Pamiętacie nominowany do Oscara "Boyhood", niezwykły filmowy eksperyment Richarda Linklatera, który przez kilkanaście lat tworzył swoją fabułę kawałek po kawałku, wyjątkowo przekonująco opowiadając o dorastaniu zwykłego amerykańskiego chłopca? Hanna Polak realizowała w tym czasie podobny film. Z tą różnicą, że autorka "Dzieci z Leningradzkiego" (oscarowa nominacja za dokument krótkometrażowy) kręciła film dokumentalny. Różnica jeszcze istotniejsza: bohaterka obrazu Polki mieszkała i dorastała na wysypisku śmieci. Największym w Europie.
Mała Julia nie miała lekko. Trudno zachowywać optymizm, spędzając życie na wysypisku. Protagonistka nie znała innego losu, ale mimo wszystko wierzyła, że lepsze czasy muszą nadejść. Takich jak ona jest więcej. To jasne, że nie wszystkim - a raczej mało komu - udaje się stamtąd wyrwać. Ale cuda się zdarzają. Kamera Polak nie rejestruje jednak wiele cudów. Podglądamy pierwsze papierosy, pierwsze pijaństwo a nawet pierwszą ciążę. Zupełnie jak w życiu. Tylko że sceneria życia Julii - podmoskiewskie śmietnisko - jest tak paskudnie niecodzienna.
Filmy takie jak "Nadejdą lepsze czasy" zawsze skłaniają mnie do refleksji nad humanitaryzmem autorów. Czy przez te wszystkie lata Polak naprawdę nie była w stanie bardziej pomóc swojej bohaterce? A może powstrzymywała ją obawa przed zniszczeniem tworzącego się arcydzieła? Abstrahując od owych - wcale nie błahych - pytań, efektem jest naprawdę mocne kino. Takie, jakie podoba się wręczającym ważne nagrody gremiom. Pewnie dlatego ten naturalistyczny "Boyhood" po rosyjsku ma spore szanse na nominację do Oscara. Ocena: 4/6