"Billionaire Boys Club" to ostatni film, w którym zagrał Kevin Spacey nim na jaw wyszło, że stosował przemoc seksualną. Obraz wszedł do kin w poprzedni piątek i zaliczył spektakularną klapę.
"Billionaire Boys Club" trafił do kin w 8 wybranych miastach w USA, a miesiąc wcześniej po cichu na VOD. Pierwszego dnia film "zarobił" 126 dolarów, co przy obecnym kursie walut oznacza kwotę 475 złotych. W sobotę do puli wpadły następne 162 dolary, czyli ok 610 zł. Oszacowano zysk po całym weekendzie wyświetlania i ten wyniósł 425 dolarów (1602,5 zł) - donosi "The Hollywood Reporter".
"The Hollywood Reporter" oszacował także, że przy średnich cenach biletów w USA, to oznacza, że w piątek film obejrzało około 10 osób, zaś w sobotę następnych 12-13.
Dla porównania, poprzedni film, w którym Spacey zagrał główną rolę, "Baby Driver", zarobił w weekend otwarcia 20 milionów dolarów - podaje "The Guardian".
"Billionaire Boys Club" opowiada o prawdziwym klubie z Kalifornii, który w latach 80. był bardzo słynnym stowarzyszeniem milionerów z Beverly Hills. Spacey zagrał tam Rona Levina. U jego boku pojawili się Ansel Elgort, Taron Egerton, Emma Roberts, Jeremy Irvine, Cary Elwes, Judd Nelson i Billie Lourd. Żadne z tych nazwisk nie było w stanie przyćmić ciemnej sławy Kevina Spacey'a.
Dystrybutor film, Vertical Entertainment,u wytłumaczył, dlaczego zdecydował się na wyświetlenie filmu nawet z udziałem Spaceya. W oświadczeniu podkreślono, że decyzja ta nie była łatwa. Niemniej ze względu na to, że wszyscy inni aktorzy i ekipa filmowa ciężko pracowali, a rola Spacey'a nie jest wiodąca, zdecydowano się na premierę obrazu.
Kevin Spacey w październiku 2017 roku został oskarżony o molestowanie seksualne 14-latka w 1986 roku. Aktor Anthony Rapp jako pierwszy opowiedział o przemocy seksualnej, do której posuwał się Spacey.
Nie zabrało dużo czasu, by kolejni aktorzy i współpracownicy głośno opowiedzieli, że padli ofiarami Kevina Spaceya. Po fali oskarżeń Netflix zerwał współpracę z aktorem, wykluczając jego postać z ostatniej serii przebojowego serialu "House of Cards", która premierę będzie miała jesienią tego roku.
Także Ridley Scott zdecydował, że wytnie wszystkie sceny z udziałem Kevina Spaceya z filmu "Wszystkie pieniądze świata". Nagrano je ponownie z udziałem Christophera Plummera.