Doświadczony agent służb specjalnych Harry Hart (Colin Firth) bierze pod swoje skrzydła dzieciaka z ulicy (debiutant Taron Egerton), w którym dostrzega niesamowity potencjał. "Eggsy" będzie musiał szybko udowodnić swoją wartość i zdolność dorównania mistrzowi - wielkie zagrożenie dla świata nieść będzie bowiem szalony geniusz, Valentine (Samuel L. Jackson).
Czy "Kingsman" mógł się nie udać? Wątpię. To jeden z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie filmów tego roku i pierwsze, bardzo pozytywne recenzje świadczą o tym, że nie bez powodu.
To przecież obraz Matthew Vaughna, który nadal nie uraczył nas słabym filmem. Reżyser "X-Men: pierwszej klasy" wycofał się z produkcji kontynuacji opowieści o mutantach, by przenieść na ekran kolejny - po fantastycznym "Kick-Assie" - komiks Marka Millara.
Vaughn zaryzykował, stawiając na Egertona (podobno się opłaciło), ale korzystał też ze sprawdzonych aktorów (Mark Strong miał świetną rolę w jego "Gwiezdnym pyle"), sprawdzonych muzyków (Take That wykonywali też piosenkę promującą "Gwiezdny pył") i "sprawdzonej" konwencji - "Kingsman" wydaje się "Kick-Assem" przeniesionym z uniwersum superbohaterskiego do świata szpiegów, czyli filmem o Jamesie Bondzie z jego bardziej szalonych czasów, skierowanym do odrobinę młodszej widowni.
Wszystko wskazuje na to, że widzów czekają dwie godziny świetnej, efektownej i przewrotnej zabawy. Ale czy na pewno? Niestety, nie wiem - film wchodzi do naszych kin bez pokazu prasowego.
"Kingsman: Tajne służby", thriller, akcja, USA, Wielka Brytania 2015, 129 min., reż. Matthew Vaughn, występują: Colin Firth, Michael Caine, Samuel L. Jackson, Mark Strong, Mark Hamill, Jack Davenport, Taron Egerton, Sofia Boutella