Rob Sorcher: Na tym, że mamy trzy podstawowe kierunki, w których podążamy. Po pierwsze - treść. Interesują nas zwłaszcza komedie, ale takie, które charakteryzuje oryginalne poczucie humoru, idące w parze z autorską stroną wizualną. Stworzyć gag nie jest trudno. Stworzyć gag, który będzie utrzymany w autorskiej stylistyce wizualnej to jest coś. Humorystyczne sceny szybko ulatują z pamięci. Piękne humorystyczne sceny - znacznie wolniej, bo strona wizualna silniej oddziałuje wtedy na widza.
Ale to wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie słowo. Jako wykwalifikowany scenarzysta zwracam na nie baczną uwagę. To za pomocą słów buduje się scenariusz, dialog i historie. Bez słowa nie ma filmu. Nie ma znaczenia, czy robimy fabułę, czy animację. Jeśli nie ma ona oparcia w scenariuszu, nie ma szans na powodzenie.
Stawiamy na platformy, ich mnogość. Nie interesuje nas już tworzenie programów wyłącznie telewizyjnych. Chcemy wychodzić jak najdalej poza nią, poruszać się na wielu możliwych platformach. Nacisk kładziemy więc teraz na to, by stworzyć intrygujące uniwersa, których bohaterowie mogą pojawiać się w serialach telewizyjnych, grach wideo, internecie, aplikacjach mobilnych na iPhone'y, etc.
Kontent przeznaczany wyłącznie do telewizji dziś jest już mało istotny. Jest za dużo programów, za dużo wytwórców treści. Żeby zaistnieć, trzeba patrzeć szerzej, być obecnym w wielu miejscach na raz. Artyści, którzy z nami pracują, w pełni zdają sobie z tego sprawę i zgadzają się z nami.
Interesuje nas przedefiniowanie działań programerskich. Osoby, które programują stacje dla dzieci, radzą sobie dziś bardzo słabo, przechodzą wyraźny kryzys. Trzeba przestać myśleć starym systemem, który definiuje, ile odcinków danej serii zamawiamy i jak planujemy ją rozwijać pod widownię. Trzeba reagować na rzeczy gorące, nie bać się realizować natychmiast nowe pomysły, a nie pozostawać podległym regułom ramówki, opartej na porach roku.
Najważniejsi są bohaterowie. To oni nadają kształt całemu projektowi. Za nimi idą historia i forma, w takiej właśnie kolejności. Zresztą jeśli chodzi o formę, to w tym wypadku startujemy z uprzywilejowanej pozycji. Pracujemy wyłącznie z najwybitniejszymi animatorami. Pod tym kątem nie mamy się więc zupełnie czego obawiać. Możemy skupić się na tym, by wykreować jak najbardziej charakterystycznych bohaterów. To oni są naszym priorytetem.
Nasza strategii wygląda dziś tak: najważniejsze, by widz mógł dostrzec, że za animacją kryją się specjaliści w tej dziedzinie, autorzy w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie chcemy być mikserem, w którym zmieszamy uniwersa, bohaterów, humor i inne składniki powyjmowane z innych produkcji, tworząc w ten sposób własny koktajl. Nas interesuje wyłącznie tworzenie nowych składników do takiego koktajlu, które będą w nim najbardziej wyczuwalne.
Nie tylko chciałbym, żeby równali. Chciałbym ich też pokazywać na antenie Cartoon Network, co zresztą mi się udaje. Mamy prawa licencyjne do animowanych filmów Disneya sprzed lat 90. XX wieku, bibliotekę MGM-u, archiwalne odcinki "Toma i Jerry'ego", "Scooby-Doo" i wiele innych. To są bohaterowie ponadczasowi, unikalni, niepowtarzalni. Oni zapisali się w historii kina i telewizji, nigdy nie zostaną zapomniani. Chcielibyśmy stworzyć takich bohaterów, którzy będą mogli bez wstydu stanąć w szeregu z nimi.
Nie widzę powodu ku temu, by pchać ich w taką stronę. Lepsze jest wrogiem dobrego, trzeba o tym pamiętać. Tom, Jerry, Scooby-Doo i wielu innych bohaterów kojarzy się z animacją 2D. Oni stali się symbolem jej świetności. To nie jest tak, że te animacje kiedyś imponowały widzom, a dzisiaj tracą na atrakcyjności, bo mamy o wiele bardziej nowoczesne technologie do przedstawiania animacji. Tak jak powiedziałem, dla mnie forma stoi na trzecim miejscu. Tamte seriale mają kapitalnych bohaterów i znakomite historie, a te obronią się niezależnie od tego, czy będę pokazywane jako animacje dwu- czy trójwymiarowe. Zostawmy ich więc w spokoju.
To bardzo interesujący temat. Porównałbym crossovery do budynku, w którym mamy dwa piękne piętra. Lubimy być w świecie i pierwszego, i drugiego. Jednak w momencie, kiedy mieszkańcu obu tych pięter spotkają się, tworzy się dodatkowe piętro, które może być równie interesujące i zajmujące. Jest to kolejny krok na drodze tej budowy, wyższy. Ponadto crossovery przypominają ludziom o tym, jak wiele jest filmowych uniwersów. Zachęcają do sięgania po oryginalne filmy czy seriale, z których pochodzą bohaterowie crossoveru.
Tak, w niedalekiej przyszłości czeka nas premiera przynajmniej kilku seriali, których bohaterami będą postacie z kilku uniwersów naszej stacji. W kwietniu tego roku w Stanach Zjednoczonych pokazaliśmy odcinek serialu "Steven Universe", w którym pojawili się bohaterowie innego naszego show - "Uncle Grandpa", który promowaliśmy grą mobilną. Takie krzyżówki będą się powtarzać.
Aktualnie żyjemy w czasach przesytu. Jeszcze nigdy nie było na świecie tylu sprzedawców i tylu nabywców, tylu stacji telewizyjnych, VOD, portali internetowych nadających swój kontent. Powstaje ogromna ilość treści. Ponadto animacja już na dobre zadomowiła się w filmie i grach wideo. Dziś trudno znaleźć wysokobudżetowy film, który nie korzysta z pomocy animacji.
Ta dziedzina sztuki stoi na bardzo wysokim poziomie. Wniosek jest z tego taki, że nie potrzebujemy kolejnego przełomu technologicznego. Mamy do dyspozycji znakomite narzędzia techniczne. Teraz musimy się z nich nauczyć korzystać mądrze, a więc pójść w stronę jakości. To może być jedyna nowa rewolucja. Ilość dziś nikomu nie jest potrzebna. Tak jak powiedziałem, jest w czym wybierać. Jedynie jakość może stać się towarem deficytowym, więc to nad nią trzeba pracować.
Jest zdecydowanie trudniej! Dziś oczekiwania są ogromne. Łatwo zrobić byle co, ale zrobić animację, która kogoś zainteresuje? To nigdy w historii tej techniki twórczej nie było takiej trudne. Z drugiej strony - jeśli dziś ktoś dysponuje talentem i pomysłem, ma szansę jak nigdy realizować się.