Portal Wirtualnemedia.pl przyjrzał się uważnie wynikom oglądalności "Korony Królów". Po pierwszych - naprawdę hitowych - tygodniach przyszedł wreszcie czas stagnacji i powolnego zmęczenia telenowelą, na którą od początku wylewała się krytyka. Dzisiaj "Koronę królów", zgodnie z wyliczeniami portalu Wirtualnemedia.pl, ogląda średnio 2,2 mln osób - głównie starszych, choć początkowo mówiono, że nie tylko do nich jest skierowany serial. Jest to jednak średnia wyliczona dla czterech miesięcy emisji serialu.
Jak tylko zrobiło się cieplej, wyniki zaczęły spadać. Na przełomie marca i kwietnia "Koronę królów" oglądało już mniej niż 2 mln widzów - wciąż głównie starszych, powyżej 50 roku życia. TVP w pierwszym miesiącu emisji, kiedy odcinki oglądały nawet 3 mln widzów, zrobiła roszady w ramówce, przesuwając np. popularny teleturniej "1 z 10" do TVP1 z TVP2.
"Korona królów" powoli zmierza ku końcowi pierwszego sezonu - obecnie emitowany jest 69. odcinek z zaplanowanych 84, co oznacza, że z końcem maja będzie już po wszystkim. W połowie marca poinformowano, że Ilona Łepkowska - królowa polskich telenoweli - rezygnuje z prac nad serialem.
Nie będę pracowała przy drugim sezonie "Korony królów". Jestem zmęczona, muszę odpocząć. Jestem przekonana, że zespół scenariuszowy poradzi sobie beze mnie w przyszłym sezonie
- zapowiedziała Łepkowska w rozmowie z "SE".
Co to oznacza dla serialu? Zaangażowanie Łepkowskiej bez wątpienia sprawiło, że w pierwszych odcinkach "Korona królów" naprawdę wciągała. Było źle, przaśnie i strasznie drętwo, ale wciągająco. Ilona Łepkowska znana jest z tego, że w każdym serialu potrafi nagle znaleźć wątek do rozkręcenia i zainteresowania widzów. Tymczasem "Korona królów" już pod koniec marca zrobiła się niestety bardzo ciężka do oglądania.
TVP zapowiedziało, że na pierwszym sezonie nie zakończy swoich prac. Wiadomo już, że w kolejnym sezonie poznamy króla Kazimierza Wielkiego w odrobinę starszej wersji z nową żoną. Jacek Kurski w ogóle zapowiadał, że marzy mu się produkcja wieloletnia, o kolejnych pokoleniach Piastów i dziejach Polski aż do Powstania Warszawskiego. Na teraz jednak ważniejsze będzie podtrzymanie słabnącego zaangażowania widzów, którym nudzą się trzy plany zdjęciowe na krzyż i wątki, które ulegają nagłemu przerwaniu ze względu na odchodzenie kolejnych aktorów.
Prawie minęły już 4 miesiące emisji "Korony królów". Po pierwszym wybuchu skrajne odmiennych recenzji pierwszych odcinków, prezes Kurski poprosił o wstrzymanie się z krytyką do końca pierwszego miesiąca. My zrobiliśmy trochę więcej - obejrzeliśmy prawie wszystkie odcinki, jakie się do tej pory ukazały. I rzeczywiście, jak przyszły cieplejsze dni marca, "Korona królów" przestała cieszyć jak kiedyś i przestała również zachęcać do oglądania - od niej o wiele lepsze jest spędzanie czasu na dworze.
Serial, choć przyciąga zgodnie z wynikami oglądalności głównie widzów starszych, doczekał się również zaangażowanej grupy młodych widzów, którzy naprawdę aktywnie śledzą i komentują każdy odcinek. "Korona królów" jest przez nich traktowana raczej na zasadzie dobrej i dość niskiej rozrywki, ale na facebookowych grupach fanów serialu często dochodzi do dyskusji, na które liczyli zapewne twórcy - dyskusji o tematach historycznych, w których rozważane są decyzje polityczne Kazimierza Wielkiego, ustrój społeczny średniowiecznego królestwa i inne naprawdę poważne kwestie.
Czy jednak "Korona królów" przyciągnie widzów także po wakacjach? Część zapewne będzie oglądać z "rozpędu", ale większość najpewniej zrezygnuje. Przerwa w kilku odcinkach powoduje, że nie bardzo wiadomo, co się dzieje - to nie "Moda na sukces", w której przejście z pokoju do pokoju zajmowało 10 odcinków. W "Koronie królów" aktorzy przychodzą i odchodzą, niektórzy znikają na wiele odcinków, żeby potem nagle się pojawić z kolejnym wątkiem. Niektóre główne postaci trzeba było nagle uśmiercić, pozostawiając ich wątki z tragicznym zakończeniem, choć dobrze się wcześniej zapowiadały. Oglądając "Koronę królów" ma się poczucie sporego chaosu koncepcyjnego, z którym będzie ciężko walczyć.