Grochówka, wódka, papierosy – już krótki fragment „Jestem mordercą” idealnie oddaje klimat lat 70-tych. Piotr Adamczyk wciela się w postać majora Stępskiego, który po niepowodzeniach kolejnych dowodzących grupy śledczej, przydziela jej kierownictwo młodemu kapitanowi Januszowi Jasińskiemu (w tej roli Mirosław Haniszewski). Presja sukcesu, która ciąży na obu mężczyznach, jest ogromna. Zwiększa ją fakt, że jedną z ofiar mordercy była bratanica sekretarza partii.
W kwietniu 1977 roku został wykonany wyrok śmierci na Zdzisławie Marchwickim, skazanym w wyniku procesu poszlakowego w głośnej sprawie „Wampira z Zagłębia”. Przebieg śledztwa i decyzja sądu do dziś budzą kontrowersje.
„Wampir z Zagłębia” zabił 14 kobiet, w tym bratanicę Edwarda Gierka. Śledztwo trwało kilka lat, w kręgu podejrzeń znalazło się nawet 23 tysiące mężczyzn. Propaganda sukcesu wymagała od milicji 100% wykrywalności. Na Śląsku wybuchła panika – mężczyźni organizowali się w „ochronę” obywatelską, eskortowali bliskie sobie kobiety do pracy i z powrotem.
- Takiego mordercy nie było jeszcze ani u nas, ani na zachodzie – mówi bohater filmu Macieja Pieprzycy. Za informacje mogące pomóc w schwytaniu zabójcy wyznaczono nagrodę miliona złotych. Zdzisława Marchwickiego milicjantom wskazała żona. Po procesie poszlakowym został skazany na śmierć. Wyrok wykonano w garażu. Po latach na jaw wyszły nieprawidłowości śledztwa. Powróciło pytanie: czy skazany mógł być niewinny?
„Jestem mordercą”, nagrodzonym Srebrnymi Lwami na Festiwalu Filmowym w Gdyni nowy film Maciej Pieprzycy, wchodzi do kin już w najbliższy piątek, 4 listopada.