"Przeminęło z wiatrem" było pokazywane w kinie Orpheum w Memphis od 34 lat podczas filmowego festiwalu letniego. Tegoroczna decyzja organizatorów zakończyła tę tradycję. Jednak nie sama rezygnacja z pokazu filmu tak zdenerwowała publiczność, a tłumaczenie organizatorów.
Pokaz "Przeminęło z wiatrem" 11 sierpnia w piątek wywołał wiele komentarzy. Zbiegł się też ze zlotem skrajnej prawicy w Charlottesville, zakończonej atakiem na kontrmanifestantów. Po pokazie organizatorzy festiwalu wydali oświadczenie, w którym wyjaśnili powody decyzji:
Teatr Orpheum przyjrzał się wszystkim komentarzom (jakie otrzymał od widzów - przyp. red.). Naszą misją jest bawić, edukować i wyjaśniać w służbie społeczności. Dlatego też zdecydowaliśmy, że nie możemy pokazywać filmu, który jest tak niestosowny dla znacznej części naszej publiczności.
Jednak wpis ten wywołał tylko lawinę nieprzychylnych komentarzy ze strony widzów, oburzonych nadmierną cenzurą w sztuce:
Co będzie następne - palenie książek?
Zakazaliście "Przeminęło z wiatrem"? Przecież to klasyka, zakaz to oznaka zamkniętego umysłu. Południe musi jeszcze dużo nadrobić, żeby dogonić resztę świata. Hańba!
WOW, cenzura jak w Korei Północnej. Czy USA to na pewno kraj wolnych ludzi?
Okazuje się, że organizatorzy już od kilku lat nosili się z zamiarem zrezygnowania z "Przeminęło z wiatrem". Pokazywane co roku wzbudzało falę komentarzy, oskarżających kino o promowanie rasizmu i wybielanie plantatorów, korzystających z darmowej siły niewolników. Ostateczną decyzję podjęto w te wakacje.
Kiedy jednak wydano oświadczenie, tego samego dnia doszło do ataku w czasie zlotu skrajnej prawicy w Charlottesville. Zbieg okoliczności sprawił, że teraz kino wciąż próbuje się uporać z oskarżeniami o nadmierną poprawność polityczną i cenzurowanie sztuki. Tym bardziej, że widzowie dopatrzyli się braku konsekwencji w działaniach organizatorów.
Usunięcie "Przeminęło z wiatrem", w którym pokazane jest niewolnictwo w Stanach Zjednoczonych, nie oznaczało np. usunięcia z repertuaru innych równie kontrowersyjnych produkcji. Bez zmian pokazany będzie np. musical "Król i ja", w którym angielska nauczycielka wyjeżdża do Syjamu nauczać dzieci władcy, żeby stały się bardziej nowoczesne w mniemaniu ich ojca.
Problemy z "Przeminęło z wiatrem" pojawiają się nie po raz pierwszy. W ostatnich latach wielokrotnie postulowano zakaz pokazów filmu, który uznawany jest za "ukochaną, ale wciąż rasistowską" produkcję Ameryki. Ale niezależnie od treści samego filmu (która bez wątpienia jest zabarwiona rasizmem), warto wspomnieć, że to właśnie za rolę w tej produkcji pierwszy raz otrzymała Oscara aktorka afroamerykańska.
Hattie McDaniel otrzymała Oscara za rolę Mammy, służącej Scarlet, niewolnicy kupionej jeszcze przez jej babcię. W swoim przemówieniu podczas rozdania Oscarów sama też zwróciła uwagę na swoje pochodzenie:
To najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Ta nagroda będzie mi zawsze wskazywać drogę do tego, co mogę osiągnąć w przyszłości. Chciałabym być dumą dla swojej społeczności i dla całego przemysłu filmowego.
Hattie McDaniel otrzymała jednego z ośmiu Oscarów, którymi wyróżniono w 1940 roku "Przeminęło z wiatrem". Film do dziś pozostaje najbardziej dochodową produkcją w USA. Jest też absolutną klasyką kinematografii światowej. W 2019 roku będzie obchodził swoje 80-lecie.
Fabuła filmu z 1939 roku oparta jest na powieści Margaret Mitchell z 1936 roku. Główną bohaterką jest Scarlett O'Hara - symbol kobiety, która nie zważa na opinie innych, silnej i łamiącej serca mężczyznom. To naokoło jej rozterek sercowych skupia się fabuła powieści i filmu. Ale to to, co dzieje się naokoło Scarlett, może być uznane za kontrowersyjne.
Akcja powieści i filmu odbywa się w czasie wojny secesyjnej i opowiada historię z perspektywy bogatej córki plantatora bawełny. Dzisiaj powieści zarzuca się wybielanie brutalnej historii niewolnictwa na południu Stanów Zjednoczonych. I rzeczywiście - na plantacji jest pięknie, "służbę" traktuje się dobrze, nikt nikogo nie bije, właściwie nie ma się do czego przyczepić. A jednak nie jest to obraz prawdziwy i tego, jak wyglądało życie na plantacji naprawdę, widz nie zobaczy. "Przeminęło z wiatrem" hołubi obraz "starego dobrego południa", pomijając rzeczywisty wizerunek ówczesnego świata.
Samej Hattie McDaniel, odgrywającej rolę służącej Scarlett, zarzucano wpisywanie się w schemat i podpisywanie pod "dobrym niewolnictwem". Zarówno Mammy, którą grała Hattie, jak i Duży Sam (grany przez Everetta Browna) w filmie i książce byli przedstawieni bardziej jako dobrzy przyjaciele rodziny O'Harów, a nie jak ich niewolnicy, którymi w rzeczywistości byli. Mówiono, że Hattie McDaniel otrzymała Oscara za bycie "posłuszną służącą", a nie walczącą o swoje prawa czarnoskórą Amerykanką.