Filmowy Superman i Ray Palmer z "Arrow": Wiek superbohaterek właśnie nadchodzi. Gejowscy superbohaterowie? Kwestia czasu [WYWIAD]

To on w serialu "Arrow" zachwycił rolą Raya Palmera i to jego postaci została poświęcona oddzielna telewizyjna produkcja - "Atom". Poza tym nadchodzi czas równości w kinie superbohaterskim. I o tym Brandon Routh też nam opowiedział.

Artur Zaborski: W "Arrow" wciela się pan w Raya Palmera, bohatera, którego poznajemy w trzecim sezonie serialu. Zaczarował pan amerykańskich widzów na tyle, że stacja CW podarowała pańskiej postaci osobny serial "Atom". Jak do tego doszło?

Brandon Routh: Palmer ma niezwykle ciekawy życiorys. Mój bohater jest naukowcem, wynalazcą i milionerem. Stoi po stronie dobra. Pracuje nad narzędziami i udoskonaleniami, które mogłyby ułatwić ludziom życie, poprawić jego jakość. W jego biografii przydarza się jednak tragedia - ginie jego narzeczona. To zdarzenie powoduje, że zaczyna obsesyjnie pracować nad udoskonaleniami, które mają ochronić mieszkańców miasta przed działaniami przestępców. On sam zaś staje się w ten sposób Atomem, prawdziwym superbohaterom, co stało się podstawą do osobnego serialu, bo przecież każdy superbohater na taki zasługuje.

Czuje pan z nim szczególną więź?

Uwielbiam go! Miałem prawdziwą frajdę grając Raya Palmera, bo to taka postać, która łączy w sobie wiele skrajności. Wcielając się w niego grasz jednocześnie w komedii, sensacji i dramacie. A w dodatku występujesz u boku Emily Bett Rickards, wcielającej się w Felicity Smoak, która na planie jest po prostu petardą. Poza tym Ray ma w sobie prawie tyle energii i emocji, co ja (śmiech).

Jesteście do siebie podobni?

Jest sporo Brandona w Rayu Palmerze. Na pewno nie mam jego inteligencji, ale już poczucie humoru mamy wspólne. Obaj też jesteśmy ultra pozytywni. Z tym, że Ray działa w przestrzeni makro, próbuje naprawiać świat w sposób fizyczny, widzialny, ja zaś staram się naprawiać go uśmiechem, wysyłając dobrą energię innym ludziom. Korzystamy też z różnych narzędzi - on ma świra na punkcie technologii, a ja - uznania.

Ray, jak i całe "Arrow", zrodziło się na kartach komiksu. Z czego pańskim zdaniem wynika tak wielka popularność ich kinowych adaptacji dziś?

Myślę, że bierze się to przede wszystkim z eskapistycznej funkcji tego gatunku. Mówi się, że dzisiaj najpotężniejszym wrogiem człowieka jest stres. Prowadzimy życie na podkręconych obrotach, a adaptacje komiksowe pozwalają od niego uciec. Druga kwestia jest taka, że takie filmy pozwalają pogodzić się z tymi wszystkimi okropnymi rzeczami, jakie dzieją się dookoła nas na świecie. Kiedy tylko włączysz wiadomości, słyszysz o wojnie w Syrii, konflikcie w Strefie Gazy, zamachach terrorystycznych. Nie chcesz tego wypierać, chcesz się z tym oswoić i jakoś to zaakceptować, a komiksy i ich adaptacje pozwalają ci na to. One podbudowują nadzieję na to, że te problemy jakoś uda się rozwiązać, działają na nas pozytywnie, łagodzą nasze emocje. Pozwalają dostrzec inną, pozytywną stronę życia.

Podobno w dzieciństwie był pan wielkim miłośnikiem obrazkowych opowieści.

Tak naprawdę nie byłem fanem komiksów, tylko jednego z bohaterów - Supermana, którego zresztą miałem wielką przyjemność zagrać kilka lat temu w filmie "Superman. Powrót" Bryana Singera. Szczerze mówiąc, dopiero wtedy zwróciłem się w stronę komiksów, zacząłem nadrabiać zaległości i siedzieć w tym głębiej. Wcześniej zajmowałem się głównie fantastyką naukową, to był mój ulubiony gatunek literacki. Terry Brooks, Terry Goodkind, Robert Jordan byli moimi ulubionymi autorami, ale oczywiście kochałem się też w klasyce - choćby w Tolkienie. Seria "Shanarra" Terry'ego Broooksa była wirem, który wciągnął mnie w świat fantastyki.

"Superman Returns" - ZWIASTUN

Dziś jednak prawdziwym fenomenem wydają się seriale. Jest pan ich fanem? Ogląda je pan czy tylko w nich gra?

Oglądam je głównie z żoną. Naszym ulubionym są "Żywe trupy" i "Flash". Sam wolę zdecydowanie ten drugi. Przepadam też za sitcomami, ale proszę, niech mi pan nie każe wymieniać teraz tytułów, bo jestem na tyle przemęczony podróżami z Vancouver, gdzie kręcimy "Arrow", do Los Angeles, gdzie mieszkam, że z pewnością pomieszam postaci, tytuły i wątki.

Wspomniał pan o swojej roli Supermana. Jestem ciekaw, jak ocenia pan angaż Bena Afflecka jako Batmana i Henry'ego Cavilla jako Supermana w filmie Zacka Snydera "Batman v Superman".

Przede wszystkim muszę powiedzieć, że nigdy, ale to nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego Batman i Superman stają naprzeciwko siebie w tej przedziwnej serii i walczą ze sobą. Henry Cavill, który wystąpił już jako Superman w poprzednim filmie o przygodach tego superbohatera, wykonał kawał dobrej roboty, udowodnił już, że świetnie się do tej roli nadaje. Ben Affleck jest zaś znakomitym aktorem. Jako George Reeves, aktor, wcielający się w rolę Supermana w filmie "Hollywoodland" Allena Coultera poradził sobie kapitalnie. Jestem przekonany, że jako Batman wypadnie równe świetnie.

Nie uważa pan, że świat superbohaterów jest nieco mizoginiczny? Jaka jest rola kobiet w ratowaniu świata?

Kobiety ratują świat każdego dnia! W moim życiu od poniedziałku do niedzieli robią to na zmianę moja żona i moja mama, tylko że one nie potrzebują do tego żadnego kostiumu. Wydaje mi się, że wiek superbohaterek właśnie nadchodzi. W produkcji jest już "Supergirl" z Melissą Benoist, mamy też Caity Lotz grającą Black Canary w "Arrow", która dostanie swój własny show wespół z inną superbohaterką. Reprezentacja kobiet w adaptacjach komiksów rośnie. Miejmy nadzieję, że osiągnie potężne rozmiary.

A co z reprezentacją mniejszości? Andrew Garfield uważa, że to najwyższa pora, żeby pojawił się homoseksualny superbohater. Co pan o tym sądzi?

Absolutnie! We "Flash" jeden z bohaterów jest homoseksualny, ale niestety jest on czarnym charakterem. Świat komiksów i ich adaptacji ma to do siebie, że powinien być reprezentatywny dla każdego. Nie może więc wykluczać homoseksualistów. Uważam, że to tylko kwestia czasu, kiedy pojawi się takowy. Spójrzmy zresztą na to, jak zmieniają się Stany Zjednoczone. Już w niemal wszystkich stanach homoseksualne pary mogą zawierać małżeństwa. To na pewno jedna z zapowiedzi gejowskiego superbohatera.

Na koniec proszę powiedzieć, dlaczego polscy widzowie powinni oglądać kolejne epizody "Arrow"?

Uważam, że ten serial obfituje w świetne postaci i bardzo dobrze napisany scenariusz. Konflikty są wciągające, a akcja gna do przodu. Poza tym, jak już wspomniałem, to świetna żonglerkami gatunkami. Oglądając ten serial, ogląda się tak naprawdę trzy inne.

5 kwietnia na kanale Universal Channel o godz. 21 zostanie wyemitowany odcinek "Arrow", w którym zostanie po raz pierwszy zaprezentowany strój Atoma .

Więcej o: