W "Patersonie" jest z pozoru zwykłym kierowcą miejskiego autobusu. Ale przecież u tego reżysera nic nie jest do końca zwykłe. Adam Driver, jeden z najpopularniejszych amerykańskich aktorów młodego pokolenia, gra główną rolę w najnowszym filmie mistrza kina niezależnego Jima Jarmuscha, który miał właśnie premierę na New York Film Festivalu.
Driver - aktor o wielu twarzach
Potrzeba "złego" do nowej części kultowych "Gwiezdnych wojen"? Proszę bardzo: Driver zostaje Kylo Renem, czarnym charakterem, który w "Przebudzeniu mocy" z całą pewnością nie pokazał jeszcze swego całego mrocznego potencjału. Potrzeba agenta służb specjalnych, eleganckiego, ale zarazem bezwzględnego? Proszę bardzo: Driver gra agenta Seviera w "Midnight Special", nietypowym filmie science fiction specjalisty od nietypowych filmów science fiction, Jeffa Nicholsa. Potrzeba chłopaka z sąsiedztwa, trochę niezdarnego, ale nie na tyle, żeby bohaterki kochały się w nim po uszy? Proszę bardzo: Driver gra Lva Shapiro w kameralnym filmie obyczajowym "Frances Ha".
"Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy", kadr z filmu Mat. prasowe
A wszystko tak na dobre zaczęło się od popularnego serialu "Dziewczyny”, w którym Driver zagrał Adama Sacklera, niedopasowanego do świata artystę, w którym zakochuje się serialowa Hannah, kreowana na ekranie przez pomysłodawczynię całego serialu, Lenę Dunham. Dziś Driver dostaje role u największych reżyserów, umiejętnie balansując między wielkimi produkcjami ("Gwiezdne wojny"), a niszowymi projektami niezależnymi ("Paterson").
W najbliższym czasie jego grafik wypełnią m.in. praca nad filmem Martina Scorsese - Driver będzie jednym z jezuitów uczestniczących w straceńczej misji w Japonii w filmie "Milczenie boga" - czy u Terry’ego Gilliama, gdzie będzie skakał w czasie między współczesnym Londynem a XVII-wieczną La Manchą w nietypowej, uwspółcześnionej adaptacji klasycznego "Don Kichote’a", zatytułowanej przewrotnie "Człowiek, który zabił Don Kichote’a”.
"Dziewczyny", kadr z serialu Mat. prasowe
Prosta historia zwykłego tygodnia
Na New York Festival miał premierę najnowszy film z udziałem aktora "Paterson". To grana właśnie przez Drivera postać jest niewątpliwie pierwszoplanowym bohaterem najnowszego filmu Jima Jarmuscha - reżysera, który cieszy się dziś ogromną, niemal kultową sławą wśród wielbicieli kina alternatywnego. Adam Driver jest na ekranie niemal w każdej scenie "Patersona”, filmu który nawet w tytule ma nazwisko postaci, którą gra.
To bardzo drobiazgowy zapis całego tygodnia z jego życia, podzielony na rozdziały, odpowiadające kolejnym dniom. Z pozoru każdy dzień jest dokładnie taki sam: Paterson budzi się wcześnie rano, idzie do pracy - jest kierowcą miejskiego autobusu w prowincjonalnym miasteczku w stanie New Jersey, które nazywa się tak samo jak on, Paterson, mimowolnie i mimochodem słucha fragmentów rozmów pasażerów, wraca do domu, rozmawia z nieco ekstrawagancką żoną, wychodzi na spacer z psem, zakończony jednym piwem w lokalnym barze i idzie spać.
"Paterson", kadr z filmu Mat. prasowe
Z pozoru w jego życiu nie dzieje się nic ciekawego, z pozoru niewiele dzieje się w tym filmie, wyjątkowo prostym i pozbawionym charakterystycznych dla tego reżysera motywów i pomysłów, dlatego chętnie porównywanym do "Prostej historii” Davida Lyncha. W tamtym filmie z 1999 roku reżyser, znany z filmów tętniących mocnymi obrazami, pełnych niedopowiedzeń i niesamowitości, pokazał podróż starszego człowieka, poruszającego się ogrodową kosiarką po autostradzie. Lynch odszedł zupełnie od swojej dawnej stylistyki, zachowując klimat swoich dawnych filmów może tylko w jednej czy dwóch scenach.
Z "Patersonem” sprawa ma się podobnie, choć nie do końca - przecież Jarmusch nie byłby sobą, gdyby film nie miał drugiego dna, pełnego symboli czy zaskakujących połączeń między różnymi elementami rzeczywistości. W pozornie banalnym życiu kierowcy miejskiego autobusu co rusz pojawiają się więc wydarzenia co najmniej zaskakujące - kiedy żona wspomina mu w porannej rozmowie o bliźniakach, nagle zaczyna wszędzie dostrzegać pary bliźniaków. Kiedy wydaje mu się, że nie ma z kim rozmawiać o swoim ulubionym poecie, pochodzącym oczywiście z Paterson, spotyka zakochanego w nim japońskiego turystę, który przyjeżdża do miasta tylko z jego powodu. W filmie nie brakuje też charakterystycznego dla tego reżysera poczucia humoru - choćby wtedy, kiedy okazuje się, dlaczego kiedy Paterson wraca z pracy, skrzynka na listy jest zawsze nieco przechylona.
"Paterson" - zobacz fragment filmu:
Twórz, a będziesz szczęśliwy
Jest jeszcze jedna warstwa tego filmu, powtarzający się motyw, który bardzo mocno daje do myślenia i stawia najnowsze dzieło Jarmuscha zdecydowanie wyżej niż większość obyczajowych filmów o życiu w małych miasteczkach. To pytanie o wartość sztuki i twórczości artystycznej w życiu człowieka - powtarzającym się rysem tego filmu są ludzie, którzy - choć pozbawieni talentu - starają się realizować na płaszczyźnie różnych dziedzin twórczości artystycznej: najbardziej jaskrawym przykładem jest żona głównego bohatera, która praktycznie przez cały czas maluje: obrazy, ściany w domu czy nawet zasłonę do prysznica, a w pewnym momencie kupuje gitarę, żeby zostać gwiazdą muzyki country.
Ale nie tylko ona w Paterson szuka realizacji poprzez sztukę. Oto przypadkowo spotkany przez bohatera w pralni czarnoskóry chłopak szlifuje swój autorski utwór hip hopowy. Oto przypadkowo spotkana przez bohatera nastoletnia dziewczynka pisze wiersze. Wiersze pisze zresztą także sam Paterson - za swój sekretny poetycki notes chwyta codziennie w tym krótkim momencie, kiedy siedzi już na stanowisku pracy, czyli za kierownicą autobusu, ale jeszcze nie przyszedł dyspozytor, który wysyła go na trasę.
"Paterson", kadr z filmu Mat. prasowe
Dyspozytor jest zresztą w filmie postacią wyjątkową: to największy malkontent w mieście, nie mówi o niczym innym, tylko o problemach, które przydarzają mu się w życiu. Jest też zarazem jedyną postacią, która nie uprawia żadnej sztuki. I to jest jeden z kluczy do nowego filmu Jarmuscha - tak jakby reżyser chciał powiedzieć: możesz nie mieć za grosz talentu, twoje dzieła mogą być kulawe i pozbawione wartości na rynku sztuki, ale jeśli ich tworzenie sprawia ci przyjemność, nie przestawaj się realizować.
Film "Paterson” po raz pierwszy w Polsce będzie można zobaczyć we Wrocławiu - będzie filmem otwarcia tegorocznej edycji American Film Festivalu, która odbędzie się w dniach 25-29 października. Nie wiadomo jeszcze kiedy będzie miał oficjalną polską premierę i wejdzie do kin w całym kraju.