Znacie to paskudne uczucie, gdy czujecie, że już w zwiastunach sprzedano wam cały film ? Piąta (i najlepsza!) część "Mission: Impossible" jest zupełnie inna - nie zdążycie jeszcze wygodnie usiąść, a Ethan Hunt (twarz Toma Cruise'a pierwszy raz zdradza oznaki starzenia, ale po jego ruchach tego nie widać) już zwisać będzie ze drzwi startującego samolotu w głośnym, kaskaderskim popisie. A to dopiero początek serii niesamowitych scen akcji (misja pod wodą, do której Cruise długo trenował pływanie bezdechowe albo fenomenalny pościg samochodowo-motorowy po marokańskich uliczkach), które funduje widzowi "Rogue Nation".
Tajni agenci IMF wpadli w tarapaty większe, niż kiedykolwiek. Szef CIA (Alec Baldwin) chce zamknięcia ich komórki akurat wtedy, gdy do akcji wkracza tajemniczy Syndykat ze złowieszczym Solomonem Lane'em (cudowny Sean Harris, którego wkrótce zobaczymy w "Makbecie") na czele. Hunt musi działać na własną rękę. Może liczyć tylko na wiernego kompana, Benjiego (Simon Pegg zmuszony do niezręcznego lokowania... gry "Halo").
Mam nadzieję, że w "Rogue Nation" oglądamy narodziny aż dwóch gwiazd: pierwszą jest pojawiająca się na ekranie tylko na chwilę Hermione Corfield (Guy Ritchie zaangażował ją do powstającego właśnie filmu o królu Arturze), a drugą wyśmienita Rebecca Ferguson (z serialu "Biała królowa"), która udowadnia, że nie potrzeba oczywistej urody i figury modelki z wybiegu, żeby zostać najlepszą filmową partnerką Cruise'a, jaką można sobie wymarzyć. Grająca do niesprecyzowanej liczby bramek Ilsa Faust (imię po femme fatale z "Casablanki", nazwisko po... wiadomo), w którą wciela się Szwedka, dla wielu będzie najjaśniej świecącym punktem filmu.
Najnowsza "Mission: Impossible" to prawdziwa szpiegowska symfonia, czego ukoronowaniem jest swoisty balet agentów w genialnej scenie podczas opery "Turandot", której temat muzyczny przenika do ścieżki dźwiękowej filmu. "M:I" to dziecko Toma Cruise'a, sprawującego nad serią pieczę i przed każdą odsłoną wybierającego nowego reżysera. Pierwszy raz wypada trzymać kciuki za to, by Cruise nie dokonywał zmian kadrowych - scenarzysta "Podejrzanych" Christopher McQuarrie spisał się w "Rogue Nation" na medal. Jeśli ktoś jest w stanie nakręcić lepszą część "M:I", to może to zrobić chyba tylko... Cruise. A czy James Bond i jego "Spectre" są w stanie przebić ostatnie dokonania agenta Hunta? Mission: Impossible.