Pary reżyserskie

Fizyk Tomasz Konecki (ur. 1962) i historyk Andrzej Saramonowicz (1965) - autorzy "Ciała" - nie są pierwszą parą reżyserską w dziejach kina. Nie wiadomo tylko do jakich innych duetów za kamerą chcieliby być porównywani. A byłoby z czego wybierać!

W dawnym ZSRR pracowali tzw. bracia Wasiliewowie - Georgij (1899-1946) i Siergiej (1900-59) - którzy jednakowoż wcale nie byli braćmi, mieli tylko identyczne nazwisko. Obu uczył Eisenstein. Zasłynęli "Czapajewem" (1934), z Borysem Baboczkinem w roli bohatera wojny domowej. Rzecz była niby propagandowa, ale filmowo niczego sobie.

We Włoszech wciąż działają prawdziwi bracia Taviani - Vittorio (1929), były student prawa, i Paolo (1931), były student "sztuk wyzwolonych". Najpierw założyli klub filmowy w Pisie, a potem sami zaczęli kręcić. Sławę przyniósł im, jak to braciom, film o rodzinie - "We władzy ojca" (1977). Ciekawe było też "Good Morning, Babilonia" (1987), o tym jak to D.W. Griffith realizował "Nietolerancję". Ostatnio, dla telewizji, zrobili "Zmartwychwstanie" (2001), wg powieści Lwa Tołstoja.

Najwięcej braci filmowców jest w Ameryce. Choćby bracia Coen z Minnesoty - Joel (1955) i Ethan (1957) - których wylansował "Barton Fink" (1991, Złota Palma w Cannes). W głównej roli często obsadzają żonę Joela - Frances McDormand, np. w "Fargo" (1996). Teraz szykują nową wersję klasycznej angielskiej komedii "Jak zamordować starszą panią". Boję się, że nie będzie śmieszna.

Od komedii - często idiotycznych - są za to bracia Farrelly - Peter (1956) i Bobby (1958). Któż nie rechotał na ich "Głupim i głupszym" (1994) i "Sposobie na blondynkę" (1998)?

Bracia Hughes - Albert i Allen (obaj z 1972) - wolą straszyć, stąd "Z piekła rodem" (2001) z Johnnym Deppem szukającym Kuby Rozpruwacza w Pradze udającej dawny Londyn. Bracia H. kręcą filmy od 12 roku życia i pewnie dlatego uważają, że reżyserów, którzy mają więcej niż 45 lat należy skreślić.

Braciom Wachowskim z Chicago - Larry'emu (1965) i Andy'emu (1967), z matki pielęgniarki i ojca biznesmena - zawdzięczamy (?!) "Matriksa" (1999). Znamienne, że w kontrakcie na realizację jego dwóch dalszych części bracia zastrzegli sobie: żadnych masowych spotkań z dziennikarzami i zdjęć promocyjnych!

No a polskie pary? Najsłynniejszą tworzyli Jerzy Hoffman (1932) i Edward Skórzewski (1930-91), obaj po szkole filmowej w Moskwie. Najpierw kręcili tzw. czarne dokumenty ("Uwaga chuligani!"), potem podpisali razem trzy fabuły, w tym dwie udane: komedię kryminalną "Gangsterzy i filantropi" (1962) i niby-western "Prawo i pięść" (1964).

Nie wypada też zapomnieć o Ewie (1920, z domu Poleskiej) i Czesławie (1922-96) Petelskich - autorach nudnego "Kopernika" (1972), "Kazimierza Wielkiego" (1975), w którym dopatrywano się apoteozy Edwarda Gierka, i spłyconych, ale za to rozbieranych "Kamiennych tablic" (1983). W środowisku żartowano, że Petelski najlepszy film - "Bazę ludzi umarłych" z 1958 r. - zrobił samodzielnie, gdy żona była w ciąży. Gwoli sprawiedliwości dodam, że razem też im się czasem coś udawało - np. "Bilet powrotny" (1978), wg Jerzego Stefana Stawińskiego, ze świetną rolą Anny Seniuk.

Tylko czy Konecki i Saramonowicz chcieliby (i mogliby) zostać małżeństwem?