Stopklatka TV
Śmieje się, że w zasadzie dorastała na planie filmowym. Jej rodzice opuścili ukochaną Irlandię i wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych, wierząc, że pobyt za oceanem odmieni ich życie i pozwoli spełnić amerykański sen.
Początki nie były łatwe, tym bardziej że w kraju przebywali nielegalnie – ojciec pracował jako barman, mama dorabiała, niańcząc cudze dzieci. Starali się ze wszystkich sił, by córce, Saoirse (jej imię po irlandzku oznacza "wolność") zapewnić jak najlepsze warunki.
Ich los odmienił się dzięki pewnemu spotkaniu. Jeden ze stałych bywalców baru, irlandzki aktor, zaoferował ojcu dziewczyny pomoc w znalezieniu fuchy w branży filmowej. Ten przyjął propozycję z wdzięcznością i chętnie zabierał malutką córeczkę ze sobą, by od najmłodszych lat chłonęła artystyczną atmosferę. Jeśli chciał ją zarazić miłością do filmu, powiodło mu się znakomicie.
Wreszcie rodzice uznali, że Ronan – która bez trudu podbijała serca ekip filmowych – jest gotowa, by spróbować swoich sił przed kamerami, i zabrali ją na pierwsze przesłuchanie. Przeliczyli się. Dziewczynka uciekła z pierwszego przesłuchania, wystraszona presją i wszechobecnym hałasem. Była tak przerażona rozgardiaszem panującym na sali i presją, że migiem ją stamtąd zabrali, postanawiając, że próbę ponowią dopiero za kilka lat.
Zanim jednak do tego doszło, rodzina Ronanów opuściła Amerykę i wróciła do Irlandii. Saoirse, która miała wówczas cztery lata, to właśnie ten kraj nazywać będzie swoją ojczyzną (a rolę w filmie „Brooklyn” Johna Crowleya, za którą otrzymała nominację do Oscara, uzna za jedną z najważniejszych w swoim dorobku).
"Brooklyn" FoxSearchlight /materiały prasowe
Karierę zaczynała od małego ekranu. W 2003 roku pojawiła się w serialu „The Clinic”, dwa lata później w „Proof”. Powoli nabierała pewności siebie i nie pozwalała, by porażki (jak przegrane przesłuchanie do „Harry'ego Pottera i Zakonu Feniksa”) pozbawiły ją wiary we własne siły. I słusznie. Bo może i nie została czarodziejką Luną Lovegood, ale za to obsadzono ją (obok Keiry Knightley) jako Briony w „Pokucie” Joego Wrighta, adaptacji głośnej powieści Iana McEwana.
Ronan, nominowana za swój występ do Oscara, z dnia na dzień stała się gwiazdą; widzowie ją pokochali, krytyka rozpływała się w zachwytach, a reżyserzy chcieli z nią pracować za wszelką cenę.
Peterowi Jacksonowi wystarczyła na przykład tylko wysłana przez nią taśma – po jej obejrzeniu natychmiast skontaktował się z aktorką, zapraszając ją do udziału w „Nostalgii anioła”. Potem pojawiła się ponownie u Wrighta w „Hannie”, udowadniając tym samym, że jest ambitna i nie boi się wyzwań – przygotowując się do roli, odbyła wielotygodniowy intensywny trening pod okiem ucznia Bruce’a Lee.
Stamtąd trafiła zaś na plan „Byzantium” Neila Jordana i znów popisała się, biorąc przyśpieszony kurs nauki na pianinie, by móc samodzielnie zagrać sonatę Beethovena. Niektórzy twierdzą, że dzieło Jordana (oparte na sztuce „A Vampire Story” Moiry Buffini) jest odpowiedzią reżysera na szał wywołany „Zmierzchem”, ale on podkreśla, że to po prostu wyraz jego zainteresowań gotycyzmem.
Byzantium PATRICK REDMOND /materiały prasowe Stopklatka TV
Do słabości do wampirów przyznawała się również Ronan, która, by zagrać w „Byzantium”, odrzuciła rolę Kitty w „Annie Kareninie”. - Moim ulubionym filmem jest "Wywiad z wampirem", ponieważ kocham gotycką atmosferę i tę romantyczną wrażliwość. Więc, jak można sobie wyobrazić, byłam szalenie podekscytowana pracą z Neilem - mówiła w jednym z wywiadów.
Historia dwóch wampirzyc, matki i córki, które próbują ułożyć sobie życie i funkcjonować w nowej rzeczywistości, uciekając przed chcącym je pochwycić Bractwem, zdobyła przychylność krytyki, choć w recenzjach wielokrotnie podkreślano, że „Byzantium” to nie tyle horror, co raczej dramat skupiający się na relacji między bohaterkami, opowiadający o dojrzewaniu i samotności.
Oczywiście, nie wszystkie wybory Ronan są trafne – zgodziła się na przykład wystąpić w słabym „Intruzie” na podstawie prozy Stephenie Meyer, odrzucając tym samym propozycję Jacksona, który chciał, by w „Hobbicie” zagrała elfkę Itaril. Tłumaczyła później, że trylogia była dla niej zbyt dużym zobowiązaniem, a chciała wziąć udział w innych, bardziej dla niej interesujących projektach.
Aktorka stara się rozważnie dobierać propozycje i podkreśla, że aby przyjęła rolę, bohaterka musi być interesująca i inteligentna; mierzi ją szowinistyczna tendencja mało przychylnego pokazywania kobiet na wielkim ekranie. W ciągu najbliższych miesięcy odbędzie się kilka premier z jej udziałem – głównie kameralnych dramatów, w których Ronan tak bardzo gustuje. Przyznaje, że pracuje bez wytchnienia, ale odpoczywać ani spoczywać na laurach nie zamierza, bo, jak stale powtarza: Granie to nie praca, to raczej moja pasja.