Minęło kilka lat od wydarzeń z pierwszej części. Tytułowy hotel otworzył się na ludzi i nowoczesne technologie. Tymczasem, Johnny i Mavis pobierają się. Wkrótce rodzina się powiększa. Dracula szaleje ze szczęścia, ale gdy okazuje się, że jego wnuk może być człowiekiem - nie wampirem - nie jest w stanie się z tym pogodzić. Kolejny cios: ludzka natura chłopca może skłonić rodziców do przeprowadzki z Transylwanii do USA. Dracula zrobi wszystko, żeby zatrzymać najbliższych przy sobie.
Polska wersja językowa nie oferuje takich nazwisk, jakie można znaleźć w oryginalnej obsadzie (Adam Sandler, Steve Buscemi czy Mel Brooks), ale i tak wykonana jest bez zarzutu. Druga odsłona przygód potworów i spółki od Giennadija Tartakowskija (twórcy "Laboratorium Dextera" czy "Samuraja Jacka") dokonuje czegoś, co w kinie udaje się rzadko - jest co najmniej równie dobra jak część pierwsza.
Fabuła nie jest specjalnie odkrywcza, ponownie denerwować może wybór współczesnych popowych hitów na ścieżkę dźwiękową, a autorzy znów zbyt często sięgają po tani komizm i każą postaciom śmiesznie tańczyć, ale mniej jest klasycznych wypełniaczy w postaci nudnych scen akcji, postaci są bardzo sympatyczne (zombie nadal zwalają z nóg swoją fizjonomią), a gagi wystrzeliwane są w widzów z prędkością światła. Co najważniejsze, większość żartów jest naprawdę zabawna. To wystarczy, żeby na "Hotelu Transylwania 2" dobrze bawić się całą rodziną.