Twórcy "Uciekaj" i "Moonlight" to obecnie największe gwiazdy czarnego kina

Barry Jenkins i Jordan Peele, dwie ważne postaci współczesnego amerykańskiego kina, reżyserzy przełamujący prymat białych twórców w Hollywood, sprawili, że festiwal SXSW 2018 stał się - kolejnym - świętem czarnego kina.

O tym, że w kinie następuje prawdziwa rewolucja, za sprawą której coraz więcej uwagi poświęca się twórczości filmowej kobiet i czarnoskórych reżyserów, przekonać się można było na konferencji South By South West na każdym kroku.

Kobiety i ich problemy były na pierwszym planie na wielu panelach, a film "Czarna Pantera” wymieniany był wielokrotnie przy różnych okazjach: bardzo wyraźnie przestał być tylko kolejnym obrazem o superbohaterach, staje się natomiast mocnym symbolem przebicia się problemów i perspektywy czarnoskórych Amerykanów do najbardziej masowego nurtu popkultury.

Przypominamy: "Czarna Pantera" to najlepiej zarabiający film o superbohaterach w historii USA. Pokonała "Avengersów" >>

Swoją obecność na festiwalu zaznaczyło także dwóch najważniejszych dziś czarnych reżyserów: Barry Jenkins i Jordan Peele. Pierwszy nie pokazał niczego nowego, ale wygłosił porywający wykład, drugiego nie było osobiście, można było za to zobaczyć jego najnowsze dzieło.

Od ''Szklanej pułapki'' do ''Moonlight''

Barry Jenkins to laureat ubiegłorocznego Oskara dla najważniejszego filmu za obraz ''Moonlight''. Dla wielu widzów było to pierwsze spotkanie z jego twórczością, ale nie dla publiczności, która przyjeżdża do Austin na filmową część festiwalu South By South West.

- Przecież dla was nie jestem żadną „sensacją znienacka”, jak pisze o mnie wielu krytyków - opowiadał podczas wykładu, który wygłosił na festiwalu. - Dobrze wiecie, że to „znienacka” trwało długie dziesięć lat. Mój pierwszy film, „Medicine for Melancholy”, miał premierę właśnie tutaj, na festiwalu SXSW. Dekadę temu. To wtedy narodził się Barry Jenkins - reżyser.

W swoim wykładzie Jenkins opowiadał o tym, jak doszło do tych narodzin.
- Mój ulubiony film z dzieciństwa nie miał wiele wspólnego z ''Moonlight'' - mówił. - To „Szklana pułapka”, idealny film na święta. Kiedy oglądałem go jako dzieciak z biednego domu w Miami na Florydzie i widziałem listę osób, które przy nim pracowały, zapragnąłem być jedną z nich.

'Moonlight''Moonlight' fot. materiały dystrybutora

Robił wszystko, co mógł, żeby zrealizować ten cel. Jako dziecko z biednego, rozbitego domu nie miał wielkich szans. A jednak udało mu się zdobyć przyzwoite wykształcenie i dostać się do szkoły filmowej.

- Ale tak naprawdę jednym z ważnych punktów tworzenia mojej artystycznej osobowości był fakt, że w czasie studiów postanowiłem wziąć rok wolnego. Przez ten czas uczyłem się filmu po swojemu. Czytałem czasopisma filmoznawcze, oglądałem niezliczona ilość filmów, zwłaszcza europejskich, zwłaszcza takich, które w wersji na DVD były wyposażone w komentarz reżyserski. To były znakomite lekcje. Nauczyły mnie bardzo dużo z tego, co dziś wiem o filmie - zwierzał się.

Butelka i kieliszek

- Od samego początku chciałem w swoich filmach pokazywać, jak wygląda życie ludzi, należących do mniejszości w Ameryce - opowiadał reżyser. - W jakimś sensie właśnie o tym były już moje studenckie krótkie metraże. O tym był ''Medicine for Melancholy'', film który inspirowany był bardzo wyraźnie trylogią Richarda Linklatera o parze prowadzącej całonocne rozmowy. Inspirowany był także mumblecorem - nurtem w amerykańskim kinie niezależnym, polegającym w skrócie na tym, że dwoje ludzi siedzi w pokoju i rozmawia. To było kino młodych białych chłopaków, zebrałem swoich czarnych znajomych ze szkoły filmowej i powiedziałem: zrobimy czarną wersję takiego kina. Zrobiliśmy. Przyjęcie mojego debiutu na SXSW, najważniejszym festiwalu dla mumblecore’a, było znakomite. To był znakomity punkt wyjścia do mojej dalszej kariery. I pierwszy krok na drodze do Oskara - powiedział.

Laureat najważniejszej nagrody filmowej świata nie zamierzał bynajmniej epatować faktem, że ją zdobył. Pokazywał duży dystans do siebie i tego lauru: na pulpicie znad którego przemawiał, stały dwa pojemniki z wodą: zwykła butelka i elegancki kieliszek. Jenkins spojrzał na nie i zażartował, że butelka to on w 2008 roku, pokazujący w Austin swój pierwszy film, a kieliszek - on dziś, laureat Oskara.

Dotknięcie prawdy w komediowym serialu

Drugim ważnym nazwiskiem dzisiejszego czarnego kina jest Jordan Peele, który światu dał się poznać za sprawą przewrotnej komedii na temat stosunku białych do czarnych w Ameryce, zatytułowanej „Uciekaj!”. Film zebrał sporo świetnych recenzji i kilka nominacji oskarowych w ważnych kategoriach. Nic więc dziwnego, że wiele osób czekało na kolejny krok reżysera.

"Uciekaj!" - zwiastun

Peele zaproponował tym razem serial. „The Last O.G.” to opowieść o poczciwym facecie, któremu powinęła się noga i trafił do więzienia. W pierwszym odcinku powraca po piętnastu latach za kratkami do Nowego Jorku i próbuje odbudować swoje życie.
Niekwestionowaną gwiazdą serialu jest Tracy Morgan, niezwykle popularny telewizyjny satyryk i aktor, którego przez wiele lat można było zobaczyć w programie „Saturday Night Live”. To może być dla niego wielki powrót po ciężkim wypadku samochodowym sprzed kilku lat, z którego cudem uszedł z życiem. Skończyło się na złamaniach i problemach neurologicznych.

'Uciekaj!' ('Get Out')'Uciekaj!' ('Get Out') UIP

- To, co bardzo lubię w tym serialu to jego autentyczność - opowiadał aktor podczas spotkania z widzami, zastępując nieobecnego na festiwalu Peelego. - Zarówno scenarzyści, jak i my, aktorzy, staramy się oddawać rzeczywistość tak dokładnie i starannie, jak tylko można. To o tyle łatwiejsze, że mamy najróżniejsze doświadczenia, zdarzało nam się bywać na ulicy, znamy ludzi, którzy byli w więzieniu. Nie chcę posuwać się za daleko i uderzać w zbyt poważne tony, w końcu mówimy o serialu komediowym, ale dotykamy w nim doświadczenia wielu młodych czarnych ludzi w Ameryce - dodał.