Coś dla marudzących i niechętnie wychodzących wieczorami z domu (czyli większości pracującej populacji po 25. roku życia). Czy zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądałby wasz los, gdybyście zamiast znajdować sobie wymówki i odkładać wszystko na później, robili wszystko natychmiast? Pójść na karaoke? OK! Zapisać się na kurs języka nahuatl? Czemu nie! Skoczyć ze spadochronem? Już lecę!
Oczywiście, zmuszanie się do wiecznego "bycia na tak" też nie jest rozwiązaniem, ale Carlowi (świetny Jim Carrey) pomogło się przełamać. Od kiedy zgodził się zgadzać, jego życie stanęło na głowie. W pozytywnym sensie. Warto zobaczyć tę zwariowaną komedię w świetnej obsadzie - są tu też przeurocza Zooey "New Girl" Deschanel w jednej ze swych pierwszych większych ról i Terence Stamp - i osobiście zastanowić się nad wprowadzeniem podobnego planu w życie. "Jestem na tak" poprawia humor jak mało który film!
Jeśli nie będziecie zaśmiewać się do rozpuku na "Pół żartem, pół serio", to - całkiem serio - nie ma dla was ratunku. Klasyka komedii, po której nie sposób nie zakochać się w Marilyn Monroe. W filmie Billy'ego Wildera bawią wszyscy, ale najbardziej dowcipne są chyba cięte riposty, jakie posyłają w siebie z prędkością karabinów maszynowych podczas kolejnych konfrontacji gangster "Spats" Colombo i polujący na niego detektyw Mulligan.
Głównymi bohaterami są jednak dwaj muzycy (Tony Curtis i Jack Lemmon), którzy organizują sobie własny program ochrony świadków - po mimowolnym zaobserwowaniu mafijnej egzekucji, postanawiają ukryć się w... szeregach żeńskiej orkiestry. Występowanie w damskim przebraniu sprawi im nie lada kłopoty, zwłaszcza że obaj zakochają się w tej samej dziewczynie - nieprzystającej do reszty koleżanek Sugar Kane (Monroe). Można oglądać bez końca!
Nie warto płakać nad polskim tytułem! "Forgetting Sarah Marshall" to jeden z najlepszych filmów, w jakich maczał palce Judd Apatow (jako producent). Świetna mieszanka wulgarnej komedii ze wzruszającym romansem. Reżyserowi Nicholasowi Stollerowi (scenarzysta "Jestem na tak") i debiutującemu scenarzyście oraz odtwórcy głównej roli Jasonowi Segelowi (Marshall z "Jak poznałem waszą matkę") możecie zaufać!
Tytułowa Sarah (Kristen Bell), serialowa gwiazdka, znienacka kończy swój długi związek z Peterem. Życie mężczyzny z dnia na dzień wali się w gruzy. Zrozpaczony twórca dżingli reklamowych postanawia wyjechać na Hawaje, by na wakacjach zebrać się do kupy. I może jakoś by to było, gdyby w tym samym czasie na Hawaje nie wybrali się... Sarah i jej nowy facet, gwiazdor rocka Aldous Snow (Russell Brand). Jeśli urlop nie zakończy się totalną katastrofą, będzie to tylko i wyłącznie zasługa sympatycznej recepcjonistki, Rachel (Mila Kunis).
Reżyserski i scenariopisarski debiut Toma Hanksa. Tak wyśmienity, że trudno zrozumieć, dlaczego po nim nakręcił już tylko "Larry'ego Crowna: uśmiech losu". Jeśli klimaty lat 60. i bigbit to coś, co lubicie, lepiej już zacznijcie poszukiwać płyty z piosenkami z "Szaleństw młodości". Hanks uczestniczył nawet przy pisaniu piosenek do filmu, ale nie maczał palców przy kawałku przewodnim, "That Thing You Do!" - tak brzmi też oryginalny tytuł filmu - który będziecie nucić i słuchać jeszcze miesiącami po seansie!
Muzyczny komediodramat Hanksa prezentuje drogę do sławy fikcyjnego zespołu the Wonders, jednak przygody członków grupy mogą dość mocno przypominać perypetie przeżywane w tamtych czasach przez gwiazdy estrady. W filmie wystąpiła plejada przyszłych aktorskich gwiazd: Liv Tyler, Charlize Theron, Giovanni Ribisi, Steve Zahn, a także Hanks. Ogląda się jednym tchem i żałuje, że nie trwa dwa razy dłużej! Jeden z najlepszych, najbardziej energetycznych muzycznych filmów wszech czasów.
Prawdopodobnie zwycięzca nieoficjalnego konkursu na najfajniejszą komedię romantyczną i poprawiający samopoczucie film, o którym nigdy nie słyszeliście, a nawet jeśli słyszeliście, to za nic nie zgadlibyście, że jest tak znakomity! Ponadto, świetna ścieżka dźwiękowa może pomóc wyłonić nowego muzycznego faworyta (Newton Faulkner) albo przypomnieć sobie znane już hity (The Fray, The Fratellis).
Kirk (Jay Baruchel, "Jaja w tropikach") chce błagać swoją byłą, by do niego wróciła, ale kumple tłumaczą mu, że - choć szans u najfajniejszych lasek nie ma - stać go na kogoś zdecydowanie lepszego. I faktycznie, Kirk zaczyna się spotykać z "dziesiątką", Molly (Alice Eve). Jak to możliwe, że facet "na piątkę" poderwał taką dziewczynę? Z pewnością siebie i tak jest u niego marnie, a przez wątpiących kolegów nawet Kirk przestaje wierzyć w swoje szczęście. To z pewnością odbije się na jego relacji z Molly. Czy zwykły gość może chodzić z dziewczyną z ekstraklasy? Ten film spróbuje odpowiedzieć na to pytanie w pogodny i zabawny sposób, pozostając przy tym możliwie blisko prawdziwego życia.
Znam ludzi, których "Naga broń" nie bawi. Wydaje mi się to tym dziwniejsze, że często są to całkiem normalni, fajni ludzie. Cóż, widocznie na świecie naprawdę wszystko jest możliwe. Najdoskonalsza seria (nie zapomnijcie o obejrzeniu "Nagiej broni 2 1/2: kto obroni prezydenta?" oraz "Nagiej broni 33 1/3: ostatecznej zniewagi") Davida i Jerry'ego Zuckerów oraz Jima Abrahamsa to niedościgniony wzór komedii. Można oglądać po kilkanaście razy i za każdym razem krztusić się ze śmiechu, więc przyjmowanie pokarmów i płynów jest w trakcie seansu niewskazane.
Frank Drebin to niedościgniona rola Lesliego Nielsena. Porucznik Frank Drebin z Wydziału Specjalnego potrafił koncertowo zagmatwać każdą akcję, a jego przerażająco wolne kojarzenie faktów wkurzało nawet przestępców. Co z tego, skoro ze wszystkich perypetii wychodził obronną ręką. Gdy już przypomnicie sobie "Nagą broń" (w pierwszej części Drebin musiał ochronić angielską królową przed zamachowcami), sięgnijcie po inne niezapomniane dzieła tria ZAZ ("Czy leci z nami pilot?", "Ściśle tajne"). Ale po kilkudniowej przerwie (zakwasy!).
Jeśli idzie o uwspółcześnianie Szekspira, nie da się tego zrobić lepiej (wybacz, Bazie Luhrmannie!). Oparta na motywach "Poskromienia złośnicy" komedia romantyczna była przełomem dla tria głównych gwiazd - Heatha Ledgera, Josepha Gordona-Levitta i Julii Stiles (kariera Larisy Oleynik raczej się już wtedy kończyła). Uwaga! Film zawiera jedną z najlepiej wykonanych wersji "Can't Take My Eyes Off You" - w słynnej scenie na stadionie wyśpiewuje ją Ledger.
Popularna Bianca (Oleynik) ma zakaz umawiania się na randki, dopóki nie zacznie tego robić jej starsza siostra. Ojciec sprytnie to rozegrał - wszak Katarina (Stiles) w ogóle nie ma ochoty marnować swojego cennego czasu na beznadziejnych chłopców. Cameron (Gordon-Levitt) tak bardzo chce poderwać Biankę, że za jej radą postanawia znaleźć starszej z sióstr chłopaka. Dobija targu z jedynym wystarczająco odważnym kolesiem w szkole - uważanym za nieobliczalnego szaleńca Patrickiem (Ledger). Doskonałe połączenie Szekspira i licealnej komedii? Szykujcie popcorn!
Kto uważa, że Kevin Smith skończył się na "Clerks: sprzedawcach" (ew. gdzieś w okolicy "Jay'a i Cichego Boba"), ten lubi kino alternatywne, ale nie lubi się śmiać. "Zack i Miri" to zupełnie niespodziewana perełka. Film zawdzięcza to m.in. odtwórcom głównych ról - bezbłędnym Sethowi Rogenowi i Elizabeth Banks. Czy jest wulgarnie? I to jak! Czy jest zabawnie? Bez przerwy! W pewnym momencie okazuje się jednak, że pozornie odważny charakter filmu to jedynie zasłona dymna. Tak naprawdę... Ech, warto wzruszyć się osobiście!
Zackowi i Miri nie starczało nie tylko do pierwszego, ale nawet do pierwszego dnia poprzedniego miesiąca. W końcu z ich mieszkania poznikały takie gadżety jak prąd czy woda. Tonąc w długach, uznali że jedynym sposobem szybkiego zarobienia dużej kasy będzie... nakręcenie pornola. Zrobienie filmu pornograficznego z bandą amatorów okazało się zdecydowanie trudniejsze (i zabawniejsze!), niż to sobie wyobrażali. "Zack i Miri..." nie tylko rozśmieszają, ale są też znakomitym feel good movie!
Gdyby nie "Zack i Miri...", byłby to z pewnością najbardziej wulgarny film na liście. Amerykańscy krytycy go zmiażdżyli, ale w kinach spotkał się już z odrobinę cieplejszym przyjęciem. Nie było łatwo, bo główną rolę męską gra jeden z najbardziej znienawidzonych komików USA, Dane Cook (w tym filmie sprawia akurat wyjątkowo dobre wrażenie). Na szczęście, partneruje mu przeurocza Jessica Alba. Razem tworzą nadspodziewanie dobrze dobraną komediową parę.
"Facet pełen uroku" to nietypowa komedia romantyczna o dentyście w średnim wieku, który uświadamia sobie, że lata temu rzucono na niego klątwę, przez którą nigdy nie znajdzie miłości. Nie może za to narzekać na brak seksu - właśnie rozeszła się fama, że każda kobieta, która się z nim prześpi, zaraz potem odnajdzie miłość swojego życia (ma to związek ze wspomnianą klątwą). Chuck na początku jest całkiem szczęśliwy, ale w końcu zatęskni za prawdziwym uczuciem. Co zrobi, gdy zakocha się w niezdarnej Cam i uświadomi sobie zasady działania klątwy? Rzecz bardzo zabawna, ale ostry dowcip pewnie nie przypadnie do gustu każdemu.
Jeśli uważacie, że sport to dzisiaj przede wszystkim show, a profesjonalni zawodnicy się sprzedali, to "Bejsbolo - kosz" doskonale was rozumie. Joe Cooper i Doug Reemer to najlepsi kumple, którzy w życiu kompletnie niczego nie osiągnęli. Umieliby grać w koszykówkę, gdyby nie trzeba było w niej biegać i kozłować. Znają się na baseballu, ale to chyba tyle. Pewnego dnia na imprezie wymyślają zupełnie nową dyscyplinę, łączącą w sobie reguły gry w kosza i w baseball. Z czasem, gra zdobywa coraz większą popularność. W końcu pojawiają się biznesmeni, sponsorzy, reklamy, telewizyjne prawa... Czy kuszeni sławą i bogactwem przyjaciele zapomną, po co powstał bejsbolo-kosz i jakim zasadom chcieli pozostać wierni?
Na koniec listy szalonych letnich propozycji komediowych, jeszcze jeden film Davida Zuckera. Tym razem wspierali go twórcy "Miasteczka South Park", Trey Parker i Matt Stone, którzy wystąpili w "Bejsbolo - koszu" w głównych rolach. To jedyny projekt, w który się zaangażowali, nie reżyserując ani nie pisząc do niego scenariusza, ale Zucker wykorzystał bardzo wiele ich pomysłów i sugestii. Powstała z tego komediowa mieszanka wybuchowa, która z pewnością rozbawi do łez wszystkich fanów sportu (i nie tylko!).