W filmie "Sindbad: Legenda siedmiu mórz" Michał Żebrowski po raz pierwszy próbuje trudnej sztuki "trafiania w kłapy", czyli dubbingu. Użycza głosu głównemu bohaterowi, który w wersji oryginalnej mówi głosem Brada Pitta, też dubbingowego debiutanta. Trzeba przyznać, że panowie znaleźli się w doborowym towarzystwie. Pozostałe głosy w oryginalnej wersji "Sindbada..." to Catherine Zeta-Jones, Joseph Fiennes i Michelle Pfeiffer. Swoich sił w konfrontacji z animowaną postacią próbowali już m.in.: Eddie Murphy ("Mulan" i "Shrek"), Whoopi Goldberg ("Król lew" i "Rudolf czerwononosy renifer"), Cameron Diaz ("Shrek"),
Rowan Atkinson i Jeremy Irons ("Król lew"), Val Kilmer, Ralph Fiennes, Sandra Bullock, Jeff Goldblum, Danny Glover i Steve Martin ("Książę Egiptu"), Laurence Fishburne i Chris Rock ("Osmosis Jones") oraz Kevin Spacey "Dawno temu w trawie". Osobną kreację stworzył sir Sean Connery, który użyczył nie tylko głosu, ale i rysów twarzy i mimiki smokowi z filmu "Ostatni smok".
Polskie gwiazdy od jakiegoś czasu także parają się dubbingiem, niektórzy z rewelacyjnym skutkiem. Klasą samą dla siebie jest Jerzy Stuhr, który stworzył dwie niezapomniane kreacje w "Mulan" (smok) i "Shreku" (osioł). Dobrze poradzili sobie także Janusz Gajos w "Planecie skarbów" (John Silver), Zbigniew Zamachowski ("Shrek" i "Lilo i Stich") i Piotr Fronczewski ("Epoka lodowcowa").
Świetny był Cezary Pazura w fabularnym "Asterix i Obelix: Misja Kleopatra" oraz animowanej "Epoce lodowcowej". Więcej niż jeden dubbing mają w dorobku Jolanta Fraszyńska ("Mulan" i "Rudolf czerwononosy renifer"), Wiktor Zborowski ("Król lew" i "Asterix i Obelix: Misja Kleopatra"), Krzysztof Tyniec ("Król lew" i "Książę Egiptu") oraz Stanisława Celińska ("Rudolf czerwononosy renifer", "Mała syrenka"). Przygody z dubbingiem zaliczyli także Adam Ferency ("Shrek"), Jan Kociniak, Olgierd Łukaszewicz, Radosław Pazura i Małgorzata Foremniak ("Rudolf czerwononosy renifer"), Joanna Szczepkowska ("Planeta skarbów"), Krzysztof Kowalewski i Teresa Budzisz-Krzyżanowska ("Lilo i Stich"). Czasem aż szkoda, że nie widać ich na ekranie.