W 1978 r. dwaj mechanicy samochodowi - pochodzący z Polski Roman Wardas i Bułgar Gantscho Ganev - wykradli jeszcze ciepłe zwłoki Charliego Chaplina, licząc na sowity okup za ciało zmarłej legendy kina. Niestety, rodzina nie chciała płacić - wdowa twierdziła, że Charlie uznałby te żądania za śmiechu warte.
Francuski komediodramat Xaviera Beauvoisa ("Ludzie boga", "Młody porucznik") opowiada tę historię, niektóre szczegóły zachowując, a inne zmieniając. Jeśli obawiacie się wstydu po przypomnieniu historii rodaka, który wpadł na tak brawurowy pomysł (chyba że odczuwacie dumę z jego zuchwałego planu), uspokajam - głównymi bohaterami "Ceny sławy" są opuszczający właśnie więzienie Belg Eddy (Benoit Poelvoorde, "Coco Chanel", "Nic do oclenia") oraz Osman, jego przyjaciel o algierskich korzeniach (Roschdy Zem, "Pustka", "Dni chwały"). Osman przyjmuje dawnego kompana pod swój dziurawy dach, bo ma wobec niego dług wdzięczności, a poza tym potrzebuje kogoś, kto zaopiekuje się jego małą córeczką, podczas gdy Osman doglądać będzie leżącej w szpitalu żony. Gdy Eddy wpada na pomysł wykradnięcia ciała Chaplina dla okupu, Osman początkowo jest temu niechętny. Zmienia zdanie, gdy dochodzi do wniosku, że to jedyny sposób, by opłacić rachunki za leczenie żony.
Film toczy się powolnym tempem, a w finale okazuje się mieć podobne przesłanie do dzieł Chaplina, który zawsze starał się szukać współczucia i solidarności wśród ludzi. Elementy komediowe mają wynikać m.in. z prób powtarzania sztuczek wielkiego komika, ale Beauvoisowi i jego aktorom wychodzi to marnie. Reżyser stara się mrugać okiem, wplatając w obraz ujęcia nawiązujące do twórczości Chaplina i choć czasami udawanie filmu niemego wychodzi "Cenie sławy" sympatycznie, tym bardziej uwydatnia to przepaść, dzielącą obraz Beauvoisa i dzieła nieobecnego bohatera filmu.
W małych rólkach zobaczymy wnuczkę Chaplina, Dolores i jego syna, Eugene'a. Największe uznanie budzi Peter Coyote, wcielający się w wiernego lokaja artysty. Nawet dla niego nie warto jednak oglądać "Ceny sławy". Gdyby był to film Chaplina, byłby najsłabszy w jego dorobku.