W podstawówce głównego bohatera wszyscy biorą narkotyki. Mickey House (Kacper Olszewski) nie, więc przedsiębiorczy chłopczyk sprzedaje uczniom czysty mocz do badań u pielęgniarki. Łatwo tę pretekstową historię przeoczyć, bo w fabularnym debiucie Kuby Czekaja tak naprawdę ani trochę nie chodzi o jakąś konkretną opowieść. Autor skupia się raczej na relacji protagonisty z samotnie wychowującą go matką (Agnieszka Podsiadlik) i jego trudnym, fizycznym dojrzewaniu, które dezorientuje chłopca i sprawia, że głowę oraz ciało bohatera pustoszy nieokiełznany chaos.
Podobny chaos panuje w filmie, stanowiącym raczej zbiór luźnych skeczy, impresji i fantazyjnych scen. Twórcy popisują się ogromną wyobraźnią, a zdjęcia Adama Palenty to główna (i jedyna) atrakcja filmu. Strona wizualna jest znakomita, kadry dokładnie przemyślane, montaż dynamiczny. Pojawiają się nawet różnej jakości zabawy słowem. To sprawia, że „Baby Bump” chce się oglądać... przez pierwsze pół godziny. Mimo tego, że tak naprawdę jest to film o niczym.
Później wygrywają zmęczenie, irytacja, obrzydzenie, znudzenie, a może i nudności. Produkcja Czekaja wpisuje się w modny trend szokowania, przekraczania granic i łamania tabu, ale twórca robi to ewidentnie na pokaz, uprawia widzów i bohaterów jak sztukę dla sztuki. Niektóre z przerysowanych, chorych pomysłów rzeczywiście można by pewnie rozpoznać w swoim dzieciństwie, ale większość...
Jeśli dojrzewanie naprawdę miałoby tak wyglądać, to wybrałbym los Piotrusia Pana. Jeśli jednak podobały wam się „Wilgotne miejsca” i macie ochotę na jeszcze większe nagromadzenie wydzielin tak namacalnych, że p(r)awie puszczanych w 4D, ryzykujcie. Zalatująca kazirodztwem relacja niepewnego seksualnie chłopczyka i jego matki - jeden z najgorszych filmów roku - czeka na was w kinach.
Ocena: 1/6
"Baby Bump", Polska 2015, 89 min., reż. Kuba Czekaj, występują: Kacper Olszewski, Agnieszka Podsiadlik, Caryl Swift, Sebastian Łach, Weronika Wachowska, Andrzej Szeremeta, Andrzej Mastalerz, Bogusława Jantos