To był bardzo dobry rok dla polskiego kina. Nie tylko widzowie zjawili się tłumnie w kinach na rodzimych produkcjach, ale także wysiłki naszych filmowców zostały docenione za granicą. Tylko wspomnijmy, że "Zimna wojna" i "Jeszcze dzień życia" zdobyły różne prestiżowe i międzynarodowe nagrody filmowe. Oba tytuły zgarnęły Europejskie Nagrody Filmowe w różnych kategoriach, a sam Paweł Pawlikowski dostał w Cannes Złotą Palmę za reżyserię. Zagranicznymi triumfami zajmiemy się w osobnym tekście.
Polski Instytut Filmowy poinformował, że 2018 rok był wybitnie dobry pod względem frekwencji. Już w październiku było wiadomo, że w kinach padł rekord sprzedaży biletów. Pod koniec roku było okazało się, że jest jeszcze większy niż się spodziewano, bo liczba sprzedanych biletów wzrosła z 14 do 16 mln. Dla porównania warto podkreślić, że w 2017 roku również padł rekord frekwencji, który wówczas wynosił 13,5 mln widzów. Jak widać poprzeczka ciągle idzie w górę.
Pełny wymiar tego frekwencyjnego sukcesu będzie można oszacować dokładnie dopiero na początku 2019 roku, bo wtedy też spłyną pełne dane. A to ważne, bo wystarczy spojrzeć na wyniki oglądalności filmu "Miłość jest wszystkim", który w ciągu trzech tygodni wyświetlania w listopadzie i na początku grudnia zgromadził w kinach aż 438 679 widzów. Przewidujemy więc, że optymistyczne szacunki mogą się niedługo okazać jeszcze wyższe.
Kto przyczynił się do ustanowienia tak wysokiego rekordu w historii polskiego kina po 1989 roku? Oto 10 polskich filmów, które miały w 2018 roku największą widownię:
1. "Kler", reż. Wojciech Smarzowski - 5 112 062 widzów
2. "Kobiety mafii", reż. Patryk Vega - 2 037 089 widzów
3. "Planeta Singli 2", reż. Sam Akina - 1 628 342 widzów
4. "Dywizjon 303. Historia prawdziwa", reż. Denis Delić - 1 480 225 widzów
5. "Narzeczony na niby" , reż. Bartosz Prokopowicz - 1 127 020 widzów
6. "Podatek od miłości", reż. Bartłomiej Ignaciuk - 1 044 460 widzów
7. "Pitbull. Ostatni pies", reż. Władysław Pasikowski - 1 014 119 widzów
8. "Zimna wojna", reż. Paweł Pawlikowski - 906 511 widzów
9. "7 uczuć", reż. Marek Koterski - 827 112 widzów
10. "Serce nie sługa", reż. Filip Zylber - 596 653 widzów
Warto zauważyć, że na liście prawie połowę pozycji zajmują komedie romantyczne - aż cztery. Jednak interesującym jest fakt, że najlepiej oglądał się film poruszający istotny problem społeczny, jakim jest pedofilia w Kościele. Oznacza to tyle, że w istocie widownia nie unika filmów naświetlających trudne czy kontrowersyjne tematy, jednak, żeby ktoś je obejrzał, trzeba je dobrze zrobić. Świadczyć też o tym mogą zaskakująco wysokie wyniki oglądalności filmów z półki "kino ambitne".
"Zimna wojna" i "7 uczuć" mimo tego, że są filmami naprawdę sprawnych reżyserów niekoniecznie musiały przypaść do gustu statystycznemu widzowi, który zazwyczaj do kina wybiera się albo na komedie romantyczne, albo na filmy gangsterskie (które w tym kraju w atrakcyjny dla widza sposób potrafi na razie robić tylko Patryk Vega). A jednak blisko milion osób poszło zobaczyć w kinach film o toksycznej miłość w trudnych politycznie czasach, a ponad 800 tys. Polaków obejrzało psychoterapeutyczną podróż do dzieciństwa postaci tak sfrustrowanej, jak Adaś Miauczyński.
Myślę też, że popularność filmu "Dywizjon 303. Historia prawdziwa" dużo mówi o tym, że Polacy lubią się czuć dumni z siebie i swojej trudnej przeszłości. A przecież standardowe doświadczenia z polskimi filmami historycznymi mówią, że są one nudne jak flaki z olejem i z musu oglądają je tylko szkolne wycieczki. Tymczasem znowu okazuje się, że wystarczy nakręcić film tak, żeby widz nie zasypiał w fotelu, a produkcja ma szansę na naprawdę przyzwoitą oglądalność.
W zestawieniu porównaliśmy dane ze strony Stowarzyszenia Filmowców Polskich i Polskiego Instytutu Filmowego. To o tyle konieczne, że SFP podaje tygodniowe zestawienia 10 najlepszych pod względem oglądalności filmów, a PISF pokazuje już zestawienie roczne. Dane na stronie SFP sięgają do 50. tygodnia tego roku, PISF operuje na razie informacjami z dnia 25 listopada. Liczby różnią się ze sobą nieznacznie, Polski Instytut Filmowy podaje w przeważnej większości liczby większe, co jest o tyle łatwe do wyjaśnienia, że skoro niektóre filmy nie znalazły się w gronie 10 najczęściej oglądanych w danym tygodniu, to nie wyświetlą się na stronie Stowarzyszenia Filmowców Polskich.
Porównaliśmy dane z tych dwóch stron i najczęściej braliśmy w rachubę te z PISF (czyli przeważnie wyższe) z wyjątkiem filmu "Planeta Singli 2". PISF podaje, że w tym roku obejrzało go 1 317 696 widzów, zaś SFP informuje, że było ich 1 628 342. Jako że dane SFP są uaktualniane co tydzień, uznaliśmy, że w tym przypadku to one są bardziej wiążące. To oznacza, że "Dywizjon 303. Historia prawdziwa" z trzeciego miejsca spada na czwarte, a "Narzeczony na niby" zajmuje ostatnie miejsce na podium. Reszta danych nie różni się pomiędzy sobą na tyle istotnie, by zmieniało to układ pozycji na liście.
"Kler" Wojciecha Smarzowskiego był nie tylko najlepiej oglądającym się filmem roku, ale też osobistym sukcesem samego reżysera. Obejrzało ponad 5 milionów osób, a dla porównania jego dwa poprzednie hity "Wołyń" i "Drogówkę" obejrzało kolejno 1,45 i 1,02 miliona osób.
Także dane finansowe są bardzo satysfakcjonujące. "Kler" według danych ze strony Box Office Mojo w samej Polsce zarobił 28 274 637 dolarów, co w przeliczeniu na aktualny kurs złotego daje 106 447 372. Tym samym oficjalnie stał się największym kasowym przebojem polskich kin od czasów "Ogniem i mieczem", które zarobiło 105 mln złotych.
"Kler" poradził sobie nieźle także za granicą. Nie zapominajmy, że na brytyjskim rynku zarobił w trzy dni 1 002 754 funtów i miał najlepsze otwarcie w historii polskiego kina wyświetlanego za granicą. Dane jeszcze z przed miesiąca (25.11) mówią, że na brytyjskim rynku film zgarnął łącznie równowartość 6 184 666 złotych (czyli 1 641 490 dolarów).
"Kler" był też jednym z nielicznych filmów, które osiągnęły na tyle duże zyski, by zwrócić PISF przyznaną mu na produkcję dotację. Robi się o tyle ciekawie, że minister kultury Gliński oznajmił pod koniec roku w jednym z wywiadów, że obecna dyrekcja Polskiego Instytutu Filmowego nie przyznałaby temu filmowi dofinansowania.
A jak poradziły sobie inne filmy z czołówki najpopularniejszych w tym roku filmów? Też nie najgorzej. "Kobiety Mafii" według danych Box Office Mojo zarobiły z kolei w samej Polsce równowartość 46 428 849 złotych (12 315 405 dolarów), a "Planeta Singli 2" następnych 32 509 131 złotych (8 623 154 dolarów).
Film Patryka Vegi był także pierwszym frekwencyjnym sukcesem w brytyjskich kinach tego roku i sprzedaż z biletów na Wyspach przyniosła dystrybutorom następnych 787 386 dolarów, co przelicza się na 2 968 728 złotych. "Planeta Singli 2" weszła na ekrany stosunkowo niedawno, bo na początku listopada, ale w UK zarobiła 184 372 dolarów, co daje jakieś 692 344 złotych.
"Zimna wojna" z kolei zarobiła łącznie na całym świecie 11 522 240 dolarów, co daje w przeliczeniu na złotówki 43 294 556.56. Pamiętać jednak należy, że dystrybucja filmu w USA zacznie się dopiero pod koniec grudnia - ten okres roku jest tradycyjnie zarezerwowany przez dystrybutorów dla filmów, które mają największą szansę zdobyć Oscara. Przypominamy, że przez chwilę w mediach niosła się informacja, że nasz kandydat do Oscara jest finansową klapą. Jeśli tak mają wyglądać wszystkie finansowe porażki naszych produkcji, oby było ich więcej.
Najpopularniejsze polskie filmy 2018 roku Gazeta.pl