Kiedy w telewizji ma być transmitowana któraś z części tej komedii, przed telewizorami gromadzi się za każdym razem pokaźna widownia. Wszyscy chcą jeszcze raz obejrzeć jedną z najbardziej udanych polskich produkcji komediowych.
"Kogel mogel" miał swoją premierę w 1988 roku i prawie natychmiast stał się wielkim przebojem. Sukces był tak duży, że już po roku ukazała się następna część filmu, która podobnie do pierwszej obfitowała w różne "smaczki", dzięki którym filmy oglądamy do dziś i to z czystą frajdą. A do kin wchodzi właśnie kolejna części cyklu - "Misz masz, czyli Kogel Mogel 3".
Bez wątpienia "Kogel mogel" można postawić w tym samym szeregu, co kultową "Seksmisję", "Kingsajz" czy "Misia". Ludzie obudzeni w środku nocy potrafią bezwiednie dokończyć dialogi, które tam padły. "Marian, tu jest jakby luksusowo" doczekało się nawet własnego fanpejdża na Facebooku, który szybko uzbierał 200 tys. fanów.
Sam scenariusz to jednak nie wszystko - dobrana obsada także świetnie wywiązywała się ze swojego zadania. Niemal każda kreacja aktorska jest tam idealnie dopasowana do opowieści, wnosi do niej odpowiednią dawkę humoru i nadaje akcji dynamiczny rytm.
A ta historia może się przecież wydawać komuś niewtajemniczonemu taka zwyczajna i niepozorna. W skrócie:
Koniec siermiężnych lat 80. w Polsce, córka rolników Kasia, próbuje się wyrwać ze wsi i zdaje na studia w Warszawie. Tymczasem rodzice nalegają, by jak najszybciej wyszła za mąż za natarczywego adoratora, którego ona bynajmniej uczuciem nie darzy - dla nich to kwestia życiowego pragmatyzmu, dla niej raczej osobista tragedia. Dziewczyna ucieka sprzed ołtarza, kiedy tylko się dowiaduje, że dostała się na pedagogikę.
Oczywiście ma problemy z akademikiem, ale w międzyczasie spotyka małego Piotrusia Wolańskiego, który jest tak rozpieszczonym maluchem, że nikt nie jest sobie w stanie sobie z nim poradzić - oczywiście poza Kasią. Kasię uwielbia Piotruś, uwielbia ją także jego babcia i tata, docent Wolański. Nie lubi jej za to żona pana docenta, Barbara. Kobieta dynamiczna i przebojowa, wysławiająca się w tak charakterystyczny sposób, że to jej dialogi są najsłynniejsze.
Barbara podejrzewa, że Kasia chce uwieść jej męża, co oczywiście prawdą nie jest. Kasia jeszcze przed rozpoczęciem roku akademickiego znika z domu Wolańskich, bo chce w spokoju studiować. Szybko okazuje się, że Piotruś jest jej zniknięciem zrozpaczony. Dlatego Wolańscy są gotowi na wiele, by Kasia wróciła do nich pracować. Już by się mogło wydawać, że wszystko będzie dobrze, ale Kasia w międzyczasie poznaje całkiem zasobnego Pawła, absolwenta SGGW, który chce prowadzić rewolucyjne gospodarstwo. W dodatku nie odpuszcza Kasi. Zagiął na dziewczynę parol i ostatecznie przekonuje do małżeństwa, nieco wbrew jej woli. W drugiej części filmu z kolei on nalega na to, by mieli dziecko, a ona bardzo chce tego uniknąć.
'Kogel-mogel' Materiały prasowe
Scenariusz do obydwu części napisała Ilona Łepkowska we współpracy z reżyserem Romanem Załuskim. Razem stworzyli historię przebojową. Z jednej strony udało im się pokazać dość wierny obrazek siermiężnej rzeczywistości tamtych lat, z drugiej dali widzom dostęp do nieco lepszego świata z jego największymi luksusami, jakie można było sobie wyobrazić. Dlatego właśnie Barbara Wolańska na widok domu Kasi i Pawła mówi do męża kultowe:
Marian, tu jest jakby luksusowo.
To jedno zdanie pokazuje główne cechy charakterystycznej składni pani Barbary Wolańskiej. Nie mniejszą sympatią widzów na pewno cieszy się także zdanie, które wykrzykuje, kiedy nakrywa w swojej kuchni Pawła Zawadę, który czeka aż Kasia spierze mu ze spodni plamę po winie:
Marian, no zrób coś. Zobacz, przecież on jest jakby bez spodni!
Komiczny rys postaci wyrażający się m.in. przez nieufność wobec Kasi doskonale też jest widoczny w tym pamiętnym dialogu z koleżankami w pracy:
- Ja nie pozwolę, żeby ta dziewczyna zrujnowała moje małżeństwo!- A niedawno mówiłaś, że chciałaś się rozwieść z Marianem.- Ale nie on ze mną!
Może to nic dziwnego, że pani Barbara była zazdrosna, skoro jej własny małżonek miał takie poglądy na relacje damsko-męskie:
Moim zdaniem przyjaźń między mężczyzną a kobietą jest możliwa, ale tylko erotyczna.
Ale twórcy scenariusza przy okazji popisali się trafnym zmysłem obserwacji i oddali w rozmowach swoich bohaterów pewną obyczajową prawdę o samych Polakach. Tak zabawną, bo ukazaną w krzywym zwierciadle. Czy można sobie wyobrazić lepszą manifestację staropolskiego "zastaw się, a postaw się" niż w tej rozmowie Kasi i jej koleżanki o weselu:
- To ile gości będzie?- Kameralnie, 150.- No pewnie, te huczne śluby to już przeżytek.
Panujące wtedy poglądy na kwestie matrymonialne pięknie też podsumowano w tej rozmowie Kasi Solskiej z jej ojcem, który tak nalegał na jej ślub ze Staszkiem Kolasą:
- Mus jest, żebyś ty szła za mąż!- Ja tam takiego musu nie czuję, ja czuję mus, żeby się uczyć.- Ale gospodarka czuje mus!- To niech gospodarka się wydaje za Kolasę, nie ja.
Zenon Solski wyśmienicie też wpisuje się w przerysowany obraz tradycyjnego pana domu, a to dzięki powiedzonkom takim jak "Jak mówię, to mówię, a jak mówię, to wiem" czy "Nie ma takiej możliwości, żeby było coś niemożliwe".
Żeby nie było, także jego zięć Paweł Zawada wsławił się dwoma kwestiami z zakresu małżeńskiego pożycia i obcowania z rodziną. Teścia przekonał do siebie jednym zdaniem:
Ja tam jestem za równouprawnieniem, ale kobieta ma słuchać męża!
Choć charakteru mu nie brakowało:
Ja jestem człowiek spokojny, ale do czasu aż się zdenerwuję.
Otóż to, kto z nas tak nie ma? Trudno się więc dziwić, że widzowie przez długie lata czekali na następną część przygód tych bohaterów. No i po 30 latach się wreszcie doczekali. 25 stycznia do kin weszła trzecia część tej kultowej komedii. Recenzję możecie przeczytać poniżej: