80-letni protagonista zmuszony jest do wprowadzenia się na jakiś czas do nowoczesnego domu syna. Wielkie miasto i współczesny styl życia nie przypadną do gustu wychowanemu w bardzo surowych, konserwatywnych warunkach tetrykowi. Telewizory nie powinny być jego zdaniem płaskie a jedynym napojem powinna być bardzo czarna kawa, za to Finowie nie powinni być Czarni, a kobiety powinny siedzieć w kuchni.
Jak łatwo się domyślić, główny bohater nie będzie potrafił dogadać się z zarabiającą na rodzinę synową i nie będzie czuł się w jej domu przyjemnie, ale też wcale nie będzie miał ochoty w nim przebywać. Czy jest szansa na porozumienie ponad pokoleniami i stylami życia?
Fińska komedia reżysera i scenarzysty Domego Karukoskiego w całości opiera się na postaci wymyślonej przez wspierającego go na etapie pisania scenariusza Tuomasa Kyro. Nieznośny tetryk pojawiał się już na kartach różnych powieści, napisanych przez Kyro, a także w popularnym fińskim słuchowisku radiowym, gdzie także wciela się w niego Antti Litja. Aktor był podobno niechętnie nastawiony do projektu, ale, ostatecznie, do wzięcia w nim udziału namówił go wnuczek. 1:0 dla pokolenia seniorów, bo choć Litja wypada świetnie i przekonująco, to "Stary człowiek i może" (tytuł przetłumaczony wiernie byłby raczej po prostu "Tetrykiem") jest marnym filmem.
Działający na skrzyżowaniu "Dwóch zgryźliwych tetryków" i jackassowego "Bezwstydnego dziadka" obraz jest niepoprawny politycznie, ale przy tym dość mało zabawny. Na początku, film jawi się jako seria luźnych skeczy, a pod koniec staje się poważniejszą opowieścią, która próbuje coś przekazać, ale nie robi tego szczególnie ciekawie ani w jasny sposób.
To kto ma w końcu rację? Kiedy było lepiej? Czy możliwe jest porozumienie i pokojowe współistnienie między wyznawcami różnych wartości? Trudno powiedzieć. Łatwo za to stwierdzić, że "Stary człowiek i może" to dla Karukoskiego zdecydowana zniżka formy w stosunku do "Serca lwa".