Rozstanie, bezrobocie, rak, syberyjska sierota, śmiertelny wypadek samochodowy w rodzinie bliskiej osoby, znowu rak, niespełniony pieśniarz-ginekolog i mały synek, który ma grać w Realu Madryt, tyle że nie potrafi kopnąć w bramkę z rzutu karnego. Gdyby tylko Magda (Penelope Cruz) wiedziała, że po Euro 2012 nad piłkarską reprezentacją Hiszpanii także niespodziewanie zawisną czarne chmury... Aż dziw bierze, że protagonistka nie dostaje jeszcze w prezencie najnowsze płyty Kombii i pierścienia, który czym prędzej musi zostać wrzucony do wulkanu.
Chociaż wszystkie kary na nią idą, Magda pozostaje nieludzko optymistyczna. Mastektomia wydaje się nieodzowna, ale najbliżsi pomogą bohaterce w przejściu trudnego okresu. Gdyby film Julia Medema ("Kochankowie z Kręgu Polarnego") ograniczył się do opowiadania o chorobie, zachowałby twarz. Niestety, "Mama" postanawia równie mocno zająć się tematem macierzyństwa, a nade wszystko okazuje się... romansem rodem z kart powieści Nicholasa Sparksa.
Najgorsze, że żadne z twórców nie zauważyło (wielu) momentów, w których "Mama" popada w autoparodię. W obrazie o tak ciężkiej tematyce, podobny upadek boli szczególnie. Narzekaliśmy niedawno na "Chemię", ale polski film o chorej na raka ciężarnej jest co najmniej o klasę lepszy od "Mamy".