To - obok "Olimpu w ogniu" - jedna z najlepszych szklanopułapkopodobnych produkcji ostatnich lat. "Dzień Bastylii" obfituje w zabawne momenty, między parą niedobranych bohaterów czuć wcale niezłą chemię, a sceny akcji, mimo skromnego budżetu, wypadły nawet nieźle (gonitwa po dachach zapiera dech!).
Od dawna plotkuje się, że Idris Elba mógłby być następnym aktorem, który wcieli się w Jamesa Bonda. Do tej pory nie byłem do tego przekonany, ale po "Dniu Bastylii" stałem się gorącym zwolennikiem takiego rozwiązania. Nadal nie jestem pewien, czy z kopaniem tyłków w garniturze byłoby Elbie do twarzy - dryblas wrósł już trochę w swoje skórzane kurtki i uliczny styl - ale z samym kopaniem tyłków do twarzy jest mu na pewno. Zdecydowanie warto .
"Dzień Bastylii" - recenzja >>
To bardzo powolny film, w którym dużo czasu spędzamy na oglądaniu mężczyzn przechadzających się z wykrywaczem metalu po ogrodzie. Żmudnym czynnościom towarzyszą jednak niezwykle interesujące wymiany zdań, niejednokrotnie dotyczące rumuńskiej historii czy aktualnej sytuacji ekonomicznej, ale naprawdę łatwo się z tym wszystkim utożsamić i to przyswoić. Porumboiu najlepsze zostawia jednak na koniec. Finał tej naturalistyczno-baśniowej opowieści to prawdziwy skarb, który z nawiązką wynagrodzi seans nawet tym, którzy poczują się delikatnie zmęczeni poszukiwaniami. Warto!
Szkoda, że palestyński reżyser Hany Abu-Assad (uznane "Paradise Now"), który został ponownie nominowany do Oscara za swój poprzedni film, świetnego "Omara", tym razem spróbował pobawić się w kino względnie komercyjne. Wydaje się, że autor jednak nie do końca czuje konwencję, a przy okazji zatraca trochę własny styl. "Idola" ogląda się stosunkowo miło, ale zapomina się o nim równie szybko, co o ostatnim odcinku każdego talent showu.
Wszystko zaczyna się od zniknięcia Kelly, która rozpływa się w powietrzu podczas tradycyjnego dla jej rodziny festynu country. Wiele wskazuje na porwanie, ale szybko okazuje się, że dziewczyna wybrała zupełnie inne wartości i styl życia - od jakiegoś czasu potajemnie uczyła się języka swojego chłopaka, Ahmeda, by wreszcie uciec z nim z domu. Dziwnie zrezygnowana matka nie chce na siłę szukać córki, ale ojciec (Francois Damiens, "Rozumiemy się...") nie spocznie, dopóki nie sprowadzi Kelly z powrotem. Po jakimś czasie, w poszukiwania wciąga też dorastającego syna (Finnegan Oldfield). "Szukając Kelly" nominowano do czterech Cezarów (francuskich nagród filmowych): dla najlepszego (Damiens) i najbardziej obiecującego (Oldfield) aktora, a także za muzykę i najlepszy debiut. Na nominacjach się skończyło. Warto, ale...
Ocena: 3/6
Tytułowa bohaterka jednego z największych klasyków w historii kina z początku jawi się jako popularny typ, nazywany w języku angielskim "ingenue" - słodka, niewinna, niedoświadczona istotka. Ale czy na pewno? Eve (Anne Baxter) jest wielką fanką megagwiazdy teatru, Margo Channing (Bette Davis). Dziewczynie udaje się przedostać do świata swojej idolki, która z początku bardzo ceni towarzystwo młodej wielbicielki. Z czasem, zachowanie Ewy staje się coraz dziwniejsze. Wszystko wskazuje na to, że za pozornie bezradną buźką kryje się niezgorsza intrygantka...
Jeżeli ktoś jeszcze nie zdążył zobaczyć wielkiego hitu Josepha L. Mankiewicza ("Kleopatra", "Faceci i laleczki"), właśnie ma okazję nadrobić go w kinie! Koniecznie .
"Wszystko o Ewie " - recenzja >>
Trudno powiedzieć, do kogo skierowane jest najnowsze wcielenie "Wojowniczych żółwi ninja". Z jednej strony mamy spłyconą do granic możliwości opowieść i próbę sprzedania produktu dzieciom, z drugiej - takie atrakcje jak Megan Fox w roli Ostatecznego Obiektu Seksualnego (aż dziwne, że w napisach końcowych nazwisko bohaterki zapisano jednak jako April O'Neil). Film dobijają przeładowanie średniej jakości efektami specjalnymi i - wisienka na torcie - katastrofalny polski dubbing. Mimo że jest w "Wyjściu z cienia" kilka udanych żartów i cieszących oko scen, to z tego ciasta pizzy nie będzie.
" Wojownicze żółwie ninja: wyjście z cienia" - recenzja >>
Jeśli dojrzewanie naprawdę miałoby tak wyglądać, to wybrałbym los Piotrusia Pana. Jeśli jednak podobały wam się "Wilgotne miejsca" i macie ochotę na jeszcze większe nagromadzenie wydzielin tak namacalnych, że p(r)awie puszczanych w 4D, ryzykujcie. Zalatująca kazirodztwem relacja niepewnego seksualnie chłopczyka i jego matki - jeden z najgorszych filmów roku - czeka na was w kinach.
Ocena: 1/6
Chociaż głosów bohaterom użyczyły takie sławy jak Maciej Stuhr, Cezary Pazura, Andrzej Grabowski czy Tomasz Kot, to nie brzmi to, jak gdyby specjalnie się wysilali. Grabowskiego, wcielającego się w mamroczącego pod nosem, nierozgarniętego, niezbyt sympatycznego i chyba cierpiącego na problemy psychiczne króla - postać niekoniecznie mile widzianą w filmie dla dzieci - rzadko w ogóle daje się zrozumieć. Fajnie, że Daniel Zduńczyk i Marcin Męczkowski porwali się na tak ambitne zadanie, jakim jest zrobienie pełnometrażowej animacji. Szkoda, że tak boleśnie polegli. Zdecydowanie nie .
Ocena: 1/6
"Jak uratować mamę" - recenzja >>
Zacznijmy od aktorów. Chociaż w obsadzie znaleźć można wiele popularnych nazwisk (Kamilla Baar, Jerzy Trela, Radosław Pazura, Piotr Cyrwus, Edward Linde-Lubaszenko, Dariusz Basiński), to większość gra tak, jakby dostała wyraźne polecenie, by robiła to gorzej, niż potrafi. Efektem jest coś między poziomem docusoapu a zwykłego telewizyjnego serialu. Dialogi są drętwe i sztuczne. Montaż dezorientująco toporny. Słodkie piosenki brzmią dość nieinwazyjne, ale daleko im do pop-rockowego bujania kapeli Newsboys. Bóg nie umarł, ale podczas kręcenia filmu zabrakło Go na planie.
"Bóg w Krakowie" - recenzja >>
Sawa (Olga Boczarska) wychodzi za mąż. Przed nią jeszcze tylko wieczór panieński, który spędzi z najlepszymi przyjaciółkami: wideoblogerką (Magdalena Lamparska), dziennikarką (Aleksandra Popławska) i nie wiadomo, kim (mocno upodobniona do Joanny Liszowskiej Roma Gąsiorowska). Naturalnie, każda ma swoje rozterki i problemy. Sawa ma na przykład narastającą wątpliwość: czy naprawdę chcę wziąć ślub z tym facetem? A im dalej w seans, tym bardziej w widzu narasta wątpliwość: czy naprawdę chcę to oglądać. No, nie bardzo .