierz ustawia cekaem. Celownik przesuwa się z głowy na głowę. Słychać śpiew, to jedna z kobiet śpiewa dziecku kołysankę. Chwilę później Niemcy zakopują zwłoki. Ocalały chłopiec wygrzebuje się spod zwałów ziemi i ucieka w kierunku lasu. Ksiądz, który z ukrycia obserwował egzekucję, zabiera go na plebanię. Jeżeli chłopiec chce przeżyć, musi udawać niemowę...
Sevela szalał w Warszawie, a Kamal jeździł po świecie i szukał pieniędzy na ostatnią ratę. Wreszcie, a był to rok 1986, trafił do Anglii. Okazało się, że BBC jest zainteresowane filmem, chętnie obejrzy, a może nawet kupi "Kołysankę". Kamal poinformował o wszystkim Tadeusza Drewno. Ale w sprawie "Kołysanki" nikt już nikomu nie ufał.
- Wtedy dostałem polecenie: pojedziesz do Anglii i zorganizujesz pokaz. Napomknąłem, że nie mam paszportu - opowiada Drewno. Następnego dnia miał już paszport.
W Londynie, w Domu Polonii, wspólnie z Kamalem zorganizował pokaz. "Kołysanka" spodobała się. BBC kupiła do niej prawa. Wystarczyło na ostatnią ratę. Kamal wpłacił pieniądze na konto Banku Handlowego, Film Polski wysłał "Kołysankę".
- A co się stało z Sevelą?
- Wyjechał, jak on to mówił - do Niu Jorka - mówi Tadeusz Drewno. - Nie śledziłem jego dalszych losów, bo mi podpadł, ale znajomi mówili, że jest w Moskwie, że wrócił...
* Film "Kołysanka" będzie można obejrzeć na specjalnym pokazie, który odbędzie się 15 kwietnia o godz. 20 w Iluzjonie Filmoteki Narodowej, ul. Narbutta 50a