Niewątpliwie, najmocniejszą stroną nowej "Księgi dżungli" jest warstwa wizualna. Zwierzęta wyglądają i poruszają się jak żywe. Mówią też głosami Jerzego Kryszaka, Janów Peszka i Frycza czy Piotra Fronczewskiego, którym trudno coś zarzucić, ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Idris Elba, Bill Murray, Ben Kingsley i Christopher Walken muszą brzmieć w oryginale jeszcze lepiej. Niestety, posępny charakter "Księgi..." nie sprawdza się tu równie dobrze, co w przypadku "Czarownicy" czy "Jeźdźca znikąd". Elementy humorystyczne - w tej roli przede wszystkim miś Baloo - pojawiają się rozczarowująco rzadko, a ciągła akcja i poczucie zagrożenia nie składają się na wystarczająco satysfakcjonujący seans. WARTO,ALE...
Księga dżungli - cała recenzja >>
Być może główna bohaterka rzeczywiście przeżywa perypetie odpowiednie do jej wieku, ale jeżeli głównym wątkiem dramatu jest romans 15-latki i ponad dwukrotnie starszego faceta, i żaden z bohaterów filmu nie widzi w tym absolutnie nic niestosownego, to raczej nie z nieswojo czującymi się widzami jest coś nie tak. "Wyznania nastolatki" mogły być odważnym, śmiałym i ważnym filmem, ale postanowiły spocząć w pół drogi, na tanim szokowaniu. Nie zmienią tego nawet świetna ścieżka dźwiękowa, niezły klimat epoki czy znakomita rola 24-letniej Powley. MOŻNA.
Wyznania nastolatki - cała recenzja >>
Najnowszy film duetu Ben Wheatley-Amy Jump ("Turyści", "Lista płatnych zleceń") cierpi na podobne problemy, co większość ich dorobku. Pierwszy akt to wprowadzenie intrygującego konceptu, który wciąga widza tym bardziej, że towarzyszą mu świetna scenografia, pozornie panujący nad sytuacją reżyser i przekonanie o tym, że dalej będzie tylko ciekawiej. I co? I nic z tych rzeczy! Skazują swój film na ten sam los, przed którym nikt nie ustrzegł jego bohaterów. RACZEJ NIE.
Widz zostaje zmuszony nie tylko do przecierpienia kolejnej ekranizacji jednej z taśmowo produkowanych powieści dla młodszych czytelników (przed seansem nie wiedziałem, że mamy do czynienia z - uchowaj, Boże - następną trylogią i dopóki nie zobaczyłem mocno naciąganego cliffhangera, liczyłem na to, że na jednym filmie jednak się skończy). Musi też przyznać z żalem, że coś, co zaczynało się szalenie obiecująco, dość szybko (w okolicach trzeciej fali) zmieniło się w kolejny seans, z którego chętnie natychmiast teleportowałby się poza kino.RACZEJ NIE.
Futbol? Niby go tu sporo, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że nie jest to ulubiony sport Binieza: mecze zaprezentowane nieatrakcyjnie, rozmowy w szatni sztampowe, sportowa rzeczywistość przedstawiona niespecjalnie prawdziwie. Gdyby wszyscy nie mówili, że Paton jest klubową gwiazdą, za nic nie dałoby się tego stwierdzić. Podobnie wyglądają pozostałe elementy tego sztucznego, dość nudnego, niczym niewyróżniającego się filmu.RACZEJ NIE.
Przybij piątkę - cała recenzja >>
Dramat Kubańczyka, przewodnikami po którym są męscy przedstawiciele trzech pokoleń pewnej rodziny z Juragua, to fabularyzowany dokument, w którym granice między sztucznością a prawdą są za mocno zatarte. Wydaje się, że to tak interesująca historia, iż wystarczyłoby przestawić ją zgodnie z prawdą. Oglądając "Projekt", nie możemy być jednak do końca pewni, co jest rzeczywistością a co fikcją. Zdarza się, że nie o to chodzi w kinie. MOŻNA, ALE...
Epokowy projekt - cała recenzja >>
Wśród pierwszych amerykańskich recenzji lekko przeważają negatywne. Produkcja chwalona jest przede wszystkim za świetną rolę Sarah Wayne Callies i kilka ładnych ujęć czy nawet niezgorszych pomysłów... które i tak w końcu porzucone zostają na rzecz klasycznych, powtarzanych do znudzenia "skokostrachów". Właśnie zmarnowany potencjał i totalna przeciętność to najczęściej pojawiające się zarzuty. Odnieść się do tego wszystkiego nie mogę, bo film wchodzi do polskich kin bez pokazu prasowego.