To już trzeci dokument o przygodach Yes Menów - dwóch lewicowych aktywistów, którzy mają pełne poparcie i sympatię nawet nielewicowego mnie, ponieważ nie walczą o sprawę za pomocą blokowania ulic czy głośnego ujadania, ale przygotowując wkrętki w stylu gwiazd YouTube'a. Z tą różnicą, że gdy Yes Meni zaczynali swą działalność dwie dekady temu, o YouTube'ie nikt jeszcze nie słyszał.
Może dlatego najnowszy film, na który pieniądze zbierano na Kickstarterze, mniej skupia się na ich walce - tym razem przede wszystkim ze złoczyńcami nie przejmującymi się globalnym ociepleniem - a bardziej na osobistych wyrzeczeniach, jakich musieli podejmować się przez te wszystkie lata członkowie grupy. Tyle że Mike Bonnano i Andy Bichlbaum (to i tak nie są ich prawdziwe nazwiska, więc staram się ich nie nadużywać) przecenili zainteresowanie, jakie może wywołać u widzów ich życie osobiste, wątpliwości dotyczące ich działalności oraz kryzys wieku średniego. Gdy film dochodzi do bardziej osobistej części, tempo okropnie spada i okazuje się, że Yes Meni nie mają nam do zaoferowania niczego ciekawego.
Nadal najciekawsze i najzabawniejsze są przeprowadzane przez nich akcje - może nie wyjątkowo brawurowe, ale i tak satysfakcjonujące. Najprzyjemniej ogląda się jednak ich efekty, czyli łatwowierne media, cytujące marnie poprzebieranych aktywistów jako prawdziwych przedstawicieli wielkich kompanii petrochemicznych czy amerykańskich instytucji rządowych. Jako dziennikarz, może powinienem obrażać się za tak bezczelne wprowadzanie kolegów w błąd, ale nazbyt lekkomyślne i spieszące za sensacją media dostają w ten sposób za swoje, a najmocniej i tak obrywa się przecież wspomnianym gigantom biznesu, którzy muszą spieszyć z wyjaśnieniami i sprostowaniami, z których wynika niepodważalne jedno: wcale nie zamierzamy bardziej dbać o środowisko a mniej o własne interesy, przepraszamy, że w ogóle mogliście tak pomyśleć!
No właśnie, tytułowi aktywiści wykazujący zaangażowanie podobne do Michaela Moore'a - tyle że działający raczej w kostiumie Borata - sami w końcu zaczynają zastanawiać się czy to, co robią, może cokolwiek zmienić. Obawiam się, że nie. No ale przynajmniej Yes Meni nie zmieniają świata w efektowny sposób.