W zeszłym roku w kinach można było oglądać "Historię Roja", a teraz na antenie TVP zadebiutował pierwszy z pięciu odcinków telewizyjnej wersji. Niestety, ma wszystkie wady oryginału, a nawet kilka dodatkowych.
Najwięcej kontrowersji wzbudziła jedna z pierwszych scen, w których Mieczysław Dziemieszkiewicz ps. "Rój" (w tej roli znany z wygranej w programie "Idol" Krzysztof Zalewski-Brejdygant) zostaje zatrzymany przez Niemców w lesie, związana z tym, w jaki sposób zyskał pseudonim. Wszystko obserwują ukrywający się tam Polacy, ze starszym bratem tytułowego bohatera na czele.
Nagle wokół Dziemieszkiewicza i wrogów pojawiają się pszczoły. Najpierw jedna, potem druga i kolejne. Po kilku sekundach jest ich cały rój. Niemcy odganiają owady, zaczynają uciekać, a Dziemieszkiewicz stoi spokojnie i zaczyna się modlić. Pszczoły otaczają go z każdej strony... jeden z obserwujących zza krzaka Polaków zdejmuje czapkę... Niemcy wsiadają na motor i uciekają, zostawiając "Roja", który ze spotkania z tysiącami żądeł wychodzi bez szwanku.
Na efekty specjalne i nadprzyrodzone moce Roja zwrócili uwagę m.in. twórcy kanału Sfilmowani. "Rój ma moc przywoływania os w CGI" - piszą na Twitterze.
A na swoim profilu na Facebooku dodają: "Chcieliśmy już zapomnieć o #HistoriaRoja i pójść dalej, ale TVP nam po prostu nie pozwala. ;) (...) Start pierwszego odcinka. Zalewski otrzymuje moc Roju, która przyda mu się w walce z bolszewickim antychrystem".
Na tę scenę zwrócili uwagę nie tylko oni. Pojawiło się nawet porównanie do filmów o komiksowych superbohaterach:
Bohaterowie "Historii Roja" wspominają o cudzie. Podobnie można by było komentować również jedną z ostatnich scen pierwszego odcinka, w której (uwaga, spoiler) ginie brat "Roja". W chwili, gdy Pogoda (grany przez Marcina Kwaśnego) zostaje zastrzelony przez żołnierza sowieckiego, nie ma przy nim młodszego brata, ale tytułowy bohater nagle, z niewiadomych przyczyn, budzi się i krzyczy: Panie Boże, nie!.
Historia Roja - kadr z 1. odcinka reż. Jerzy Zalewski, prod. Agencja Filmowa Telewizji Polskiej, Polski Instytut Sztuki Filmowej /vod.tvp.pl
Przy okazji premiery kinowej wersji nasz recenzent pisał: "Nie tak dawno w polskich kinach grano niemieckiego kandydata oscarowego 'Labirynt kłamstw', który całkiem zgrabnie demonstrował rzecz dla nas niemal nie do pomyślenia – tuż po II wojnie światowej niemieckie dzieci mogły kompletnie nie mieć świadomości, jakiego bestialstwa dopuszczali się ich ojcowie. Z kolei młodzi Polacy mogą dzisiaj nie wiedzieć nic o żołnierzach wyklętych, czyli partyzanckich oddziałach antykomunistycznych. 'Historię Roja, czyli w ziemi lepiej słychać' można więc uznać za film ważny".
Ten argument wydaje się rok później jeszcze bardziej istotny, bo hasło "żołnierze wyklęci" w ciągu ostatnich miesięcy pojawia się często w dyskusji politycznej. I pewnie przydałby się dobry film czy serial o tej tematyce, ale niestety "Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać" nim nie jest. Nawet recenzent prawicowego wPolityce pisał: "Artystycznie kulawy film. Wyklęci zasługują na więcej".
Dobrym filmem nie był też "Pilecki", przypominający historię człowieka, który dobrowolnie dał się złapać, by w Auschwitz przygotować raport, nagłaśniający zbrodnie nazistów. "Obraz Mirosława Krzyszkowskiego to absolutna porażka na każdym polu. Poza niektórymi scenami w wykonaniu wcielającego się w tytułowego bohatera Marcina Kwaśnego, aktorstwo stoi tu na poziomie telewizyjnych programów w rodzaju 'Trudnych spraw'" - pisał Marek Kuprowski dla Gazeta.pl.
Już niedługo na ekrany kin trafi trzeci film, w którym Kwaśny gra żołnierza wyklętego. - Chcemy rzetelnie opowiedzieć o żołnierzach antykomunistycznego podziemia niepodległościowego. Film będzie dość brutalny, ale takie były wtedy realia. Tych ludzi tropiono i zabijano niemal jak zwierzęta. Chcemy pokazać dramatyzm ich sytuacji - mówi reżyser "Wyklętego" Konrad Łęcki.
Dwuipółgodzinnemu filmowi "Historia Roja" wielu recenzentów zarzucało niespójność i dziury w scenariuszu, które utrudniają oglądanie. Pięcioodcinkowy serial miał rozbudować tę narrację, dopowiadając niektóre fakty i wątki.
Niestety, można znowu powtórzyć zarzut dotyczący oryginału: "Główną postacią dramatu wojennego Jerzego Zalewskiego („Gnoje”) jest Mieczysław Dziemieszkiewicz, ps. 'Rój', o którym warto poczytać przed wyjściem do kina. Jeżeli pójdziecie na seans z niewielką wiedzą o temacie filmu, chaotyczna narracja sprawi, że niewiele zrozumiecie. Świadomość tego, co dzieje się na ekranie, można budować jedynie na podstawie własnej wiedzy historycznej i wcześniejszych doświadczeń z X muzą".
Kadr z filmu ''Historia Roja'' Fot. Materiały dystrybutora
Kinową "Historię Roja" obejrzało w zeszłym roku w kinach 310 tys. osób, znalazła się na 44. miejscu najchętniej oglądanych filmów zeszłego roku. Produkcja dostała osiem nominacji do Węży 2017, w tym dla najgorszego filmu roku. Uzasadnienie członków Akademii Węży brzmi: "za przerażający brak umiejętności w próbie przedstawienia antykomunistycznego podziemia w powojennej Polsce".
Podczas emisji pierwszego odcinka serialu TVP 1 oglądało średnio 1,81 mln widzów. Telewizyjną Jedynkę wyprzedziły TVP 2, TVN i Polsat.