Tytułowy bohater (męczący się Krzysztof Stroiński) niechcący wkracza na terytorium ludu Conteheli, który - czego nie da się ukryć, mimo najszczerszych chęci - nie mieszka na Pandorze, tylko przyczaja się gdzieś w słowiańskim lesie. Plemię przyjmuje Walsera w swoje szeregi, ale nie wszyscy są zadowoleni z obecności cywilizowanego człowieka wśród szczęśliwego, pierwotnego niespołeczeństwa...
Artysta, performer i twórca instalacji Zbigniew Libera tym razem zrobił sobie wideoinstalację z prawdziwego zdarzenia. Kluczowe w tym zdaniu jest zresztą słówko "sobie", bo wątpliwe, aby ktoś poza Liberą miał ochotę "Walsera" oglądać. Parę ładnych kadrów nie wystarcza, aby uzasadnić istnienie marnie nakręconego, nieoryginalnego bełkotu.
Po nie najgorzej ucharakteryzowanych aktorach wciąż widać, że nie są prawdziwymi Indianami i nie przeżyliby kilku tygodni na łonie dzikiej przyrody. Większość z nich nie kłuje w oczy swoją grą, ale pod koniec seansu na pierwszy plan wysuwa się dwóch naprawdę tragicznie wypowiadających swe kwestie (w wymyślonym języku) panów, grających na poziomie polskiego kabaretu.
Ocena: 1/6
"Walser", sci-fi, Polska, 2015, 78 min., reż. Zbigniew Libera, występują: Krzysztof Stroiński, Gustaw Klyszcz, Joanna Wiktorczyk, Andrzej Borowski, Dagny Borowska, Gaja Borowska