Film Barry'ego Jenkinsa po wpadce został nagrodzony najważniejszym Oscarem, tej nocy zdobył również nagrodę dla najlepszego scenariusza adaptowanego. Z Oscarem do domu wraca również Mahershala Ali - drugoplanowy aktor. "Moonlight" był nominowany również w pięciu innych kategoriach.
W styczniu film zdobył też Złoty Glob dla najlepszego filmu dramatycznego, a krytycy nie mogą się go nachwalić. Tymczasem, w trakcie premierowego weekendu wyświetlania w polskich kinach produkcję zobaczyło zaledwie niecałe 8 tysięcy widzów. Teraz ta liczba na pewno bardzo podskoczy.
Oscary 2017 - zobacz listę nagrodzonych >>
Scenariusz filmu jest oparty na sztuce teatralnej "In Moonlight Black Boys Look Blue" Tarella Alvina McCraneya. Głównym bohaterem filmu jest Chiron, którego obserwujemy przez wiele lat: dziecko gra Alex Hibbert, nastolatka Ashton Sanders, a dorosłego mężczyznę Trevante Rhodes. Na początku poznajemy nieśmiałego chłopca, wychowywanego przez matkę narkomankę, który żyje na przedmieściach Miami i jest nękany w szkole. Jego najbliższymi przyjaciółmi są diler narkotykowy i jego partnerka.
- To piękny, intymny portret o odkrywaniu tożsamości, z nieoczywistym zakończeniem. Bardzo się cieszę z Oscara dla najlepszego filmu dla "Moonlight", jest moim zdaniem w pełni zasłużony. Także rola Aliego jest świetna - mówi Patrycja Wanat, szefowa redakcji kulturalnej radia TOK FM.
W żartobliwy sposób o oscarowych szansach "Moonlight" wypowiedzieli się autorzy filmiku "Honest Trailers", którzy zwrócili uwagę na kilka atutów filmu, które często doceniają osoby przyznające nagrody:
"To opowieść o młodym(!) czarnym(!) geju(!), który próbuje wyrwać się z biedy(!) i uzależnienia od narkotyków(!), opowiedziana na przestrzeni trzech dekad(!), oparta na sztuce teatralnej(!), która powstała w oparciu o życie jej autora(!)".
"Moonlight" można już oglądać w kinach.