Nice Guys. Równi goście *****

Los Angeles bez tajemnic.

Lata 70. Fajtłapowaty prywatny detektyw (Ryan Gosling) poszukuje pewnej dziewczyny. Tymczasem, osiłek do wynajęcia (Russell Crowe) poszukuje natrętów, którzy owej dziewczyny poszukują, w celu doradzenia im zmiany planów (i dobrego lekarza). To chyba zrozumiałe, że ścieżki tej upadłej dwójki muszą w końcu się przeciąć. Wtedy okaże się, że dziewczyna-trochę-fatalna wplątana jest w aferę znacznie poważniejszą, niż mogliby przypuszczać.

Jeśli lubicie historie wymyślone przez Shane’a Blacka („Zabójcza broń”, „Ostatni skaut”, „Kiss Kiss Bang Bang”) doskonale wiecie, czego się spodziewać. Na szczęście, dokładnie to dostajecie. Ale dobrych rzeczy jest tu jeszcze więcej! „Nice Guys” to fenomenalne noir, rozgrywające się w niesamowicie klimatycznej epoce, zachwycające kostiumami i hitową ścieżką dźwiękową, a także wzorową chemią między aktorami. Kto by się spodziewał, że w Goslingu drzemie taki talent komediowy! To być może najlepsza rola w dorobku Kanadyjczyka. Postaci i aktorzy dziecięcy często dzielą się na tych, którzy drażnią oraz tych, których da się znieść, ale młoda Angourie Rice („These Final Hours”) również błyszczy.

Pieczołowicie skonstruowana, zawiła intryga kryminalna w końcu zacznie układać się w bardzo sensowną całość zarówno w głowach detektywów jak i widzów, a przezabawne i zaskakująco świeże gagi wywołają sporo salw śmiechu. Nawet jeśli „Równi goście” łapią pod koniec delikatną zadyszkę, to dochodzenie pary mizernych detektywów powinien prześledzić każdy. I nikt nie powinien ich wynajmować.

Ocena: 5/6

"Nice Guys. Równi goście", komedia kryminalna, 116 min., reż. Shane Black, występują: Russell Crowe, Ryan Gosling, Kim Basinger, Matt Bomer, Yaya DaCosta, Keith David, Ty Simpkins, Margaret Qualley