Kończy się rok, podczas którego Wrocław był jednym z dwóch najważniejszych miejsc na kontynencie - Europejską Stolicą Kultury. Na zakończenie tego niezwykłego projektu w programie znalazło się jeszcze jedno, bardzo ważne wydarzenie - już w najbliższą sobotę, 10 grudnia, właśnie we Wrocławiu wręczone zostaną Europejskie Nagrody Filmowe.
Będzie to bez dwóch zdań jedno z najważniejszych wydarzeń filmowych w Polsce w ostatnich latach. W jednym miejscu zgromadzi się prawdziwa śmietanka europejskiego kina: cenieni reżyserzy, wielkie aktorskie gwiazdy i bohaterowie drugiego planu, bez których nie mogłyby powstać nominowane filmy, ale których nazwiska na plakatach napisane są z reguły małą czcionką. Przyjadą obchodzić święto europejskiego filmu, ale także - dowiedzieć się, kto jest w tym roku zwycięzcą w najważniejszej dla kontynentalnej kinematografii rywalizacji.
Europejska Nagroda Filmowa to bowiem bez wątpienia najbardziej prestiżowy spośród laurów przyznawanych twórcom pracującym na kontynencie. Powstała w 1992 roku i nazywana jest nieformalnie „europejskim Oskarem”. Gala wręczenia nagród co dwa lata odbywa się w Berlinie, a w latach parzystych - w wybranym mieście w Europie. W tym roku ten zaszczyt przypadł właśnie Wrocławiowi. Uroczystość odbędzie się 10 grudnia w otwartym niedawno gmachu Narodowego Forum Muzyki. Gospodarzem wieczoru będzie Maciej Stuhr, aktor i satyryk, często pojawiający się w roli prowadzącego gale i inne uroczystości.
Absolutną rekordzistką pośród tegorocznych nominowanych filmów jest niemiecka komedia „Toni Erdmann” - historia relacji między ojcem, a córką, w której to ten pierwszy okazuje się o wiele bardziej zdystansowany do rzeczywistości i stara się skłonić do tego tę drugą, dziewczynę sztywno przestrzegającą reguł świata, w którym żyje. Film, wyreżyserowany przez Maren Ade, otrzymał aż pięć nominacji - dla najlepszego filmu roku, za najlepszą reżyserię i scenariusz i dwie nagrody aktorskie dla wykonawców głównych ról: Sandy Huller i Petera Simonischka.
Tylko jedną nominację mniej zdobył „Ja, Daniel Blake”, ostatni film Kena Loacha, społeczny dramat o starszym człowieku, który na każdym kroku przekonuje się coraz boleśniej, jak mocno jest wykluczony ze współczesnego świata. Film będzie walczył o laur dla najlepszego obrazu, Loach - najlepszego reżysera, Paul Laverty - najlepszego scenarzysty, a odtwarzający tytułową rolę Dave Johns - aktora.
Dwa filmy zdobyły trzy nominacje w tych samych kategoriach: najlepszy film, reżyseria i rola kobieca. To „Julieta” Pedro Almodovara i „Elle” Paula Verhoevena. Piątym filmem, który walczyć będzie o tytuł najlepszego europejskiego filmu roku jest „Pokój” Lenny’ego Abrahamsona. Ma on jeszcze jedną nominację - za scenariusz dla Emmy Donoghue.
Z punktu widzenia wielbicieli wielkich filmowych gwiazd najważniejsi będą jednak zapewne ci goście wrocławskiej uroczystości, którzy rywalizować będą o nagrody aktorskie. Swój udział w gali potwierdzili m.in.: Isabelle Huppert i Hugh Grant - prawdziwe gwiazdy nie tylko europejskiego kina.
W tegorocznej rozgrywce o nagrody dla najlepszych europejskich twórców filmowych nie mogło oczywiście zabraknąć rodzimych artystów. Wśród najważniejszych kategorii, tych, w których walka o laury rozstrzygnie się na ostatniej prostej wyścigu - zwycięzcy zostaną ogłoszeni dopiero podczas wrocławskiej fali - na statuetkę ma szansę dwóch polskich filmowców.
W kategorii „europejski film dokumentalny” jedną z pięciu nominacji zdobył obraz „21 x Nowy Jork” Piotra Stasika. To opowieść o tytułowym mieście, a raczej jego mieszkańcach, utrzymana w bardzo nerwowym rytmie, podbijanym niepokojącą ścieżką dźwiękową. W kategorii „europejski scenarzysta” nominowany jest Tomasz Wasilewski, scenarzysta, a zarazem reżyser filmu „Zjednoczone stany miłości” - rozbitej na trzy zazębiające się historie opowieści o niespełnionych kobiecych miłościach.
O nagrodach w kilku technicznych kategoriach jury zadecydowało z pewnym wyprzedzeniem. Z laurów mogą się więc cieszyć dwaj polscy twórcy: najlepszym specjalistą od charakteryzacji został uznany Waldemar Pokromski, który w poprzednim roku pracował przy historyczno-fantastycznym filmie Łukasza Barczyka „Hiszpanka”, opowiadającego alternatywną historię powstania wielkopolskiego z 1918 roku, a w tym przygotował charakteryzację do innego kostiumowego filmu - „Marie Curie” w reżyserii Marie Noelle.
Drugi z przyznanych laurów trafił natomiast do Radosława Ochnio, autora efektów dźwiękowych w filmie „11 minut” Jerzego Skolimowskiego - współczesnej warszawskiej opowieści o kilku osobach, które połączył niezwykły przypadek.