Dzień bez doniesienia na temat kolejnej części "Gwiezdnych wojen" to dzień stracony. Co zrobić, "Przebudzenie Mocy" bije kolejne rekordy i ma już na koncie prawie dwa miliardy dolarów ze sprzedaży biletów (dla porównania: przychód najbardziej kasowego filmu w historii, "Avatara", wyniósł przeszło 2,7 mld). Doniesienia na temat nadchodzącego epizodu są zatem na wagę złota nie tylko dla fanów, ale i producentów.
Co tym razem? Wiadomo już, że twórcy kują żelazo póki gorące i rozwijają wątki, które publiczność zna i które już przypadły jej do gustu. Właśnie nanoszone są poprawki na scenariusz, przed zdjęciami zaplanowanymi na luty.
I jak wynika z doniesień branżowych mediów, jeszcze więcej miejsca na ekranie mają dostać postaci odgrywane przez Daisy Ridley, Johna Boyegę i Oscara Isaaca, czyli odpowiednio filmowych Rey, Finna i Poego. Poza tym wiadomo już, że w nowej odsłonie gwiezdnej sagi pojawią się dwie nowe kobiece postaci, a także nieujawniony jeszcze czarny charakter - zagra go Benicio Del Toro.
Oczywiście zmian czy mniej lub bardziej zaskakujących decyzji w odniesieniu do "Przebudzenia Mocy" może być więcej, zwłaszcza że za reżyserię kolejnej części nie odpowiada już J.J. Abrams, tylko Rian Johnson, reżyser oraz scenarzysta, który pracował m.in. przy serialu "Breaking Bad" i zasłynął przede wszystkim jako twórca skromnej, ale bardzo dobrze przyjętej produkcji sci-fi "Looper - Pętla czasu". Dla porównania: budżet "Gwiezdnych wojen: Przebudzenia Mocy" wynosił 200 mln dolarów, "Loopera" - raptem 30 mln.
Premiera kolejnej części "Gwiezdnych wojen" pierwotnie zaplanowana została na maj 2017 roku, ostatecznie producenci przesunęli ją na grudzień przyszłego roku. Wcześniej - w grudniu 2016 roku - do kin ma trafić spin-off serii "Rogue One", czyli historia brawurowej kradzieży planów Gwiazdy Śmierci przeprowadzonej przez rebeliantów.
źródło: Okazje.info