Młoda agentka FBI (cudowna Emily Blunt) zostaje przydzielona do ekipy typowego macho (Josh Brolin), który chce urżnąć łeb meksykańskiemu kartelowi narkotykowemu. Agentom towarzyszy tajemniczy Alejandro (wyśmienity Benicio Del Toro) Im dłużej Kate z nimi przebywa, tym większej nabiera pewności, że uczestniczy w czymś niezbyt szlachetnym. I coraz słabiej to wszystko rozumie.
Jeśli podobało ci się "Siedem" Davida Finchera i chciałbyś zobaczyć jego wersję "Traffic", oto film dla ciebie. Reżyser Denis Villeneuve ("Labirynt", "Wróg") stworzył kolejny chwytający za gardło, posępny dreszczowiec. Kapitalne zdjęcia, znakomite aktorstwo. Ważne: unikać zwiastunów! Jak zwykle - choć w tym przypadku szczególnie złośliwie - opowiadają niemal cały film. Dla ryzykantów:
Astronauta (Matt Damon) zostaje uznany za zmarłego i porzucony na Marsie. Hazardziści nie postawiliby na niego nawet złamanego grosza, ale tytułowy bohater to bardzo inteligentny facet o ogromnej chęci przeżycia. Będzie walczył o przetrwanie, ale jak tu wywalczyć bilet powrotny na Ziemię?
W ostatnich latach zwątpiłem w Ridleya Scotta, który zasłużył sobie na to zwłaszcza "Adwokatem", ale skoro pierwsze recenzje filmu są niezwykle optymistyczne , "Interstellar" zdążył zaaklimatyzować Damona w kosmosie, a fani literackiego pierwowzoru autorstwa Andy'ego Weira twierdzą, że "Marsjanin" jest książką tak dobrą, że nie sposób jej zepsuć, to może naprawdę czeka nas kolejne w tym roku, po "Ex machinie", arcydzieło science fiction?
Czekasz na film? Przeczytaj książkę >>
To miał być jeden z najlepszych kryminałów roku, ale równie dobrze może okazać się pomyłką. Na pierwszy rzut oka, uwagę zwraca zmieniony nie do poznania (nawet bardziej niż zwykle) Johnny Depp, ale w gwiazdorskiej obsadzie znaleźli się też Benedict Cumberbatch, Kevin Bacon czy Joel Edgerton.
"Black mass" to prawdziwa historia Whitey'ego Bulgera - brata senatora a zarazem najbardziej bezwzględnego gangstera na Południu Bostonu - który został informatorem FBI. Miał swój plan: zamierzał w ten sposób pozbyć się konkurencyjnej, wdzierającej się na jego teren mafii.
Lata 60. Przestępczym Londynem rządzą bliźniacy Ron i Reggie Krayowie. Nierozłączni i legendarnie brutalni. Film gangsterski Briana Helgelanda, scenarzysty wspaniałych "Tajemnic Los Angeles" oraz "Rzeki tajemnic", opowiada prawdziwą historię ich przestępczego panowania.
Z zagranicy napływają pierwsze opinie o "Legend" i choć film nie jest podobno zbyt udaną biografią, to w kategorii "popis Toma Hardy'ego", wcielającego się w obu braci, może być szczytowym osiągnięciem kinematografii. A któż nie chciałby obejrzeć popisu Toma Hardy'ego?
Kolejna prawdziwa historia. Bohaterem "Spaceru" jest ekspert od chodzenia po linie, Philippe Petit. Francuz dokonał swojego największego wyczynu w 1974 r., gdy przeszedł po linie zawieszonej między dwoma wieżami World Trade Center. W filmie Roberta Zemeckisa ("Forrest Gump", "Powrót do przyszłości") wciela się w niego Joseph Gordon-Levitt.
Chociaż atakujące zewsząd zwiastuny budziły moje wątpliwości - nie jestem pewien czy łatwo będzie zdzierżyć Gordona-Levitta przez 100 minut udającego francuski akcent - to wszystko zmieniło się, gdy zobaczyłem zajawkę filmu w 3D w IMAX. Faktycznie, to właśnie po to powstało "The Walk"! Cierpiący na lęk wysokości powinni trzymać się z daleka.
Młoda pisarka, rozdarta między uczuciem do przyjaciela z dzieciństwa a miłością do przyszłego męża, zamieszkuje w rodzinnej posiadłości tego drugiego. Na miejscu okazuje się, że to jeden z domów o historii tak mrocznej, iż zdążył wykształcić sobie własną tożsamość. Niezbyt sympatyczną, jak się pewnie domyślacie.
Fabuła zapowiada się więc rozczarowująco nieświeżo, ale to przecież nowy horror Guillerma del Toro! Kto widział "Labirynt fauna" albo demo gry komputerowej "Silent Hills" (ku rozpaczy fanów, projekt skasowano), ten wie, że wyobraźnia Meksykanina jest w stanie wykreować cudownie przerażające wizje. No i ta obsada - Tom Hiddleston, Jessica Chastain, Mia Wasikowska!
Nawet jeśli ostatnie części zraziły nieco widzów, to "Paranormal Activity" nadal jest jednym z najbardziej udanych horrorów ostatnich lat, odpowiedzialnym za wybuch kolejnej mody na niskobudżetowe filmy grozy. Twórcy obiecują, że to już naprawdę finał cyklu, który ostatecznie wyjaśni zagmatwaną historię. Czy rzeczywiście są gotowi na pożegnanie ze złotonośną kurą? Mam coraz więcej wątpliwości, ale pragnę wierzyć.
A jeśli to już koniec, to fani nie mogą go przegapić. Choćby po to, by przekonać się czy scenarzystom uda się domknąć obiecującą historię i "Paranormal Activity" zapisze się w pamięci widzów jako misternie skonstruowany świat z fenomenalną mitologią, czy raczej jako wewnętrznie niespójny stek bzdur. Po raz pierwszy w serii, dzięki znalezionej przez bohaterów kamerze zapisującej obraz ze świata duchów, na ekranie naprawdę zobaczymy złe siły. Czy to dobry pomysł? Poczekamy, zobaczymy.
James Bond powraca. Stawka jest wielka i wcale nie mam na myśli fabuły - to może być film, który zadecyduje o przyszłości serii. Najbardziej znanemu agentowi na świecie wyrasta przecież spora konkurencja - Ethan Hunt ("M: I") jeszcze nigdy nie był tak dobry, szpiedzy z U.N.C.L.E. również spisali się nieźle, wkrótce kolejną wizytę złoży nam Jason Bourne, a Matthew Vaughn przedstawił widzom "Kingsman". Tymczasem, Bond mierzy się coraz częściej ze sprawami osobistymi i w "Spectre" bardzo mocno zagłębia się w zagadki własnej rodziny. I walczy z tajemniczą, groźną organizacją, ma się rozumieć.
No właśnie, bo chociaż kochamy Daniela Craiga i jego samochody, a także towarzyszących im w tym odcinku Christopha Waltza, Monikę Belucci i Leę Seydoux, to czy kolejna dotykająca przeszłości Bonda historia się obroni? A może nazbyt to wszystko zacznie przypominać meksykańską telenowelę? I czy Sam Mendes nadal powinien reżyserować filmy o przygodach 007? Odpowiedzi poznamy wkrótce.
Po co nam kolejna filmowa biografia Steve'a Jobsa? Większość fanów zmarłego prezesa Apple odpowie zapewne, że wypadałoby poświęcić mu film lepszy od "Jobsa" z Ashtonem Kutcherem z 2013 r. Przeciwnicy postaci zagranej tu przez Michaela Fassbendera pewnie też chętnie obejrzą produkcję, w której - przynajmniej tak obiecują twórcy - zobaczymy bardziej wielowymiarowy, mroczniejszy portret kontrowersyjnego, tytułowego bohatera.
Warto dodać, że za kamerą stanął Danny Boyle ("Trainspotting", "Trans"), a scenariusz przygotował Aaron Sorkin ("The Social Network", "Moneyball"). Pewnie dlatego wytwórnia Sony tak mocno wierzy w swój film o Jobsie.
O życiu i karierze Steve'a Jobsa przeczytaj w książkach >>
Każdy, kto ma duszę, wie, że nie ma nic lepszego od filmów świątecznych. Każdy, kto oglądał w ostatnich latach polskie komedie, zwłaszcza te romantyczne, wie, że nie ma od nich nic gorszego. Cztery lata temu "Listy do M." niespodziewanie zwyciężyły jednak w odwiecznej walce dobra ze złem - okazało się, że Polaków stać na zrobienie naprawdę sympatycznej komedii świątecznej.
OK, pomysł nie był specjalnie odkrywczy i można stwierdzić, że to tylko uboższa wersja "To właśnie miłość", ale to wcale nie przeszkadzało w znakomitej zabawie. Czy taki sukces można powtórzyć? Trudno powiedzieć, zwłaszcza że przy drugiej części pracowało tylko 50 proc. zespołu scenariopisarskiego z "jedynki", zmienił się też reżyser. Niespodziewane ogłoszenie zbliżającej się kontynuacji bardzo mnie jednak cieszy. Obyśmy zadowoleni byli również po seansie!
Czy Katniss przeżyje? Jeśli tak, to czy wybierze wojowniczego Gale'a, z którym tworzyła ładną parę na początku całej historii, czy delikatnego Peetę, do którego zbliżył ją wspólny udział w igrzyskach? Czy w ogóle uda się ocalić Peetę, któremu Kapitol wyprał mózg? Co stanie się z pozostałymi stronnikami Katniss, w tym z ulubieńcami widzów: Effie Trinket i Haymitchem Abernathym?
Już niebawem poznamy zakończenie książkowej trylogii, którą, ku uciesze fanów, w kinach rozbito aż na cztery odsłony. Pierwszy "Kosogłos" kończył się tradycyjnym zawieszeniem akcji w dramatycznym momencie. Zbuntowane Dystrykty nie mogą już zwlekać - muszą w końcu przeprowadzić ostateczne uderzenie na Kapitol. Wkrótce dowiemy się, która strona wygra regularną wojnę.
Seria "Igrzyska Śmierci" dostępna na publio.pl >>
Dzieła Williama Szekspira ekranizowano już na wszelkie możliwe sposoby - z maksymalnym wykorzystaniem licentia poetica i z jak największą dbałością o zgodność z oryginałem. Klasyk zawsze w modzie, ale już dawno nie oczekiwano żadnego filmu na podstawie jego twórczości z taką niecierpliwością, co nowej wersji "Makbeta".
Nie ma w tym nic dziwnego, wystarczy zerknąć na obsadę, którą otwierają Michael Fassbender, Marion Cotillard i Elizabeth Debicki. Film pokazywany był Cannes, gdzie jeden z krytyków nazwał go najgorszą adaptacją Szekspira w historii. Pozostałe opinie były zdecydowanie bardziej pozytywne. "Makbet" to podobno mordercza, szaleńcza przejażdżka po spływającej krwią Szkocji.
Żeby nie czekać na nowe filmy Stevena Spielberga, trzeba naprawdę nie lubić kina. Reżyser wraca do tematyki szpiegowskiej i pokazuje zmagania USA i ZSRR, z terenu której CIA stara się odbić amerykańskiego pilota. Scenariusz pomagali pisać bracia Coenowie, a w roli głównej występuje Tom Hanks.
Jeśli na sali pozostali jeszcze jacyś nieprzekonani, to może koronnym argumentem będzie dla nich ważna rola polskiego aktora. Film częściowo kręcono... we Wrocławiu, który zagrał Berlin z lat 50.
Przeżył i wreszcie do nas zmierza! Od dawna przekładana premiera Pixara, który kilka miesięcy temu zachwycił widzów i krytyków "W głowie się nie mieści", wkrótce trafi do kin.
Co by było, gdyby asteroida nigdy nie uderzyła w Ziemię i nie doprowadziła do wyginięcia dinozaurów? Być może pewien mały chłopiec zaprzyjaźniłby się z przedstawicielem gatunku, który - jak uczy "Park Jurajski" - kojarzony jest raczej z polowaniem na ludzi? "Dobry dinozaur" opowie właśnie taką historię.
Muzyczny manager, który najlepsze lata ma już za sobą, przypadkowo odkrywa artystkę o niesamowitym głosie. Czy przypomina wam to "Zacznijmy od nowa"? Ale co jeśli dodam, że akcja filmu toczy się w Afganistanie, a główny bohater (Bill Murray) próbuje namówić wspomnianą dziewczynę (Zooey Deschanel) do wzięcia udziału w tamtejszej wersji telewizyjnego "Idola"?
Nowa komedia muzyczna Barry'ego Levinsona ("Fakty i akty", "Rain Man") może pochwalić się gwiazdorską obsadą (są tu jeszcze m.in. Bruce Willis i Kate Hudson) oraz wieloma hitami na ścieżce dźwiękowej. To powinno się udać!
Przebudzenie Mocy coraz bliżej, a fabułę nadal nieźle udaje się utrzymywać w tajemnicy. Zresztą, nie ma co sobie psuć zabawy - wystarczy wytrzymać jeszcze parę miesięcy i już będziemy cieszyć się nowymi "Gwiezdnymi wojnami"! Na Disneya można liczyć, J.J. Abrams poradził sobie ze wskrzeszeniem "Star Treka", więc wypada być pozytywnie nastawionym do powrotu do świata, który zaludni wkrótce mieszanka nowych i starych bohaterów.
Być może najbardziej oczekiwany film roku, dzięki przyspieszeniu polskiej premiery o tydzień, kwalifikuje się jeszcze do zestawienia największych hitów jesieni. A wypada pamiętać, że zima też rozpocznie się wystrzałowo - prędko dostaniemy przecież nowy western Quentina Tarantina, "Nienawistną ósemkę". To dobra pora dla kinomanów!