Być z Poznania i nie znać państwa Kalinowskich mógł tylko ktoś, kto nie bywał nigdy w kinie. Ale tak naprawdę znała ich cała Polska. Kalinowscy jeździli na każdy festiwal filmowy, siadali z zeszycikami w dłoniach i notowali każdy film, jaki obejrzeli. A widzieli ich wspólnie tysiące - w 2017 roku ta liczba zapewne przekroczyła 16 tysięcy.
Wszystko zaczęło się w kwietniu 1973 roku, kiedy razem z Marią pan Bogdan wybrał się na seans "Króla, Damy, Waleta" Skolimowskiego. Od tego czasu w każdym roku oglądali nawet po 400-500 filmów. Pasją do kina pana Bogdana zaraziła jego żona, Maria.
Kiedy świat polskiego filmu "odkrył" Kalinowskich, nakręcono o nich filmy dokumentalne ("Jeden dzień bliżej kina" i "Rekord absolutny"). Oba powstały na przełomie 2000 roku, kiedy liczba obejrzanych filmów oscylowała naokoło "zaledwie" 6-8 tys. produkcji. Para była honorowymi gośćmi większości festiwali filmowych w Polsce - dla organizatorów zaszczytem było, jeśli mogli ich gościć w pierwszym rzędzie kina.
Nie było dla nich filmów dobrych i złych - każdy film oglądali z równym zainteresowaniem i pasją. Podczas festiwali filmowych przychodzili razem zawsze na pierwsze seanse i zostawali na sali aż do końca dnia. Pomiędzy seansami wymieniali się uwagami, niekiedy grywali w szachy, które pan Bogdan nosił ze sobą w plecaku. Ich charakterystyczne postaci (on wysoki, ona niziutka, oboje w okularach) znał chyba każdy, kto kiedykolwiek był na jakimkolwiek festiwalu filmowym w Polsce.
Bogdan Kalinowski, urodzony w 1939 roku, tak jak żona był z zawodu bibliotekarzem. Zresztą właśnie w czasie kursów dla bibliotekarzy się poznali. Od pierwszego seansu w kinie Wilda byli nierozłączni. Razem prowadzili spisy obejrzanych filmów, które później przetwarzali na obszerne zestawienia i analizy. Telewizji nie uznawali. Do wszystkich kin mieli po tylu latach bezpłatny wstęp.
Pan Bogdan Kalinowski zmarł w czwartek wieczorem.