Melania Dulska (Maja Ostaszewska w peruce z planu "Body/Ciało") przyjeżdża po latach w rodzinne strony, by wydrzeć matce (Katarzyna Figura) mroczną, rodzinną tajemnicę. Melania kręci film, a dzisiaj w modzie są przecież filmy o dewiacjach, praniu brudów i tym podobnych dziwach. Właśnie tak rozpoczyna się, opowiadana w trzech planach czasowych, bardzo udana adaptacja tragifarsy Gabrieli Zapolskiej.
Pięć lat minęło od "Ślubów panieńskich" Filipa Bajona, co tylko kazało wzmocnić czujność przed seansem "Pań Dulskich". Reżyser i scenarzysta szybko i umiejętnie rozwiał jednak wątpliwości - jego najnowszy film jest bardzo zabawny, dobrze nakręcony, wypełniony celnymi, ciętymi uwagami na temat współczesnego kina i zdaje egzamin nawet jako intryga kryminalna.
Na dobry efekt końcowy wielki wpływ ma znakomita obsada. Nawet dziecięce aktorki, często bywające w polskim kinie problemem, robią świetne wrażenie. Prym wiedzie jednak szarżująca nestorka rodu Dulskich, w którą wciela się Krystyna Janda. "Panie Dulskie" to naprawdę udane, lekkie kino.