Ok. 60-letnia Angelique (Angelique Litzenburger) wygląda jeszcze starzej, niż na swój wiek, bo prowadzi rozrywkowy tryb życia. Właściwie całe przepracowała jako barowa hostessa (namawia klientów do wydawania pieniędzy, pije z nimi i tańczy). Choć wszystkie koleżanki po fachu i striptizerki w jej klubie są ponad dwa razy młodsze, nasza imprezowa dziewczyna ani myśli o emeryturze. Nieoczekiwanie, jeden z ulubionych stałych klientów Angelique proponuje jej małżeństwo. Czy kobieta zdecyduje się na ten krok? A jeśli tak, to czy będzie potrafiła odnaleźć się w roli spokojnej domatorki?
Ciepło przyjęty w Cannes dramat zrealizowało troje przyjaciół ze szkoły filmowej, wcześniej realizujących wspólnie krótkometrażówki: Marie Amachoukeli-Barsacq, Claire Burger oraz Samuel Theis. "Party girl" jest zresztą inspirowana prawdziwą historią matki tego ostatniego, a wcielająca się w nią Litzenburger gra samą siebie. Podobnie jest też z resztą członków (nie tylko) filmowej rodziny Theisa, który opowiadał o niej już wcześniej w krótkim metrażu pt. "Forbach".
I być może to jest najciekawszy aspekt tego realistycznego, nieoryginalnego, raczej ponurego dramatu - zastanawianie się, co w "Party girl" jest fikcją, a co rzeczywistością. Można tylko mieć nadzieję, że matka reżysera jest w prawdziwym życiu znacznie bardziej sympatyczną kobietą. I że Theis znajdzie kiedyś jakieś warte opowiedzenia historie poza własnymi czterema ścianami.