Z powodu drobnego nieporozumienia, księżniczka Courtney (w tej roli... lalka Barbie) trafia na obóz dla piosenkarek, a gwiazda rocka Zia (zapewne jakaś inna lalka z serii) na obóz dla księżniczek. Obie szybko odnajdą się w nowym otoczeniu, ale wakacyjną sielankę zepsuć spróbuje kierująca obozem księżniczek Lady Anne, od dawna planująca wrogie przejęcie drugiego z obozów.
Tyle filmów z udziałem lalki Barbie i wreszcie udało mi się zobaczyć któryś z nich! Nie da się ukryć, że za animacją stoi tylko jeden cel: wciśnięcie małym dziewczynkom jak największej liczby produktów od Mattel, ale że przesłanie obrazu jest pozytywne, a efekt końcowy nie najgorszy, to nie ma co się aż tak na to obruszać. W polskiej wersji językowej śpiewa Ewelina Lisowska, ale nie jestem pewien, czy w reklamowanym przez piosenkarkę sklepie można kupić Barbie.
Warstwa wizualna nie stoi na najwyższym poziomie, fabuła jest prosta jak konstrukcja lalki (czy aby konstrukcja lalki na pewno jest prosta?) i mogła z powodzeniem zostać zerżnięta z jednego z tysiąca innych filmów, gdzie wszystko przebiegło w identyczny sposób, ale dla grupy docelowej nie powinno stanowić to wielkiego problemu. Nawet dla mnie nie stanowiło - seans przetrwałem bez większych kłopotów - choć obawiam się, że przy kolejnych spotkaniach z filmową Barbie (o ile produkowane taśmowo filmy są do siebie mocno podobne, a żywię niepokojące podejrzenie, że tak jest) mogę być dla plastikowej piękności dużo bardziej surowy.