Wojna domowa na Sri Lance dobiega końca. Główny bohater musi uciekać z wyspy. Przybiera tożsamość martwego mężczyzny ("Dheepana", jak brzmi oryginalny tytuł filmu), dobiera sobie fałszywą żonę i córkę, gdyż takowe widnieją w dokumentach zmarłego i wraz z przybraną rodziną ucieka do Francji. Przybysze zostają umieszczeni w imigranckiej dzielnicy na przedmieściach Paryża i próbują odnaleźć się w nowym środowisku. Początkowo wszystko idzie dobrze i bohaterowie chyba sami zaczynają wierzyć, że są rodziną. Rzecz komplikuje się, gdy dociera do nich, że uciekając przed regularną wojną, trafili w sam środek wojny gangów.
Jacques Audiard ("Prorok", "Rust and Bone") trzyma poziom! Inspirowany "Listami Perskimi" Monteskiusza i planowany jako swobodny remake "Nędznych psów" Sama Peckinpaha (inspiracja szczególnie dostrzegalna po zaskakującej wolcie gatunkowej trzeciego aktu) dramat to kolejna wciągająca, znakomicie nakręcona przez Francuza historia. Świetnie wypada nieprofesjonalna obsada - wcielający się w tytułowego bohatera Jesuthasan Antonythasan naprawdę jest byłym Tamilskim Tygrysem, który w latach 80. uciekł do Francji i został pisarzem, a udająca w filmie jego żonę Induska Kalieaswari Srinivasan wcześniej grała tylko w teatrze.
Sensacyjny zdobywca Złotej Palmy na tegorocznym festiwalu w Cannes (niektórzy krytycy swoje oburzenie werdyktem wyrażali w sposób nieparlamentarny) to rzecz bez wątpienia udana. Największe wątpliwości budzić może finał, w którym "Imigranci" zamieniają się w bollywoodzkie kino akcji. Finał nakręcony w taki sposób, że trudno powiedzieć, czy jego miejsce jest właśnie w Bollywood, czy w gronie najbardziej realistycznych rozrób w historii kina. Takich, z których dumny mógłby być Emmanuel Lubezki ("Ludzkie dzieci").