Od śmierci światowej sławy fotoreporterki wojennej minęło już trochę czasu, ale jej najbliżsi nadal nie umieją poradzić sobie z tragedią. Wdowiec nie potrafi znaleźć wspólnego języka z to buntującym się, to zamykającym się w sobie młodszym synem, którego starszy brat uwikłany jest z kolei w małżeństwo udane tylko z pozoru. Przypadkowe spotkanie z byłą dziewczyną uświadomi młodemu mężczyźnie, że czegoś mu jednak brakuje.
Anglojęzyczny debiut norweskiego reżysera Joachima Triera („Oslo, 31 sierpnia”) to bardzo dziwne zwierzę. Dramat obiecującego twórcy przywodzi na myśl niedawnego „Manglehorna” Davida Gordona Greena. Tytułowy bohater, w którego wcielał się Al Pacino, nie potrafił ułożyć sobie życia po utracie ukochanej. W „Głośniej od bomb” podglądamy rozbity świat męża i synów, nad których losami – poza problemami życia codziennego – ponuro zawisła sprawa tajemniczego zgonu ¿ony i matki.
Dzieło Triera najbardziej przypomina „Manglehorna” tym, że również jest filmem pojedynczych scen i błyskotliwych, małych momentów. Reżyser cierpi na twórcze ADHD, przez co nomen omen bombarduje swoje spokojne, skromne dzieło mnóstwem montaży, krótkich scenek czy nawet bezustannych wolt gatunkowych (Trier potrafi w parę chwil przejść od klasycznej prezentacji fabuły przez pokazywanie dokumentalnych urywków aż do kilkusekundowych skeczy z YouTube'a). Parę momentów – z czytanym z ekranu komputera i na bieżąco ekranizowanym strumieniem świadomości młodszego brata na czele – jest naprawdę wyśmienitych. Właśnie dlatego ten zwyczajny, życiowy, chaotyczny film pozostawia po sobie dobre wrażenie.
Ocena: 4/6
"Głośniej od bomb", Dania, Francja, Norwegia 2015, 105 min., reż. Joachim Trier, występują: Gabriel Byrne, Jesse Eisenberg, Isabelle Huppert, Devin Druid, David Strathairn, Amy Ryan