Jeszcze nie tak dawno, filmowe parodie z ogromną siłą zalewały kina. Na szczęście, prąd znacząco osłabł. Dobrze się stało, bo każdy kolejna parodia komedii romantycznych, filmów grozy czy dystopii s-f była jeszcze bardziej żenująca i nieśmieszna od poprzedniej. Na placu boju pozostał jednak ktoś, kto nie zamierza się poddać. To Marlon Wayans, znany przede wszystkim z (wcale udanej) serii "Straszny film".
Tym razem Wayans przygotował (i obsadził się w głównej roli) parodię "Pięćdziesięciu twarzy Greya". Jak zauważają niektórzy, zadanie jest trudne, bo przecież już "Grey" był filmem całkiem śmiesznym. W jednej z recenzji z USA napisano, że "Black" nie spełnia podstawowego założenia parodii - rozśmiesza dużo gorzej od filmu, który stara się sparodiować.
Amerykańscy krytycy mieszają komedię z błotem, a zwiastuny faktycznie nie wskazują na dużą zawartość śmiechu w żartach. Tylko czy to aby na pewno prawdziwa twarz "Blacka"? Tego nie wiem - biorąc wzór z pana Greya, pan Black będzie przyjmował bez pokazu prasowego.