Gala Europejskiej Nagrody Filmowej, która co dwa lata odbywa się w Berlinie, a co dwa - w wybranym mieście europejskim, tym razem zawitała do Wrocławia, Europejskiej Stolicy Kultury. Uroczystość odbyła się w Narodowym Forum Muzyki, jednej z najnowocześniejszych sal koncertowych w Polsce.
Bezapelacyjnym zwycięzcą okazał się tego wieczoru niemiecki film "Toni Erdmann", który zdobył aż pięć nagród - wszystkie, do których był nominowany. Członkowie Europejskiej Akademii Filmowej uznali tę niezwykle oryginalną komedię za film roku. Maren Ade zdobyła laury za scenariusz i reżyserię. Jedną z nagród zadedykowała ojcu, który - jak mówiła - nauczył ją poczucia humoru. Ta dedykacja nabierała specjalnego znaczenia w kontekście filmu, który opowiada o trudnej relacji między poważną córką i ojcem, nie przestającym żartować nawet przez moment.
Laury aktorskie trafiły do odtwórców obu głównych ról, córki i ojca: Sandry Huller i Petera Simonischeka. On swoje podziękowania za nagrodę... wyśpiewał ze sceny, ona mówiła, że praca z jej filmowym "ojcem", była nieustającą fiestą.
- Mieliśmy ponad 120 godzin materiału - zwierzała się reżyserka podczas konferencji prasowej po rozdaniu nagród. - Montaż był bardzo trudnym procesem, biłam się o każdą scenę i każdy żart. Pewnie dlatego ten film ostatecznie jest taki długi. W historii kina nie było wielu filmów o relacji ojca i córki, dlatego tak mi zależało, żeby dokończyć ten projekt.
Najlepszą europejską komedią została skandynawska koprodukcja "A Man Called Ove" Hannesa Holma, opowieść o stetryczałym wdowcu, któremu nowi sąsiedzi, emigranci, przywracają wiarę w życie.
Za najlepszą pełnometrażową animację uznany został francusko-szwajcarski film "My Life as a Zucchini" w reżyserii Claude'a Barrasa, metaforyczna opowieść o dorastaniu w pełnym brutalności świecie. Najlepszym filmem krótkometrażowym 2016 roku okazał się "9 Days - From My Window In Aleppo" w reżyserii Thomasa Vroege, Floor van der Meulen i Issy Toumy. To zaledwie 13-minutowy dokument, pokazujący z bliska brutalność i absurd współczesnej wojny. Autorzy zadedykowali nagrodę ludności cywilnej w Aleppo, która od kilku lat przebywa w strefie zaciekłych działań wojennych.
Laur dla najlepszego filmu dokumentalnego trafił do Gianfranco Rosiego, twórcy "Ognia na morzu", poruszającej opowieści o uchodźcach przybywających do Europy.
- Chciałbym, żeby ten film wyraźnie zadawał pytanie: jak reagujemy na głośne błaganie o pomoc - powiedział reżyser, odbierając nagrodę.
Laur dla największego odkrycia ostatniego roku trafił do Juho Kuosmanena, reżysera filmu "The Happiest Day in the Life of Olli Maki" - czarno-białej opowieści o bokserze, który musi wybierać między karierą sportową, a miłością. Nagrody specjalne otrzymały także: producentka Leontine Petit i scenografka Alice Normington.
Jednym z bohaterów wieczoru był Pierce Brosnan - irlandzki aktor otrzymał nagrodę specjalną za europejski wkład w światową kinematografię. - W tych burzliwych czasach my, filmowcy, musimy opowiadać o tym, co tak naprawdę dzieje się na świecie - powiedział, odbierając laur, jeden z najsłynniejszych Bondów w całej historii tej popularnej serii.
Jean-Claude Carriere, niezwykle ceniony europejski scenarzysta, aktywny przede wszystkim w drugiej połowie XX wieku, autor m.in. "Piękności dnia" czy "Dyskretnego uroku burżuazji", odebrał nagrodę za całokształt twórczości.
- Scenariusz bez reżysera jest jak larwa, która dopiero przerodzi się w motyla, dlatego dziękuję wszystkim reżyserom, z którymi pracowałem i tym, z którymi jeszcze nie zdążyłem pracować - mówił Carriere ze sceny.
Żaden z polskich twórców nominowanych do nagrody nie zdobył niestety statuetki - mieli na to szanse: Piotr Stasik za dokument "21 x New York" i Tomasz Wasielewski za scenariusz "Wszystkich stanów miłości". Ale gala miała oczywiście polskie akcenty: nagrodę publiczności zdobył film "Body/Ciało" Małgorzaty Szumowskiej. O tym laurze zadecydowali widzowie z całego kontynentu, głosujący w internetowym plebiscycie. Przyznaną i ogłoszoną już wcześniej nagrodę odebrał Radosław Ochnio, twórca dźwięku do "11 minut" Jerzego Skolimowskiego.
- A jeśli kogoś tu dziś brakuje, to z pewnością Andrzeja Wajdy - mówił przewodniczący Europejskiej Akademii Filmowej, Wim Wenders. - Andrzeju, co my bez ciebie zrobimy?
Wajda został pośmiertnie uhonorowany honorową nagrodą Akademii za całokształt swoich osiągnięć, zarówno jako reżyser, jak i nauczyciel filmowców. Laur odebrali absolwenci założonej przez niego Szkoły Wajdy, reżyserzy filmowi: Agnieszka Smoczyńska i Bodo Kox.
Wrocławska uroczystość miała także zaskakujące, pełne emocji momenty. Jednym z nich było z pewnością wystąpienie Mariji Alochiny, członkini rosyjskiej grupy punkowo-happenerskiej Pussy Riot. Opowiedziała ze sceny o ukraińskim reżyserze, Olegu Sentsovie, który za swoją działalność został przez putinowski reżym skazany na wieloletnie więzienie.
- Na Syberii, gdzie odbywa karę - mówiła - jest teraz minus 40 stopni mrozu. Warto o tym pamiętać. Warto też budować alternatywne wspólnoty. One są silniejsze od jakiegokolwiek rządu.
Nie był to jedyny tego typu akcent tej przepełnionej politycznymi aluzjami i deklaracjami gali. Jednym z motywów przewodnich wieczoru był temat uchodźców. Mówili o nich przedstawiciele Europejskiej Akademii Filmowej na początku uroczystości, nawiązując do uchodźczych elementów w powojennej historii Wrocławia. Do podobnej tematyki odwoływał się także krótkometrażowy film, będący wstępem do gali: pozornie zabawny, ale prowokujący do myślenia o tym, jak się traktuje ludzi, którzy są inni.
Wielu twórców w swoich wystąpieniach podkreślało, że w czasach politycznej niepewności, które panują dziś w Europie, na filmowcach spoczywa szczególna odpowiedzialność i obowiązek promowania wartości, na których zbudowana została zjednoczona Europa: wolności i tolerancji. Prezydent Wrocławia, Rafał Dutkiewicz, nawoływał ubrudzoną nacjonalizmami i innymi problemami Europę, żeby wzięła prysznic.