Polski operator, nominowany do Oscara za zdjęcia do „Helikoptera w ogniu”, w ostatnich latach rzadko decyduje się stanąć za kamerą. Ale dla debiutującej w roli reżyserki Natalie Portman zrobił wyjątek. – To było gigantyczne wyzwanie, niebywale trudny debiut. Natalie była jednocześnie producentką, reżyserką, scenarzystką i aktorką. W dodatku grała w języku, w którym nie mówi na co dzień – chwali swoją współpracowniczkę operator.
Reżyserka nie mogła osobiście wziąć udziału w polskiej premierze „Opowieści o miłości i mroku”. Portman napisała specjalny list, w którym dziękowała widzom za przybycie na uroczystość: – Żałuję, że nie mogę być z Państwem dziś wieczorem, zwłaszcza, że ten film jest w jakieś części polski. Z jednej strony dzięki spojrzeniu kamery Sławomira Idziaka, jak również ze względu na moje polskie korzenie, które oczywiście miały wpływ na moją miłość i zrozumienie tej historii. Dziękuję za Państwa obecność na dzisiejszej premierze i mam nadzieję, że wkrótce Was odwiedzę!
Idziak po raz pierwszy robił zdjęcia w Izraelu
– Dla mnie było coś interesującego w tym, że [Idziak] po raz pierwszy robił zdjęcia w Izraelu, a konkretnie w Jerozolimie – ocenia producent filmu, Davida Mandila. – Operator patrzący na Jerozolimę po raz pierwszy ma podobny punkt widzenia jak imigranci, jak ta filmowa rodzina, która wówczas znalazła się w Jerozolimie.
Sławomir Idziak zdecydował się nadać każdemu z rozdziałów „Opowieści o miłości i mroku” odrębny odcień kolorystyczny. Autor zdjęć zderza ze sobą współczesność, oddaną w filmie w zielono-niebieskich odcieniach, z utrzymanymi w ciepłych barwach scenami wspomnień o utraconej przeszłości.
- Jerozolima jest zbudowana z żółtego piaskowca. To jest bardzo radosny kolor, nie widać brudu, nie widać patyny czasu. Chciałem odnaleźć barwę, która oddałby nastrój tej skomplikowanej powieści – mówił podczas premiery Idziak.
Film „Opowieść o miłości i mroku” opiera się na wspomnieniach Amosa Oza z czasów dorastania w Jerozolimie. Pisarz wspomina dzieciństwo u boku rodziców: pragmatycznego ojca Ariego i marzycielskiej, obdarzonej niesamowitą wyobraźnią matki, Fani. Rodzice Oza byli jedną z wielu żydowskich rodzin, które przybyły z Europy do Palestyny w latach 30., uciekając przed prześladowaniami. Arie z ostrożną nadzieją patrzył w przyszłość, Fania pragnęła czegoś więcej. Nieszczęśliwa w małżeństwie, znajdowała pocieszenie, opowiadając synowi niesamowite opowieści z pogranicza jawy i snu. Z czasem historie snute przez matkę stawały się coraz bardziej mroczne i niezrozumiałe. Wkrótce chłopiec przekonuje się, co może się stać, kiedy opowieść staje się rzeczywistością. Zmienia to całe jego życie.
„Opowieść o miłości i mroku” w kinach od 1 kwietnia.