Na ekrany polskich kin już 5 stycznia wejdzie "Gra o wszystko" - historia życia i walki Molly Bloom o swoją karierę. Choć to tylko film, to nie ma w nim przekłamań. To historia oparta na faktach. Molly Bloom istnieje naprawdę i naprawdę prowadziła przez dekadę nielegalne kasyno. Jak to się wszystko zaczęło?
Zanim zaczęto ją nazywać "księżniczką pokera", Molly miała dobrze zapowiadającą się karierę w narciarstwie alpejskim. Pochodzi z rodziny, w której sukces był obowiązkiem każdego z dzieci. Jeden z jej braci jest utalentowanym chirurgiem po Harvardzie, drugi - podwójnym olimpijczykiem. Molly zapewne również trafiłaby na olimpijskie podium, gdyby nie kontuzja, która zmusiła ją do zmiany ścieżki kariery.
Żeby uciec przed stawiającym jej wymagania ojcem, trafiła do nielegalnego kasyna na drugim końcu kraju. Pomagała właścicielowi przy organizowaniu nielegalnych gier, aż w końcu przejęła jego interes - klienci bardziej ufali jej, niż szefowi. Wtedy postanowiła zacząć działać na własną rękę.
Tajemnica sukcesu Molly Bloom tkwiła w tym, że w swoim własnym kasynie była bardziej "bankiem", niż zwykłą właścicielką. To ona i jej pieniądze były gwarantem w grze. W interesie Molly było sprawdzenie wypłacalności gracza zanim dopuści się go do gry. Bywały też sytuacje takie, w których gracz okazywał się niewypłacalny - wtedy Molly, która nie chciała nigdy parać się w bardzo niebezpieczne ściąganie długów własnymi rękami, wypłacała zaległości z własnej kasy.
Molly dopuszczała do gry tylko ważnych ludzi. Wpisowe na początku wynosiło "zaledwie" 50 tysięcy dolarów, by pod koniec działalności Molly osiągnąć wysokość nawet ćwierć miliona dolarów. Bywały u niej gwiazdy Hollywood, ale grali tylko nieliczni, których było na to stać. Pozostali mogli tylko patrzeć. Przy stołach do pokera gromadziła biznesmenów, polityków, szefów przedsiębiorstw i "zwykłych" bogaczy.
Samo prowadzenie kasyna jako takie nie było nielegalne - Molly zapobiegawczo konsultowała to z prawnikami. Zaczęło być, gdy na jej konto zaczęły wpływać pieniądze z gry, uznane w USA za "nielegalne pieniądze z hazardu". Tzw. rake, który pobierała - czyli opłata za organizowanie gier - miał być przez nią przeznaczony na ewentualne pokrycie niewypłacalności klienta. A im wyższe wygrane, tym wyższy rake.
Kiedy kasynem Molly w Nowym Jorku i Los Angeles zainteresowała się rosyjska mafia, kwestią czasu było, kiedy do jej drzwi zapuka FBI. Tak też się stało. Sama Molly w wywiadzie z serwisem Vice mówi, że miała sporo szczęścia - gdyby nie interwencja FBI zapewne skończyłaby marnie. Rosyjska mafia oferowała jej "bezpieczeństwo", jednak ona zdecydowała się odrzucić ich ofertę.
'Gra o wszystko' / 'Molly's Game' materiały prasowe
Postawiono jej zarzut czerpania korzyści majątkowych z nielegalnego hazardu po tym, jak zaczęła - prócz opłaty rake - pobierać procent od wygranej. W trakcie procesu próbowano uzyskać od niej jak najwięcej informacji o jej klientach. Bloom takich informacji miała mnóstwo, ujawnienie ich spowodowałoby, że wycofano by oskarżenia. Zdecydowała się jednak podczas procesu mówić wyłącznie o sobie i ani słowa o swoich klientach.
Dostała rok w zawieszeniu i niemałą grzywnę do zapłacenia. Straciła cały majątek. Napisała książkę i... odezwała się do swojego ulubionego reżysera, Aarona Sorkina.
5 stycznia do kin wejdzie filmowa wersja jej życia - "Gra o wszystko" w reżyserii Aarona Sorkina. W postać Molly Bloom wcieli się Jessica Chastain.